NBA testuje nowe zasady rzutów wolnych
NBA testuje nowe zasady związane z rzutami wolnymi – nowe reguły przejdą weryfikację w G-League, gdzie obowiązywać będą już od najbliższego sezonu.
Prawda jest taka, że zdecydowana większość fanów NBA nie zaprząta sobie głowy rozgrywkami G-League, która to jest zapleczem najlepszej ligi świata. Czasem jednak warto się nad nią pochylić, gdyż jest zapleczem nie tylko sportowym, ale technologicznym, będącym miejscem testów nowych rozwiązań. Niejednokrotnie rozwiązania testowane w G-League okazywały się być później przenoszone na grunt NBA, więc ostatnie doniesienia Zacha Lowe są warte uwagi.
Według dziennikarza ESPN, „druga liga” od nowego sezonu rządzić będzie się nieco innymi zasadami, a zasady te dotyczyć będą rzutów wolnych. Jak donosi Lowe, nowy przepis polegać ma na tym, że niezależnie od tego, przy jakim rzucie sfaulowany został rzucający zawodnik, dostanie on tylko jeden rzut z linii rzutów wolnych. W myśl tej zasady, zawodnik sfaulowany przy próbie rzutu za trzy, dostanie jeden rzut wolny wart trzy punkty, przy próbie rzutu za dwa dostanie jeden rzut wolny wart dwa punkty, a przy akcji 2+1 dostanie jeden rzut wolny wart jeden punkt. Zasada nie będzie obowiązywać przez ostatnie dwie minuty meczów oraz w dogrywkach. Proste? Przejrzyste? Pytanie tylko – po co to.
Zgodnie z tłumaczeniem ligowych oficjeli, testowana na organizmie G-League zasada jednego rzutu wolnego ma znacznie przyśpieszyć mecz. Według wyliczeń, powinno to skrócić mecz koszykówki średnio o 6-8 minut. Brzmi kusząco w obliczu trwających nieraz całą wieczność spotkań, męczących zwłaszcza dla nas, oglądających te widowiska nad ranem. Wątpliwości jest jednak cała masa – przede wszystkim zachwieje to całe myślenie o grze w obronie. Nieraz po prostu warto sfaulować taktycznie zawodnika, który nie radzi sobie na linii rzutów wolnych. Jeśli zamiast kilku rzutów taki delikwent dostanie jeden, szansa na trafienie czegokolwiek staje się nieco niższa – zwłaszcza, że statystycznie rzecz biorąc to pierwszy rzut wolny wpada najrzadziej. Co więc, jeśli teraz będzie się opłacało faulować jeszcze bardziej? Czy nie przywróci to taktyk pokroju hack-a-ktośtam? To wszystko dywagacje, dlatego też NBA zamierza sprawdzić funkcjonalność tej zasady w warunkach G-League. Jeśli się sprawdzi, być może przeniosą to kiedyś na NBA, a wtedy gra trochę się zmieni. Widzowie NBA to w przeważającej większości tradycjonaliści, więc Adam Silver na pewno będzie ostrożny.
źródło:YouTube/UndergroundFame