Phoenix Suns nie przedłużą kontraktu DeAndre Aytona?
Mocno zaskakujące wieści przekazał wczoraj wieczorem Adrian Wojnarowski z ESPN. Powołując się na swoje źródła Woj poinformował o impasie w negocjacjach dotyczących nowego kontraktu dla środkowego Phoenix Suns, DeAndre Aytona.
Ayton wybrany z pierwszym numerem draftu 2018 może tego lata przedłużyć swój debiutancki kontrakt, tak jak uczynili to już wcześniej Luka Doncic, Trae Young, Michael Porter Jr, czy Shai Gilgeous-Alexander. Podobnie jak jego koledzy, Ayton oczekuje zagwarantowanych maksymalnych pieniędzy, wynoszących 172,5 mln dolarów. Jak się okazuje, Suns nie są wcale skłonni do tego, aby tyle zapłacić swojemu środkowemu, ponieważ nie wierzą, aby był on graczem tego kalibru.
Obie strony mają czas na dopięcie szczegółów do 18 października. Jeśli do tego czasu Ayton nie złoży podpisu pod nową umową, w przyszłe lato stanie się zastrzeżonym wolnym agentem. Wówczas Słońca będą mogły wyrównać wszelkie oferty, jakie za niego wpłyną. A nuż rynek zweryfikuje go negatywnie i Robert Sarver zaoszczędzi kilka milionów?
Problem w tym, że to ryzyko pozbawione sensu. Tylko kontuzja mogłaby sprawić, że za rok DeAndre nie otrzymałby od kogoś maksa. A brak wiary w jego talenty z pewnością odbije się na dalszych relacjach z klubem. Chytry zwykle traci dwa razy, a właściciel Suns już raz przyoszczędził. W 2005 roku zastrzeżonym wolnym agentem był Joe Johnson. Robert Sarver nie chcąc mu zapłacić, wysłał go do Atlanty Hawks w ramach sign&trade. Zdaniem większości fanów i ekspertów pozbawiło to Phoenix pierścieni w kolejnym sezonie. Czyżby po latach skąpstwo właściciela znów miało zaważyć na mistrzowskich aspiracjach klubu? Warto przy okazji pamiętać, iż w podobnej sytuacji jest inny ważny element rotacji, Mikal Bridges. Skrzydłowy także może przedłużyć kontrakt tego lata i jego negocjacje również się przedłużają.
Cała sytuacja jest o tyle absurdalna, że Ayton był absolutnie kluczowym zawodnikiem dla awansu Suns do Finałów NBA w tym roku. W pierwszym postseason w karierze, w wieku 23 lat, notował średnio 16 pkt i 12 zb na mecz. Wszystko to na kapitalnej, 66% skuteczności z gry! Największą robotę jednak robił w obronie, gdzie radził sobie kolejno z Anthonym Davisem, Nikolą Jokicem, czy wreszcie Giannisem Antetokounmpo.
Można oczywiście powiedzieć, że był jedynie trzecią opcją w ataku i nie wiadomo, jakby sobie radził bez takiego generała obok, jak Chris Paul. Mowa jednak o kontrakcie debiutanckim, który niemal zawsze opiera się bardziej na ocenie potencjału, niż dokonaniach. A w tym roku DeAndre udowodnił, że talentu mu nie brak.