NBA. Pacers prowadzą 2:1 – eksplozja radości w Indianapolis

NBA. Pacers prowadzą 2:1 – eksplozja radości w Indianapolis

NBA. Pacers prowadzą 2:1 – eksplozja radości w Indianapolis
Pacers - Thunder / foto: własne

Gainbridge Fieldhouse eksplodowała radością. Indiana Pacers pokonali Oklahoma City Thunder 116:107 w meczu nr 3 finałów NBA, wychodząc na prowadzenie 2:1 w serii do czterech zwycięstw. Po 24 latach od ostatniego meczu finałowego w tym mieście, kibice w Indianapolis znów poczuli, że to może być ich czas.

Choć przez trzy kwarty to Thunder prowadzili grę, Pacers nie dali za wygraną. W czwartej odsłonie gospodarze przejęli pełną kontrolę, wygrywając tę część meczu aż 32:18. Kluczowa była seria 22:8, która całkowicie wytrąciła Thunder z rytmu. Goście z Oklahomy w tej części trafili jedynie 6 z 17 rzutów z gry, popełniając 5 strat i nie trafiając ani jednej „trójki”.

Bennedict Mathurin, rezerwowy Pacers, był nie do zatrzymania – zdobył 27 punktów i wzniecił ogień, którego Thunder nie potrafili ugasić. Tyrese Haliburton był o włos od triple-double (22 pkt, 11 asyst, 9 zbiórek), a Pascal Siakam dołożył 21 oczek. Ławka Indiany zdobyła aż 49 punktów przy zaledwie 18 Thunder, co okazało się jednym z kluczowych elementów zwycięstwa.

Po stronie gości błyszczał Jalen Williams (26 pkt), wspierany przez Shai’a Gilgeousa-Alexandra (24) i Cheta Holmgrena (20).

Już przed rozpoczęciem spotkania napięcie było ogromne. Lider Thunder, Shai Gilgeous-Alexander, mówił:

Teraz naszym celem jest wyjście na prowadzenie 2:1. Zaczynamy tak naprawdę od zera

Rick Carlisle, trener Pacers podkreślał znaczenie kibiców:

Atmosfera w Oklahoma City była wyjątkowa, teraz potrzebujemy by nasi fani pokazali to samo. Muszą pomóc nam wznieść się na wyższy poziom

Od samego wejścia do Gainbridge Fieldhouse czuć było, że ten wieczór będzie wyjątkowy. Wypełniona po brzegi hala pulsowała w rytmie bębnów, okrzyków i śpiewów. Kibice Pacers w żółtych koszulkach stworzyli niepowtarzalną atmosferę. Przy każdej akcji McConnella czy Mathurina reakcje trybun były wręcz eksplozją radości. Skandowanie „M‑C‑C‑O‑N‑N‑E‑L‑L!” niosło się echem po hali.

Indianapolis żyło tym meczem na długo przed jego rozpoczęciem. Już godzinę wcześniej okolice hali były zatłoczone, a strefa kibica przy Bicentennial Plaza była pełna. Miasto świeciło się w barwach Pacers – żółto-granatowe flagi, okna, murale. Lokale w centrum oferowały „Pacers cocktails” i specjalne menu z nazwami nawiązującymi do graczy.

Po meczu Tyrese Haliburton nie krył dumy. 

Każdy z nas dołożył swoją cegiełkę do tego zwycięstwa. Nasza ławka była niesamowita. Wszyscy razem wywalczyliśmy to zwycięstwo

Po meczu centrum miasta zamieniło się w święto. Ludzie tańczyli, wiwatowali, odpalali race i śpiewali klubowy hymn. Dla wielu to było coś więcej niż mecz – to był powrót do nadziei, że po latach budowy drużyny i cierpliwości, Indiana może wreszcie zdobyć upragnione mistrzostwo.

Statystyki nie kłamią – drużyna, która wygrywa mecz nr 3 przy stanie 1–1, zdobywa tytuł w 80,5% przypadków. To oznacza, że Indiana Pacers właśnie wykonała ogromny krok w stronę upragnionego pierścienia. Teraz to Thunder muszą odpowiedzieć.

Kolejny mecz już w piątek 13 czerwca, ponownie w Indianapolis. Jeśli Pacers wygrają także Game 4, postawią rywali pod ścianą i otworzą drzwi do mistrzostwa po raz pierwszy w historii klubu.

Z Indianapolis, Łukasz Grabowski

Która drużyna wygra mistrzostwo NBA?
27 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Pacers
  • Thunder
  • Pacers
    12 głosów
  • Thunder
    15 głosów
Wczytywanie…