Phoenix Suns vs LA Clippers. Czy Paul George wystarczy, aby pokonać Słońca?
Los Angeles Clippers i Phoenix Suns. Nie sądzę, żeby znalazła się choć jedna osoba, która przewidziała takie finały konferencji zachodniej, kiedy startował sezon zasadniczy. Ba, w momencie rozpoczęcia playoffów nie było zbyt wielu takich typów. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia. Suns i Clippers pokazali na boisku, że w tych playoffach są najlepszymi zespołami na zachodzie i teraz w pełni zasłużenie staną do boju o wielki finał. Kto wyjdzie z niego zwycięsko?
Kontuzje
Już na samym wstępie musimy poruszyć najgorszy i niezwykle frustrujący aspekt tego pojedynku. Bo ta seria powinna być jeszcze lepsza, niż będzie. Niestety, po raz kolejny głównym aktorem playoffowego widowiska są problemy zdrowotne, które, nie miejmy wątpliwości, wpłyną wyraźnie na końcowy wynik.
W zdecydowanie lepszej sytuacji są tutaj Phoenix Suns. CP3 otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa i został poddany przymusowej kwarantannie. Paul należy jednak do zawodników zaszczepionych, zatem jego przerwa może potrwać krócej niż zwykle, chyba, że przebieg zarażenia będzie ciężki. Wtedy zaszczepienie nie ma wpływu na okres kwarantanny. Rozgrywający został wyłączony z pierwszego meczu, mimo wszystko jednak jego szanse na powrót w trakcie serii są całkiem duże. Znakiem zapytania pozostaje to, czy COVID nie odbije się na jego formie fizycznej, co widzieliśmy już niejednokrotnie, lecz i tu w Phoenix mogą mieć powody do optymizmu.
Co innego w LA. Tam przewidywania są znacznie mniej pozytywne. Kawhi Leonard doznał urazu kolana w meczu numer 4. Początkowo nie wyglądało to na nic groźnego, z czasem jednak okazało się to najprawdopodobniej (LAC nie potwierdzili tych informacji) uszkodzeniem ACL. Takie kontuzje nie oznaczają zwykle nic dobrego. Jeśli więzadła są zerwane, nie zobaczymy Leonarda w tym sezonie (i długo w kolejnym). Jeśli tylko naderwane, Kawhi też prawdopodobnie nie zagra. Jest jednak szansa, że jest to jedynie uszkodzenie pierwszego stopnia, które nie wymaga operacji. W takim wypadku Kawhi potrzebowałby kilku tygodni przerwy. Ilu? Nie sposób powiedzieć. W najlepszym wypadku, Leonard wróci pod koniec tej serii. Pewnym optymizmem powiało w meczu numer 6, kiedy to skrzydłowy poruszał się całkiem swobodnie obserwując grę swoich kolegów:
Mimo wszystko kibice LAC muszą się jednak przygotować na walkę bez swojego lidera. Ze zdrowym Leonardem, Clippers byliby faworytem, nawet w obliczu występów Chrisa Paula. Bez Kawhi i z CP3 wracającym na pewnym etapie serii, to Phoenix wyglądają lepiej.
DeAndre Ayton stanowi problem
Przekonali się o tym LA Lakers, przekonali także Denver Nuggets. Do tej pory DeAndre Ayton rozgrywa znakomite playoffy będąc jednym z najpewniejszych punktów Phoenix. Teraz jednak staje przed nim całkiem inne zadanie niż dotychczas.
Mówiąc o tegorocznych sukcesach LA Clippers nie sposób pominąć wkładu Tyronna Lue. Wielu wątpiło w jego warsztat trenerski, (w tym także i ja), lecz nie byłoby mowy o sukcesie Clippers, gdyby nie fantastyczne usprawnienia trenera. To on w pierwszej rundzie zdecydował się przejść na ultra niski skład z Morrisem na piątce, co odwróciło losy serii. To on znalazł słaby punkt w systemie Jazz. Gdy nie było Goberta na parkiecie, Clippers niemiłosiernie atakowali obręcz. Kiedy Rudy pojawiał się na boisku, mijali pierwszą linię i oddawali piłkę do rogów, gdzie stali zawodnicy kryci przez Francuza. Gobert miał dylemat – albo wychodzić wysoko, co uniemożliwiało pomoc pod obręczą, albo odpuszczać i ryzykować celne trójki. Skończyło się na 81 punktach LAC w drugiej połowie meczu numer 6 i kapitalnym występie Terance’a Manna. W skrócie wyglądało to mniej więcej tak:
Żeby oddać sprawiedliwość, to nie do końca wina Goberta. Problemem było to, z jaką łatwością mijana była pierwsza linia defensywy Jazz, co generowało ekstra podania i zmuszało Rudy’ego do gry, której zwyczajnie nie potrafi grać. Tego jednak Clippers w starciu z Suns już nie uświadczą. Defensywa Słońc jest najlepsza w tych playoffach i jej siła leży głównie na obwodzie. W tej serii, LAC w najlepszym wypadku dostawać będą zatem takie rzuty, których mogą nie trafiać tak seryjnie jak w meczach z Jazz:
Clippers nie mieli w tych playoffach do czynienia z takim zawodnikiem, jak Ayton. Podkoszowi Dallas w ogóle nie stanowili problemu, czy to pod obręczą, czy wychodząc na obwód. Braki w grze obwodowej Rudy’ego Goberta Ty Lue bezlitośnie obnażył i wykorzystał. Z Aytonem nie będzie tak łatwo. Środkowy Phoenix radzi sobie naprawdę dobrze w wychodzeniu wysoko, na obwodzie czując się wyraźnie bardziej komfortowo, niż Gobert. Jest szybszy, znacznie lepiej się porusza i absolutnie nie jest minusowym obrońcą na obwodzie. Momentami wygląda tam bardziej jak skrzydłowy, aniżeli center. Pod koszem nie ma dyskusji – jak radził sobie z Anthonym Davisem, to Ivica Zubac mu krzywdy nie zrobi.
DeAndre będzie także problemem po atakowanej stronie. Przede wszystkim jest znacznie bardziej kompetentnym graczem tyłem do kosza, niż Gobert, stanowiąc równie duże zagrożenie w zbiórkach ofensywnych:
Z drugiej strony, Ayton też do tej pory nie był przetestowany w ten sposób w jaki grają Clippers. Starcia z Jokicem i Davisem wyglądały inaczej i nie wymagały tylu błyskawicznych przekazań krycia, co uganianie się za Batumami i Morrisami na dystansie. Clippers testowali go nieco w sezonie regularnym, pokazując, że potrafią go całkiem łatwo zgubić:
Rzutów wciąż nie trafiali, ale pozycje były dobre. Dobrym materiałem szkoleniowym będzie tegoroczne spotkanie Suns z Nets, którzy z sukcesami polowali na środkowego Phoenix pokazując, że da się to egzekwować.
Problem w tym, że robić to będzie musiał Reggie Jackson (który swoją drogą gra świetne playoffy), a nie James Harden.
Ayton zatem po raz kolejny będzie spełniał rolę x-factora w serii. Jeśli nie będzie gubił krycia przeciwko niskim ustawieniom LA, Phoenix są w domu. Jednak jeśli tylko Ty Lue dostrzeże jakieś wady w jego grze, Suns mają podwójny problem. Nie tylko nie mają dla niego zmiennika, ale też nie czują się tak dobrze w grze ultra niskimi ustawieniami jak Clippers. Innymi słowy przejście na ustawienia z Crowderem na 5 może nie zdać egzaminu przeciwko LAC, dla których small-ball jest najlepszym wyjściem w tych playoffach. W takiej grze oni czują się bardzo swobodnie, czego nie jestem taki pewien w kontekście Suns, którzy nie zostali przetestowani bez Aytona.
Ile sił ma Paul George?
LA Clippers potrzebują rozgrywającego. Słyszeliśmy to w zeszłym sezonie, słyszeliśmy i w tym. W Los Angeles także zdawali sobie z tego sprawę, nie bez powodu dodając do składu Rajona Rondo. Nie mając jednak większych możliwosci na rynku transferowym, LAC postanowili zbudować własnego rozgrywającego.
W tej roli PG sprawdza się znakomicie. Rola lidera ofensywy i głównego dostarczyciela punktów nie jest skrojona pod niego. George jest zbyt chimeryczny i zdarzają mu się nie tyle słabsze momenty, co całe mecze. Jednak jako kreator, który w pierwszej kolejności angażuje kolegów, a w odpowiednich momentach przechodzi do roli strzelca, wygląda świetnie. W sezonie regularnym koledzy trafiają 55% z gry po podaniach George’a. To najlepszy wynik spośród wszystkich graczy, którzy wykreowali co najmniej 400 sytuacji.
Brak Leonarda sprawia jednak, że PG musi cały czas spełniać obie role. W meczach numer 5 i 6 przeciwko Jazz był kapitalny, lecz aby Clippers mieli szansę na zwycięstwo, Paul musi zagrać całą serię na tym poziomie. Za czasów Indiany był w stanie tego dokonać. Sam zresztą przywoływał po piątym meczu czasy gry w Pacers. To jednak było niemal 10 lat temu, kiedy to skrzydłowy LAC był młodszy i przede wszystkim zdrowszy. Tutaj stanie też naprzeciw znacznie bardziej zdyscyplinowanej i zwyczajnie lepszej defensywie obwodowej, niż wcześniej. Jae Crowder nie boi się nikogo, a Mikal Bridges nie przestraszy się Paula George’a po tym, jak dawał sobie radę z LeBronem Jamesem. Dziką kartą będzie Torrey Craig, którego defensywny rating wynosi 99. Z drugiej strony w sezonie regularnym PG notował 32 pkt na skuteczności 56% z gry i 60% zza łuku, nic sobie nie robiąc ze starań rywali.
Na domiar złego, przychodzi jeszcze obrona. Bez Leonarda, to właśnie George będzie najlepszą odpowiedzią na świetnego w tych playoffs Bookera. Clippers będą próbować różnych ustawień i zawodników na Devinie. To sam robili z Luką i Mitchellem w poprzednich rundach. Niestety, zwykle nie przynosiło to najlepszych rezultatów i dopiero defensywa Leonarda bądź George’a była w stanie przyhamować nieco gwiazdy rywali. W tym wypadku, krycie Bookera ostatecznie spadnie tylko na George’a. Czy starczy mu sił na robienie praktycznie wszystkiego w tej serii? PG w czerwcu nie miał dwóch dni wolnego z rzędu. Ten maraton w końcu odbije się na jego dyspozycji.
Warto obserwować
Pojedynek trenerski pomiędzy Tyronnem Lue i Montym Williamsem. Szkoleniowiec Phoenix pokazał klasę wykorzystując świetnie osłabienia mistrzów NBA, a następnie ograniczając MVP ligi. To jak silny kolektyw zbudowali Suns to jego zasługa. Ty Lue z kolei udowadnia, że jest trenerem, który żyje dla playoffów. Nie boi się próbować, często nieszablonowych rozwiązań, szybko znajduje usprawnienia. Ma odwagę posadzić zawodników (Playoff Rondo, Zubac) i zaufanym niesprawdzonym graczom (Mann!). Na poziomie trenerskim seria zapowiada się kapitalnie i nie zdziwiłbym się, gdybyśmy mieli do czynienia z podobnymi szachami, co rok temu w starciu Raptors z Celtics.
Marcus Morris vs Jae Crowder – jeśli tej dwójki nie będzie trzeba rozdzielać co najmniej kilka razy w tej serii będę zszokowany. Obaj panowie uwielbiają atmosferę walki i nie cofają się przed nikim. Obaj pełnią ważną rolę w ataku swoich drużyn, choć potencjalne wykluczenia Morrisa zabolą jego zespół znacznie bardziej.
Reggie Jackson vs Cameron Payne – obaj docelowo nie mieli być podstawowymi rozgrywającymi, tymczasem w pierwszym meczu to oni staną naprzeciw siebie. Obaj grają obecnie najlepszą koszykówkę w swoim życiu. Jackson w serii z Jazz notował 18 pkt na 59% z gry. Suns prawdopodobnie nie wygraliby serii z Lakers, gdyby nie Payne, który nie dał zespołowi odczuć nieobecności Chrisa Paula i zdobył ponad 30 pkt więcej w serii z Jeziorowcami, niż jakikolwiek rezerwowy LAL. Teraz musi grać co najmniej tak samo dobrze, przynajmniej do czasu powrotu CP3. To, kto wygra ten pojedynek może zaważyć na losach serii.
Obrona na dystansie. W serii z Jazz, Clippers trafiali 43% zza łuku. Jako zespół. Przeciwko bądź co bądź topowej obronie ligi. Słońca jednak grają inną obronę niż Dallas, czy Jazz, zdecydowanie bardziej agresywną. Tutaj ciężko będzie o wolne pozycje, a bez nich takie mecze jak Terance’a Manna się nie trafią.
TYP:
Od początku playoffów stawiałem na Clippers i dalej wierzę w to, że są w stanie wygrać każdą serię w tym roku. Nie można jednak zapominać jak kolosalną różnicę robią Kawhi i Chris Paul w kluczowych momentach. Patrząc na to jak wyglądają szanse na udział każdego z nich w tej serii stawiam na Suns w 7 meczach.