Obrona niejedno ma imię – rodzaje defensywy w NBA
Jak ocenić, czy ktoś jest dobrym strzelcem? Dość prosto – widać, że trafia rzuty, czy to w grze, czy później w statystykach. Jak dowiedzieć się, czy ktoś jest dobrym podającym? Stosunkowo prosto – oglądając mecz widać, jak często dany zawodnik podaje piłkę na dobre pozycje. Jak z kolei sprawdzić, czy ktoś jest dobrym obrońcą? To jest już znacznie trudniejsze.
Wszystko dlatego, że obrona w koszykówce to bardzo szerokie pojęcie. Spróbujmy je na dośc podstawowym poziomie rozłożyć na czynniki pierwsze.
Obrona na piłce
Najbardziej podstawowa forma defensywy i ta, na którą najłatwiej zwrócić uwagę – głównie dlatego, że ma miejsce w bezpośrednim kontakcie z piłką, czyli tam, gdzie najczęściej wędrują oczy widza. Jest to absolutna podstawa, choć w dzisiejszej NBA, wymagającej większej defensywnej wszechstronności, siła ciężkości przeniosła się nieco bardziej na pozostałe formy aktywności defensywnej – o nich później. Nieco rzadziej broni się dziś agresywnie 1 na 1, co niektórzy tłumaczą tym, że 'w dzisiejszej NBA to już nie ma defensywy’. To bzdura, a w najlepszym przypadku spore przekłamanie. Dziś więcej defensywnego skilla jest tam, gdzie niewprawione oko rzadziej patrzy w trakcie meczu.
Na temat obrony 1 na 1 nie będę się długo rozpisywał. Jej podstawowym założeniem jest utrudnienie graczowi, który dzierży obecnie piłkę, zdobycie punktów. Podstawowym problemem jest fakt, że najczęściej to on jest przodem do kosza, a obrońca tyłem, a podstawowa zasada koszykarskiej fizyki rzecze: ruch do przodu zawsze jest szybszy, niż ruch do tyłu (czy nawet do boku). To taki koszykarski odpowiednik pierwszej zasady dynamiki Newtona. Zniwelowanie tej przewagi szybkości atakującego wymaga zajęcia odpowiednio niskiej pozycji na nogach i umiejętnego ustawienia się. Trzeba z jednej strony znaleźć się na tyle blisko, by utrudnić rywalowi swobodne oddanie rzutu:
A z drugiej strony nie znaleźć się na tyle blisko, by rywal łatwo minął nas jednym krokiem i zostawił za plecami, znajdując się sam na sam z koszem:
Trzeba być szybkim na nogach, mądrze się poruszać i mieć wyczucie tempa. Instynktownie łatwo zauważyć, kiedy ktoś jest dobrym obrońcą 1 na 1, kiedy atakujący zawodnik nieczęsto ma okazję do rzutu bez przeszkadzających mu rąk. Będący wideo-przykładem Marcus Smart nie jest przypadkowy – zdobywca nagrody DPOY za sezon 2021/22 jest w tym aspekcie absolutną ligową czołówką. Idźmy dalej.
Obrona obręczy
Kolejna stosunkowo często zauważana gałąź przemysłu defensywnego i kolejna, której znaczenie we współczesnej koszykówce zostało nieco zmarginalizowane. Nie jest tak, że obrona obręczy to przeżytek i w ogóle nie jest potrzebna – zawodnicy broniący obręcz muszą dziś po prostu umieć przy okazji kilka innych rzeczy, żeby dawać korzyść swojemu zespołowi.
Podstawowe założenie jest takie, że w koszykarskiej drużynie na boisku zawsze jest jegomość wyraźnie wyższy od pozostałych, który swój wzrost wykorzystuje do blokowania rzutów. Siłą rzeczy najłatwiej trafić do kosza z bliskiej odległości, więc to tam operują zawodnicy odpowiedzialni za obronę obręczy. Przede wszystkim muszą oni zwracać uwagę na to, czy obrońca na obwodzie nie dał się minąć – wtedy trzeba zejść z pomocą. Tu na przykład obręczy przed potencjalnie solidnym wsadem Ja Moranta po minięciu obrońcy broni Rudy Gobert:
Skuteczna obrona obręczy w coraz większym stopniu wymaga od podkoszowych obrońców szybkiej pracy na nogach. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na to, jak czesto w ataku wykorzystywane są akcje dwójkowe, pick’n’rolle, które angażują wspomnianego rim-protectora w grę daleko od obręczy. W takich przypadkach trudno jest szybko wrócić pod obręcz z pomocą. Zwróć uwagę, jak szybko (przy swoich gabarytach blisko 220 cm wzrostu, wysokim środku ciężkości i wadze ponad 110 kg) musiał zmienić kierunek i wrócić pod kosz:
Off-ball defense – obrona bez piłki
No i tu zaczynamy już rozmowę o takiej defensywie, na którą niedzielny kibic często nie zwraca uwagi. Koszykówka to gra 5 na 5 i w obronie uczestniczy nie tylko zawodnik, który kryje oponenta z piłką. Żeby skutecznie powstrzymać rywali, defensywa musi stanowić dobrze zgrany, pięcioosobowy kolektyw. Co z tego, że dzierżący piłkę oponent nie dostanie szansy na oddanie rzutu, jeśli wokół będzie miał czterech kolegów na wolnych pozycjach.
W dzisiejszej NBA absolutna podstawą jest pilnowanie tzw. rotacji. W obronie często dochodzi do wszelkich przełomów – ktoś zostanie minięty, ktoś zostanie o krok z tyłu i nagle komuś otwiera się czysta pozycja. Obrońca off-ball musi wiedzieć, gdzie i kiedy doskoczyć, a tam, gdzie on zostawi wyrwę, doskoczyć musi ktoś inny, etc.
Tu za uroczego asystenta posłuży kolejny defensywny wirtuoz, Matisse Thybulle. Ten młody człowiek jest – tu ciekawostka – jedynym jak do tej pory zawodnikiem w NBA, który zablokował 2 trójki Stepha Curry’ego w jednym meczu (było to 12 grudnia 2021). Papiery więc ma solidne.
Popatrz tylko na tę akcję – zawodnik kryty przez Thybulle’a ani na moment nie jest przy piłce, a ten i tak popisał się dobrym posiadaniem w defensywie:
Choć Thybulle wydaje się bezpośrednio nie uczestniczyć w akcji, na jego barkach jest masa roboty, a on sam przez cały czas musi zachowywać czujność i zimną głowę. Na początku jest on odpowiedzialny za znajdującego się po słabej stronie parkietu Tylera Herro:
W kolejnej chwili, widząc, że Jimmy Butler z piłką schodzi do środkowej osi boiska, by stamtąd podać/rzucić, bierze udział w „pułapce”, zasłaniając mu ramionami jak najwięcej przestrzeni. Gdyby nie on, piłka mogłaby trafić do sektora, który sam przed chwilą krył. Musiał zareagować szybko:
Piłka trafiła do rogu boiska, do Caleba Martina. Ten ma bezpośrednio przed twarzą jamesa Hardena, więc oddanie rzutu będzie trudne. Mógłby salwować podaniem do boku, do najbliżej ustawionego Maxa Strussa. Matisse Thybulle zdążył tam jednak dotrzeć i zając pozycję nisko na nogach, odcinając drogę podania. Znów – musiał zareagować szybko:
Sporo się nabiegał nasz Thybulle w ostatnim posiadaniu. Tam jednak piłka zawędrowała na tę stronę parkietu, po której znajdował się akurat kryty przez niego nominalnie oponent. Czasem jednak zdarzają się całe posiadania w obronie, w których piłka nie dociera nawet na tę stronę parkietu, po której bronisz – mimo tego musisz cały czas zachowywać czujność.
Popatrz na taką drobną z pozoru rzecz. Thybulle kryje Tatuma w rogu i w sumie nic się nie dzieje. Kątem oka widzi jednak, w którym momencie otwiera się okienko na ewentualne podanie w tym kierunku, albo jakieś ścięcie Tatuma – Thybulle natychmiast reaguje skróceniem dystansu. Kiedy okienko na podanie się zamyka, znów zwiększa dystans, asekurując lepiej środkowa oś boiska, którą toczy się akcja:
To są takie odruchy, przyruchy, których przy oglądaniu meczu bardzo często się nie zauważa. Nie mówię o tym, że nie widzą tego jacyś laicy. Na parkiecie dzieje się tyle, że nie sposób zarejestrować wszystkiego. Jeśli zdarza Ci się w miarę regularnie oglądać mecze, mam taki trik, z którego sam korzystam, kiedy przychodzi styczeń, luty, a drużyny na parkiecie w sumie nie grają o nic ważnego i emocji brak. Postaraj się poszczególnymi fragmentami oglądać tylko jednego zawodnika na parkiecie – obserwować go kiedy nie dostaje piłki w ataku, jak się porusza, gdzie się ustawia, jak zachowuje się w obronie. To pozwala zaobserwować naprawdę ciekawe smaczki.
Obrona zasłon (switch i inne wynalazki)
Pick’n’roll i wszelkie jego odmiany to obecnie zdecydowanie najpopularniejszy wybór w sztabach trenerskich zespołów NBA. Zdecydowana większość ataków pozycyjnych w tej lidze zaczyna się od jakiejś formy zasłony na szczycie boiska dla zawodnika z piłką, a wokół dzieje się jakiś ruch. Stąd absolutnie kluczową umiejętnością defensywną jest dziś umiejętność krycia zasłon.
Tu jednak pojawiają się pewne kłopoty. Po pierwsze – trzeba być umiejętnym obrońcą, jak w przypadku tych wszystkich wymienianych przeze mnie rodzajów defensyw. Po drugie zaś, istnieje mnóstwo schematów obrony prostego pick’n’rolla, które trzeba dobrze znać i umieć z nich szybko skorzystać, mając jednocześnie pewność, że Twój partner (krycie pick’n’rolla to też gra dwójkowa) sięgnie po ten sam schemat. Duża w tym rola sztabu trenerskiego, ale i zgrania pomiędzy zawodnikami.
O tych wszystkich rodzajach obrony przed zasłonami na pewno pojawi się w najbliższym czasie osobny tekst. Zajmijmy się więc w dużym skrócie tym jednym obecnie najważniejszym, czyli switchem, w naszym ojczystym języku zwanym zmianą krycia.
Tym razem za przykład posłuży nam Bam Adebayo – człowiek, który ze zmiany krycia uczynił swoją główną broń. Tu dość klasyczne posiadanie z serii playoffowej przeciwko Hawks. Trea Young dostaje zasłonę, a Bam zmuszony jest porzucić na moment swoje krycie, by asekurować kolegę:
Kluczowy jest ten moment, w którym Bam musi jednocześnie asekurować krycie Trae Younga, który jest w stanie w każdej chwili odpalić za trzy, oraz kątem oka pilnować, czy stawiający przed chwilą zasłonę Onyeka Okongwu nie zetnie mu za plecami do kosza:
Help defense, obrona z pomocy
Teoretycznie trener wiedząc, który z jego zawodników jest najlepszym obrońcą, powinien dawać mu kryć najgroźniejszych zawodników rywali. Nie jest to jednak regułą. Niektórzy defensorzy – zwłaszcza ci szybcy i z długimi rękoma – są groźniejsi w obronie z pomocy, kiedy dobiegają z asekuracją. Tu świetnym przykładem jest Gianni Antetokounmpo – absolutna czołówka pod względem ligowych defensorów, który jednak często wcale nie jest oddelegowany do krycia gwiazd rywali. Jak na przykład w tej akcji:
Giannis broni tu jednego z mniej groźnych ofensywnie zawodników rywali, PJ Tuckera – gościa, którego zadaniem jest czekać w rogu na piłkę. Dochodzi do momentu, w którym Heat (świadomie) zostawiają tylko jednego Tuckera po słabej stronie boiska:
Mogło wydarzyć się tak, że akcja Heat dojdzie do końca, a Giannis zostanie tak w tym narożniku. Było jednak inaczej. Wesley Matthews i Bobby Portis zdecydowali się wspólnie na agresywne podwojenie zawodnika z piłką na zasłonie. Niestety, piłka znalazła drogę do uciekającego centra, jednak Matthews i Portis mogli podjąć to ryzyko, mając świadomość, że do osi środkowej w z pomoce może im zejść Giannis. Tak też się stało:
Warto zwrócić też od razu uwagę na zachowanie Portisa. Wiedział on, że schodzący z pomocą Giannis zostawił swoje krycie, więc zamiast instynktownie lecieć tam, gdzie piłka, jeszcze w tym samym momencie zaczął biec w stronę zostawionego w rogu PJ Tuckera – co ostatecznie popłaciło: