Nos Adamka, świeżość Anwilu – wnioski po sobocie w PLK 

Nos Adamka, świeżość Anwilu – wnioski po sobocie w PLK 

Nos Adamka, świeżość Anwilu – wnioski po sobocie w PLK 
Andrzej Adamek / foto: Marcin Stelmach / Górnik Wałbrzych

Strefa na ratunek 

Nie zostało nam nic innego, jak spróbować strefy w ostatniej kwarcie – rzucił na pomeczowej konferencji prasowej trener Górnika Zamek Książ Andrzej Adamek. Wałbrzyszanie po 30 minutach starcia z MKS-em Dąbrowa Górnicza przegrywali 10 punktami i to na parkiecie rywala. Oglądając ten mecz do tamtego momentu miałem przeświadczenie i założę się, że nie tylko ja, że gospodarze kontrolują to spotkanie. 

Jeśli czwarta kwarta rozegrana zostałaby w takim samym stylu, tempie, jak poprzednie 3, Górnik raczej by tego meczu nie odwrócił. MKS dobrze czuł się w akcjach dwójkowych, w których brylował Souley Boum i goście za bardzo nie mieli na to odpowiedzi. Trener Adamek słusznie więc zaryzykował wyciągając asa z rękawa w postaci obrony strefowej. Miał nosa! Atak dąbrowian się załamał – tylko 11 punktów w ostatniej części gry i porażka 74:79. 

Po meczu trener Boris Balibrea mówił otwarcie, że winę za porażkę bierze na siebie. Nie byliśmy przygotowani na taką obronę rywala – mówił Hiszpan. Jego zespół zatracił się w bombardowaniu kosza przeciwnika z dystansu, kiedy jednak otwartych pozycji już nie było. Trójki przez ręce Raya Cowelsa, Aleksandra Załuckiego czy Bouma nie chciały już wpadać. MKS przestał generować przewagi, które spowodowałyby rozchwianie się defensywy Górnika. Wałbrzyszanie mogą się więc cieszyć z pierwszego zwycięstwa w sezonie, które w dużej mierze jest zasługą decyzji podjętej przed trenera Adamka. 

Jest ryzyko jest zabawa 

Mimo porażki, z coraz większym podziwem patrzę na trenera Balibreę. Hiszpan nie boi się ryzykować, zachęca wręcz swoich zawodników do podejmowania nieco szalonych decyzji i czeka na rezultat. W ryzyku widzi szansę na zrobienie wyniku lepszego niż predysponuje go do tego w pewnym sensie budżet, jaki miał tego lata do wydania. Balibrea wychodzi poza schemat i to trzeba docenić. 

To jednak nie tylko bardzo nietypowa budowy drużyny, ale także bardzo odważne założenia taktyczne. Tak przynajmniej patrzę na totalne odpuszczenie Dariusza Wyki na obwodzie. Środkowy Górnika w poprzednim sezonie w barwach Legii oddał przez cały sezon 16 rzutów za 3 punkty – w tym już 11 razy korzystał z tej broni (2 mecze!). Ciężko jednak, żeby nie korzystał, skoro środkowi MKS stali od niego kilka metrów. 

Czy założenie było słuszne? W jakimś sensie na pewno, bo psuło ono cały zamysł na atak zespołu z Wałbrzycha i tworzyło presję na Wyce, który w ostatnich sezonach rzadko kiedy oddawał w meczu więcej niż 3-4 rzuty z gry.  Na pewno postawiło go to w niekomfortowej sytuacji. Wyka trafił w sobotę 3 z 8 prób z dystansu, więc wyszło tak średnio, choć po 30 minutach byłem przekonany, że Balibrea i jego sztab znów będą mogli otwierać szampany. 

Znów wracam – ryzyko – trener MKS stwierdził, że będzie żył z tym, że Wyka będzie oddawał wręcz treningowe rzuty. To nie jest koncepcja walki o uniemożliwienie zdobycia punktów rywalowi w każdej kolejnej akcji, to po prostu kalkulacja, na zasadzie „obyśmy rzucili po prostu więcej”. Jakkolwiek by nie było to szalone – mi to w jakiś sposób imponuje. 

Czy Górnik skończy sezon nad MKS?
202 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • TAK
  • NIE
  • TAK
    115 głosów
  • NIE
    87 głosów
Wczytywanie…

Wieje świeżością we Włocławku 

Oglądamy w tym sezonie kompletnie nowy Anwil. Niby dalej w tym zespole są Łączyński i Petrasek, niby kiedyś już we Włocławku Michalak i Sulima grali, ale ta drużyna jest kompletnie inna, zwłaszcza jak przyłożymy ją do poprzednich, budowanych i prowadzonych przez trenera Przemysława Frasunkiewicza. Gdzie indziej ulokowane są akcenty w ofensywie, inaczej wygląda dystrybucja rzutów (generalnie mniej zarysowana hierarchia) i inaczej wygląda też system defensywny. Właściwie reset totalny. 

Póki co można być pod wrażeniem, jak Anwil wpada w pierwszej kwarcie w swoich rywali i potem kontroluje spotkania. Przeciwnicy nie są w stanie grać na takiej intensywności, jaką proponują włocławianie. Widać, że nogi niosą, widać, że przyszła świeżość. Pamiętam, że po sparingu z Wurzburgiem (rozegranym w Toruniu) można było być lekko przerażonym postawą Anwilu (rywale zbierali w ataku jak chcieli). Po pierwszych trzech meczach sezonu raczej zmartwień nie ma, bo w zespole widać zupełnie inną energię, która pcha koszykarzy z Włocławka do gry z dużym zaangażowaniem po bronionej stronie parkietu i na deskach.