PLK: Kamiński, Woroniecki – Polacy „do uwolnienia”
Kilku klubom PLK latem nie udało się zbudować mocnej polskiej rotacji, a jak pokazują ostatnie lata (czy to z przepisem o obowiązkowym Polaku na parkiecie, czy bez), bez dobrych Polaków ciężko jest zajeść wysoko. Z kolei także kilku graczy rodzimych (tak się wydaje na tym etapie sezonu) przestrzeliło z wyborem pracodawcy, bo ich role odbiegają od oczekiwań. W tym tekście popuśćmy wodze fantazji i zobaczmy, którzy Polacy zasługują na „uwolnienie”.
Grzegorz Kamiński (AMW Arka Gdynia) – śr. 5,4 punktu w 20 minut (poprzedni sezon 10,8 punktu w 28 minut)
To jest ten moment kariery Grzegorza (rocznik 2000), w którym nie powinien być już zmiennikiem, graczem na 10-15 minut, a postacią wiodącą w polskiej rotacji jakiegoś klubu. Choć wydaje się, że ma ku temu możliwości (fizyczne i koszykarskie), to w Arce w tym sezonie na zwiększenie roli raczej nie ma co się nastawiać. Kamiński w Gdyni o minuty będzie konkurował z Jakub Garbaczem, Danielem Szymkiewiczem, czy z Nemanją Nenadiciem i jest na straconej pozycji w tej rywalizacji.
Z kolei dla swojego dobra lepiej, żeby nie był ponownie przestawiany na pozycję numer 4, gdzie i tak przecież jest już dwóch chętnych do grania (bez względu na to, czy to będzie Sagę Tolbert, czy inny koszykarz z zagranicy). Kamiński powinien więc dążyć do wyjazdu z Gdyni i z tego co słychać, kilka klubów z PLK już podpytywało o jego sytuację. Gdzie by mógł sporo grać? Teoretycznie trzeba patrzeć na: Toruń, Gliwice, Dąbrowa Górnicza, Lublin, a może nawet Legię, która przecież na pozycjach 2-3 wcale wielkiego wyboru nie ma.
-
Start: 01:30 10/12NYKTORTYPRJ Barrett – Powyżej 1.5 celnej „trójki”1.71
Marcin Woroniecki (Zastal Zielona Góra) – śr. 3,9 punktu w 17 minut (poprzedni sezon 8,5 punktu w 24 minuty)
Poprzedni sezon miał być dla Marcina tym przełomowym i na końcu rzeczywiście taką łatkę można było do niego przylepić i nikt by się nie przyczepił. Woroniecki w Zielonej Górze wypłynął na szerokie wody PLK i po to w Zastalu latem został, by w obecnych rozgrywkach ugruntować swoją pozycję w lidze. Póki co jednak przegrywa rywalizację o minuty i jego sytuacja nie wygląda zbyt ciekawie.
Marcin musi walczyć o minuty z Filipem Matczakiem czy Evaldasem Saulysem i jak na razie nie wygrał choćby rundy. Trener Vladimir Jovanović nie stawia na niego i jeśli się to nie zmieni, inne kluby o Woronieckiego mogą zacząć pytać. Chętnych nie zabraknie, bo strzelca (a za takiego chce Marcin uchodzić) przygarnęliby w Dąbrowie Górniczej, Lublinie, czy nawet w Szczecinie. King może potrzebować Polaka na obwód i po wyklarowaniu się sytuacji z obsadą pozycji numer 1, może zechcieć dodać jeszcze kogoś do polskiej rotacji.
Kacper Borowski (PGE Spójnia Stargard) – śr. 0,6 punktu w 9 minut (poprzedni sezon 4,8 punktu w 12 minut)
Właściwie jak tylko drużynę ze Stargardu objął trener Andrej Urlep, to można było usłyszeć głosy o potrzebie dodania jeszcze jednego podkoszowego. Słoweński szkoleniowiec dopiął swego i klub „zorganizował” mu Kacpra Borowskiego. Coś tu jednak poszło nie tak, bo rola Kacpra jest marginalna, dużo mniejsza niż w medalowym Kingu. Możemy tylko domniemać, że Borowski może nie być w optymalnej formie, czy też, że wariant z Jaydenem Martinezem na pozycji numer 3 dał rezultat daleko od spodziewanych.
Niemniej jednak te kilka minut na mecz koszykarza, który właściwie w większości klubów PLK nadaje się do pierwszej piątki, jest czymś dziwnym. Borowski, już na samym starcie, w takich klubach jak Twarde Pierniki, Zastal, GTK czy MKS mógłby liczyć na dużo więcej. Każdy z tych zespołów na tę chwile marzy o wszechstronnym podkoszowym, który mógłby łączyć grę na pozycji 4 i 5.