NBA. Chris Finch: „Jeśli wygramy mecz mając dwie asysty to będzie w porządku”
Po treningu 25 listopada trener Minnesota Timberwolves, Chris Finch, odniósł się do niskiej liczby asyst swojej drużyny. „Mamy dwóch zawodników, którzy w dużej mierze sami tworzą swoje sytuacje rzutowe. Kiedy podają piłkę, rzuty z dystansu nie wpadają tak często. To ma sens” – powiedział Finch, robiąc krótką przerwę. „Nie uważam tego za problem, jeśli mogę to tak ująć” – dodał chwilę później.
Chris Finch ponownie odniósł się do kwestii asyst, gdy jeden z dziennikarzy zadał mu pytanie wprost: Czy niska liczba asyst w drużynie Timberwolves to dla Pana problem?
„Najważniejsze jest zwycięstwo” – odpowiedział trener z lekkim uśmiechem. „Jeśli uda nam się wygrać, mając tylko dwie asysty, to w porządku. Oczywiście dążymy do tego, aby piłka krążyła szybciej, a rzuty były łatwiejsze. Wysoki wskaźnik asyst świadczy o zespołowej grze, co zawsze jest pozytywne. Ale to nie jest coś, co spędza mi sen z powiek” – zakończył Finch.
Słaby początek sezonu
Timberwolves wracali wówczas po minimalnej porażce z Boston Celtics (105:107), która – mimo przegranej – dawała pewne powody do optymizmu. Po tym meczu ich bilans wynosił 8-8, lecz kolejne dwie porażki sprawiły, że drużyna zanotowała najgorszy moment sezonu, z wynikiem dwa mecze poniżej granicy 50% wygranych.
Kluczowy zwrot
Po trudnym okresie zespół odpowiedział czterema kolejnymi zwycięstwami, które wyraźnie odzwierciedlały poprawę w grze zespołowej. Ruch piłki na boisku stał się płynniejszy, a większa liczba podań pozwoliła na bardziej efektywną ofensywę. Ta zmiana była kluczowym czynnikiem w poprawie wyników – od słabego bilansu 8-10 do imponującej serii czterech wygranych.
Lepsza współpraca w zespole i zwiększona liczba asyst pokazały, jak ważna jest równowaga między atakiem a obroną. Timberwolves wydają się coraz lepiej wykorzystywać te elementy, co może stanowić solidną bazę na kolejne mecze.