PLK: Zorganizowana obrona pokonała zorganizowany zespół – wnioski po Dziki vs Trefl
Zorganizowany zespół
Trefl Sopot, który w wielu meczach obecnego sezonu tracił po 90 i więcej punktów, tym razem zatrzymał rywala na zaledwie 71 zdobytych oczkach. Trener Żan Tabak na konferencji prasowej tłumaczył, że Dziki to zespół grający zorganizowaną koszykówkę i dlatego też jego drużynie, także zorganizowanej w defensywie, było nieco łatwiej. Chorwat (jak sam mówi, jako wyznawca old schoolu) jednocześnie dodał, że nie jest w stanie powiedzieć, czy jego zespół wykonał ostatnio w obronie jakieś postępy, bo Trefl właściwie nie trenuje – sopocianie grają 2 mecze w tygodniu i ciągle podróżują, co sprawia, że czasu na mocne treningi po prostu nie ma.
A jak skończy się EuroCup
Dlatego też, właśnie z uwagi na czas na pracę, trener Tabak wierzy, że jego zespół zrobi znaczący progres, jak tylko skończy się granie w EuroCupie. Ciężko się nie zgodzić – w grze Treflu są jeszcze rezerwy, ale to wszystko kwestia szlifowania i docierania. W Sopocie od początku sezonu pojawiło się już trzech nowych graczy (jeden stary) i dojdzie jeszcze jeden. To duże wyzwanie, by wprowadzić ich do grania bez spędzenia godzin na sali treningowej i mówił o tym sam szkoleniowiec Trefla, jak i Nick Johnson, czyli jeden z tych graczy, którzy dołączyli do zespołu już w trakcie rozgrywek.
Zakończenie gry w EuroCupie będzie też ulgą dla wszystkich w klubie. Trener Tabak mówił o tym, że wyniki jego zespołu w pucharze to wstyd dla niego samego i dla całej organizacji. Podczas tej samej konferencji prasowej przyznał także, że z kolejnymi porażkami różnie różni gracze sobie radzą, ale generalnie brak sukcesów na pewno ma wpływ na pewność siebie zawodników, która jest ostatnio znacząco podkopana.
Janari z kontuzją
Janari Joesaar w drugiej połowie złapał się za kolano i utykając zszedł z parkietu, na który już nie wrócił. Patrząc na to zza linii końcowej – nie wyglądało to dobrze, tak jakby Estończyk stracił stabilizację w tym stawie. Potencjalna pauza tego gracza może być tragedią dla Dzików – na pewno dużo większą niż sama porażka w starciu z Treflem. W poprzednim sezonie uraz Mateusza Szlachetki wyraźnie wybił z rytmu zespół prowadzony przez trenera Krzysztofa Szabłowskiego, przez co Dzikom zabrakło zwycięstwa by awansować do play off. Oby tym razem historia się nie powtórzyła i oby Janari wrócił na parkiet jak najszybciej.
1 na 1
Kilkukrotnie na pomeczowej konferencji prasowej z ust przedstawicieli gospodarzy padało słowo „fizyczny” odmieniane przez wiele przypadków. Tak, ten mecz był twardy, momentami brudny i odczuli to zwłaszcza obwodowi Dzików, którzy mieli problemy z kreowaniem gry w ataku pod naciskiem obrońców Trefla. W tym meczu było to widać jak na dłoni – ekipie z Warszawy brakuje koszykarza, który byłby w stanie wygrać sytuację 1 na 1 na koźle, który byłby w stanie strącić z siebie obrońcę i wykreować sobie lub partnerowi rzut. Ricky McGill zawiódł pod tym względem i w pewnym momencie aż tęskno się zrobiło za Mattem Colemanem, który był jaki był, ale łatwości w dochodzeniu do rzutu odmówić mu nie można było.
Fulkerson musi nadrabiać
Trener Szablowski mówił po meczu, że jest zadowolony z wyboru środkowego, że to jest profil gracza, jaki chciał i potem wymieniał jego atuty. Amerykanin nieźle pokazał się w debiucie, ale też ciężko było mieć jakieś wielkie oczekiwania – 9 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty. Niemniej w oczy rzuciły się jego problemy z kondycją i to jest chyba na ten moment największy problem – Fulkerson musi wskoczyć na wyższe obroty i musi już niedługo być gotowym na 25-30 minut, bo Dziki nie mogą sobie pozwolić na długie minuty Macieja Bendera, który w tym sezonie po prostu nie przekonuje.