NBA: Scottie Barnes z kolejną poważną kontuzją. Czy Kings przedłużą serię zwycięstw?
Miami Heat – Toronto Raptors
Scottie Barnes zdecydowanie nie może zaliczyć początku tego sezonu do udanych. Nie dość, że na początku listopada lider Raptors złamał kość oczodołu, to zaledwie 10 meczów po powrocie skręcił kostkę. Kontuzja jest na tyle poważna, że zawodnik będzie pauzował co najmniej kilka tygodni. Jest to o tyle frustrujące dla samego Barnesa, że w 15 rozegranych dotychczas spotkaniach notował najlepsze średnie punktów, asyst i zbiórek w swojej dotychczasowej karierze. Kontuzja lidera Raptors wpisuje się w obraz pełen mniejszych lub większych urazów, które od początku sezonu trapią zawodników ze stolicy Ontario. Pamiętajmy, że tylko 3 mecze od początku rozgrywek rozegrał podstawowy rozgrywający, Immanuel Quickley.
W czwartkowy wieczór drużyna z Kanady wybiera się na Florydę, gdzie mierzyć się będą z tamtejszymi Heat. I choć liderzy ekipy prowadzonej przez Erika Spoelstrę są względnie zdrowi, trudno nazwać ich drużyną bez problemów. O ile miejsce w tabeli jest satysfakcjonujące, o tyle coraz więcej plotek transferowych krąży wokół Jimmiego Butlera. Od 15 grudnia drużyny NBA mogą wymieniać zawodników, którzy podpisali kontrakty przed sezonem i zazwyczaj ta data rozpoczyna lawinę wymian. Butler łączony jest z Houston, Golden State, Dallas i Phoenix.
Na co warto postawić?
Według bukmacherów Heat są wyraźnym faworytem w starciu z Raptors. Pamiętajmy jednak o tym, że kontuzja jednego zazwyczaj oznaczą szansę dla kogoś innego. W przypadku urazu Barnesa ewidentnym kandydatem do wejścia w buty lidera Toronto zdaje się być RJ Barrett. Nie dość, że Kanadyjczyk rozgrywa najlepszy sezon w karierze, to jeszcze podczas poprzedniej absencji Barnesa wzniósł się na wyżyny formy. Wystarczy powiedzieć, że w trzech pierwszych meczach bez Scottiego notował co najmniej 30 punktów, dokładając do tego średnio prawie 9 asyst. Z uwagi na to, że Raptors grać będą bez swoich dwóch podstawowych playmakerów, warto rzucić okiem na ofertę dotyczącą indywidualnego występu Barretta. Kurs Superbet na to, że RJ zanotuje co najmniej 6 asyst wynosi 1,85.
New Orleans Pelicans – Sacramento Kings
Sacramento Kings sprowadzając przed sezonem DeMara DeRozana nie ukrywali, że celem jest powrót na szczyt Konferencji Zachodniej. Przed dwoma laty kończyli sezon regularny na 3. miejscu. Następnie przegrali w pierwszej rundzie z Warriors i od tego momentu nie byli już w stanie nawiązać do formy sprzed tej serii. W tym sezonie póki co spisują się w kratkę. Balansują na granicy 50% zwycięstw i z bilansem 12-13 zajmują aktualnie słabiutkie 12 miejsce. Trzeba im jednak oddać, że ostatnio prezentują się nieźle i wygrali 2 spotkania z rzędu. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w Nowym Orleanie. Tamtejsi Pelicans od początku sezonu nie mieli okazji do rozegrania meczu w swoim optymalnym składzie. Przegrali najwięcej w lidze, bo aż 20 spotkań i szorują po dnie tabeli Konferencji Zachodniej. I choć próżno wypatrywać powrótu po kontuzji Ziona Williamsona, jednym z powodów do optymizmu jest wracający do formy po złamaniu ręki Dejounte Murray. Były zawodnik Spurs i Hawks rozegrał po powrocie dopiero 7 spotkań i celownik ma wciąż mocno rozregulowany. Mimo to wygląda bardzo dobrze po bronionej stronie parkietu, notując średnio prawie 2,5 przechwytu. Kurs Superbet na to, że w nadchodzącym starciu z Kings zanotuje co najmniej 2 przechwyty wynosi 1,90.