NBA: 4 wygranych i 4 przegranych tegorocznych wakacji

NBA: 4 wygranych i 4 przegranych tegorocznych wakacji

NBA: 4 wygranych i 4 przegranych tegorocznych wakacji
(Photo by Jesse D. Garrabrant/NBAE via Getty Images)

Offseason NBA utknął w martwym punkcie. Wciąż mogą czekać nas ruchy z udziałem takich graczy jak Lauri Markkanen czy Brandon Ingram, jednak od dłuższego czasu mamy na rynku posuchę. To chyba dobry moment, żeby dokonać pierwszej ewaluacji tegorocznej wolnej agentury. Które zespoły – na tym wczesnym etapie – można wstępnie uznać przegranymi, a które wygranymi tych wakacji?


🏆 Philadelphia 76ers

przyszli: P. George / C. Martin / E. Gordon / A. Drummond / KJ Martin / K. Lowry / R. Jackson
odeszli: D. Melton / T. Harris / B. Hield / N. Batum / P. Reed / M. Bamba / Ter. Smith

To chyba najbardziej oczywisty z kandydatów do wygranego wakacji. Trzeba docenić jednak nie tylko ruchy tego lata, ale podwaliny pod te ruchy. Sixers od lat konsekwentnie podpisywali umowy tak, by tego lata mieć „carte blanche” – ważną umowę miał tylko Joel Embiid, a na przedłużenie zgodził się Tyrese Maxey. Poza tym było tylko wolne miejsce i pieniądze do wydania.

No i Sixers zrobili z tych pieniędzy pożytek. Paul George nie jest już gwiazdą największego formatu, a jego zdrowie bywa znakiem zapytania, ale to wciąż gwiazda – trzecia gwiazda dodana do duetu Embiid-Maxey. Gracz z całą pewnością z wyższej półki, niż grający w tym miejscu dotychczas Tobias Harris.

Pieniądze Sixers oraz nowy tercet gwiazd stały się magnesem na solidnych wolnych agentów. Za niewielką kasę przyszedł Caleb Martin, który razem z Kellym Oubre i KJ Martinem stworzą bardzo mocny, defensywny zestaw skrzydłowych. Dopisali weterani: wciąż przydatny z ławki (niedoceniany!) Andre Drummond, Eric Gordon w roli strzelca, Lowry i Jackson na rozegraniu… Ściągnęli jak ćmy do światła.

Oczywiście, nie można pominąć bardzo ważnej kwestii: Ten sezon Sixers będzie dużym, dużym znakiem zapytania. Ani Joel Embiid, ani Paul George nie są znani z tego, że potrafią wytrwać cały sezon w zdrowiu. Może się okazać – i nie będzie to wielkim zaskoczeniem – że na w Playoffach nie zagrają w pełnym składzie.

Trzeba sobie jednak zadać pytanie: Czy dysponując wolną przestrzenią i kasą do wydania, Sixers mogli zrobić tego lata coś lepiej? Czy byli wolni agencji, którzy byliby lepszym wyborem niż Paul George?

Stawiając 50 PLN na mistrzostwo NBA 2024/25 dla 76ers, możesz wygrać 396 PLN
kurs z dnia: 5.08.2024
Kurs: 9.00
możesz zagrać
+18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie.


🏆 Dallas Mavericks

przyszli: K. Thompson / N. Marshall / Q. Grimes
odeszli: D. Jones Jr. / T. Hardaway Jr. / Jo. Green / G. Brown III

Transfer Klay’a Thompsona może być rzadkim przykładem, w którym obie strony zyskują na wymianie. Tym, co powstrzymuje przed umieszczeniem w tym zestawieniu Warriors, są ich ambicje. Jasne – Buddy Hield, De’Anthony Melton i Kyle Andrson są nadwyżką nad Thompsonem i Chrisem Paulem, ale nie jest to nadwyżka, która pozwoli im wskoczyć na poziom wyżej – pominąć walkę o Play In i powalczyć jeszcze o tytuł w ostatnich sezonach Stepha Curry’ego.

Z perspektywy Dallas wygląda to nieco inaczej. Klay Thompson – jeśli jego forma będzie choćby przyzwoita – będzie ofensywna nadwyżką nad każdym graczem, którego tego lata oddali. Może łatać problem, który bywał widoczny w udanych przecież dla nich Playoffach – atak w zbyt dużej mierze oparty o punkty zdobywane przez Doncicia i Irvinga.

Utrata Josha Greena i zwłaszcza Derricka Jonesa Jr. może boleć. Biorąc jednak pod uwagę, że pozyskani w zamian Marshall i Grimes to na papierze jeszcze lepsi obrońcy…

…Okazuje się, że Mavs dokonali subtelnej poprawy rotacji. Poprawy, która może przenieść ich z poziomu drużyny zdolnej do awansu do Finałów, na poziom drużyny zdolnej do powalczenia o tytuł.


🏆 Oklahoma City Thunder

przyszli: I. Hartenstein / A. Caruso
odeszli: J. Giddey / V. Micic / T. Mann / L. Waters III / G. Hayward / B. Biyombo

Na pierwszy rzut oka mamy tu dużo nazwisk w rubryce „odeszli” i mało w rubryce „przyszli”. To, co dzieje się jednak w Oklahomie, to krystalizowanie się składu. Ławka była mocną stronę tej ekipy w zeszłym sezonie, ale można zastanawiać się, czy nie była aż za długa. Szkoda byłoby dawać większe pieniądze takim graczom jak Mann czy Waters III, kiedy byliby to i tak gracze 10-12 w rotacji.

Skład Thunder się uszczuplił, ale tylko pod względem liczebności. Te nazwiska zastąpią debiutanci – Dillon Jones, Ajay Mitchell, czy Nikola Topic, kiedy wyzdrowieje. Ważniejsze jest, by zwrócić uwagę na tych, którzy przyszli. Jeśli ten rozwijający się w zastraszającym tempie skład miał w zeszłym sezonie jakieś problemy, to była to skuteczność na zbiórce. Wciąż jeszcze chudy i nie najlepiej zbierający Chet Holmgren miał za sobą niewysokiego Jaylina Williamsa. W trakcie sezonu OKC musieli ratować się Bismackiem Biyombo. Tymczasem Isaiah Hartenstein jest na papierze idealnym rozwiązaniem ich kłopotu. Duży, silny, dobrze zbierający, dobrze podający (!) i nie oddający wielu rzutów. Pozwoli zastawić deskę, będzie bronił w pomalowanym i przesunie Holmgrena na czwórkę, gdzie łatwiej będzie mu korzystać z mobilności.

Innym kłopotem Thunder mogło być zbyt wiele rąk do kozłowania piłki. Oprócz Shai Gilgeous-Alexandra był rozgrywający z pozycji czwórki Jalen Williams, oraz Josh Giddey. Zwłaszcza ten ostatni był kłopotem – jego brak rzutu mocno blokował przestrzeń, kiedy ten nie miał piłki w rękach. Oddano go więc 1 do 1 za Alexa Caruso – zadaniowca idealnego, jednego z lepszych obwodowych obrońców ligi, w ogóle nie wymagającego piłki w rękach, rzucającego lepiej niż Giddey.

Ruchy właściwie idealne… A klub wciąż zachowuje jeszcze wolne miejsce w składzie. Miarą ich sukcesu tego lata jest fakt, że nie muszą go wykorzystywać.


🏆 New Orleans Pelicans

przyszli: D. Murray
odeszli: J. Valanciunas / D. Daniels / L. Nance Jr. / N. Marshall / E. Liddel / D. Seabron

Trudno już teraz określić Pelicans zwycięzcami, ale trzeba zauważyć, że są na bardzo dobrej drodze do umownego „wygrania” offseason. Wszystko dzięki świetnemu transferowi po Dejounte Murray’a, w którym nie oddali dużo, a dzięki któremu pozyskali dokładnie to, czego było im trzeba. Rozgrywającego z zacięciem defensywnym, z potencjałem na 20+ punktów co mecz, a na dodatek z zadatkami na mentalnego lidera zespołu, bo i tego momentami zdawało się brakować. Pelikany wykonały świetny transfer… A nawet nie zaczęli jeszcze realizować swoich podstawowych założeń na te wakacje.

Plan Nowego Orleanu był stosunkowo jasny. Kończyła się umowa Jonasa Valanciunasa – planem było dać mu odejść i znaleźć w jego miejsce centra defensywnego, lepiej pasującego do Ziona Williamsona – najlepiej takiego, który nie będzie marudził, kiedy w kluczowych momentach jako center grać będzie Zion. Tego jeszcze nie udało się zrealizować.

Po drugie, na rozwiązanie wciąż czeka kwestia Brandona Ingrama. Pierwotnie pomysł był taki, by handlować ostatnim rokiem umowy zawodnika – tak, by uniknąć płacenia mu zbyt dużych pieniędzy w ramach przedłużenia. Pieniądze te Pelicans chca zachować na przedłużenie umowy z utalentowanym Trey’em Murphym III. Okazało się jednak, że nie tak łatwo znaleźć chętnych na tak podatnego na kontuzję, chimerycznego strzelca, któremu zaraz będzie trzeba zapłacić duże pieniądze jak Ingram.

Obecnie jednak nawet, gdyby Ingrama udało się oddać w wymianie za przyzwoitego centra – choćby znacznie poniżej realnej wartości Ingrama – jednocześnie podpisując przedłużenie z Trey’em Murphym, to już można powiedzieć, że Pelicans wychodzą z wakacji wyraźnie mocniejsi, niż w nie weszli. Trzeba tu jednak postawić kropkę nad i.

Kto jak do tej pory wygrywa Offseason?
231 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • 76ers
  • Mavericks
  • Pelicans
  • Thunder
  • 76ers
    103 głosów
  • Mavericks
    51 głosów
  • Pelicans
    13 głosów
  • Thunder
    64 głosów
Wczytywanie…

Jeśli masz innych kandydatów na największych wygranych, pisz w komentarzu!

Teraz jednak pora spojrzeć w zupełnie innym kierunku. Nie wszystkim się tegoroczne wakacje układają po ich myśli. Są zespoły, które albo nie są w stanie dokonać potrzebnych zmian, albo dokonują zmian, które trudno uznać za korzystne. Sprawdźmy kto nie radzi sobie tego lata:


Los Angeles Lakers

przyszli:
odeszli: T. Prince / S. Mays

Na ulicach cicho sza, na chodnikach cicho sza
Nie ma DeRozana, nie ma Klay’a Thompsona…

Powiedzieć, że mamy w Lakers ciche lato, to jak nic nie powiedzieć. Do Los Angeles Lakers nie przyszedł jak do tej pory jeszcze nikt – dosłownie NIKT poza wybranymi w drafcie debiutantami, z których jeden jest kiepsko radzącym sobie w Lidze Letniej synem LeBrona Jamesa. Reszta to ruchy mające na celu pozostawić w składzie dotychczasowych graczy. Tak więc oprócz ponad 100 baniek za kolejne dwa lata LeBrona, mamy prawie 19 milionów za rok D’Angelo Russella, 32 miliony za 4 lata Maxa Christie, czy po 2,5 miliona za rok Jaxsona Hayesa i Cama Reddisha. Czy są to złe kontrakty? Raczej nie – ale nie są to też wzmocnienia. To utrzymanie status quo drużyny, która w zeszłym sezonie ledwo weszła do Playoffów i odpadła po pierwszej rundzie, będąc bez większych szans przeciwko Nuggets. Sumarycznie sporo kosztujące status quo.


Atlanta Hawks

przyszli: D. Daniels / L. Nance Jr. / C. Zeller
odeszli: D. Murray / AJ Griffin / S. Bey / D. Windler

Atlanta Hawks zapowiadali się na zespół, który może dokonać tego lata największych ruchów. Nie takich, które wyniosą ich na wyższy, mistrzowski poziom, bo po latach playoffowych rozczarowań wydawało się to już niemożliwe. Duet Trae Young & Dejounte Murray po paru wspólnych sezonach wyglądał jak wypalona już, niesprawna formuła, którą należy zmienić. Zmiana ta potencjalnie mogła prowadzić do zupełnej przebudowy.

Mogła, bo były ku temu warunki. Hawks – pomimo niewielkich matematycznych szans – wylosowali pierwszy pick tegorocznego draftu, a w składzie mają kilku wciąż jeszcze młodych, utalentowanych gości, na których warto postawić: Czy to Jalen Johnson, czy Onyeka Okongwu lub Kobe Buffkin. Oddanie zarówno Yaounga jak i Murray’a – w zamian za picki i młodzież – wyglądało kusząco jak nigdy.

Nic z tych rzeczy.

Atlanta Hawks – owszem – oddali Dejounte Murray’a i otrzymali w zamian młodzież i picki. Wybory w pierwszej rundzie draftu 2025, a zwłaszcza ten w 2027 – zastrzeżony w TOP4 gorszy z picków Pelicans i Bucks – nie robią dużego wrażenia. Zwłaszcza w kontekście innych ruchów, w których zespołu potrafią wyłożyć całą masę picków, jak choćby Knicks, którzy oddali 5 pierwszorundowych wyborów za Mikala Bridgesa. Hawks za Murray’a dostali dwa przeciętne, w pakiecie z niezłym, ale tylko niezłym Dysonem Danielsem, czyli 21-letnim utalentowanym obrońcą. Larry Nance Jr. – choć to solidny zadaniowiec – nie sprawia, że transfer ten jest dla Hawks lepszy.

Atlanta oddała Murray’a dość tanio, zatrzymując jednocześnie Trae Younga. Osłabili swój obecny skład, nie idąc przy tym za ciosem. Jasne – mogli bardzo chcieć Younga oddać, ale rynek mógł rozczarować ich ofertami, bądź ich brakiem. Nie zmienia to jednak faktu, że Hawks stanęli w rozkroku… A w zasadzie stanęli w jeszcze szerszym rozkroku.

Trzeba tu oczywiście zaznaczyć, że Offseason trwa, a transferów dokonywać można aż do lutego. Możliwe, że nabywca na Yonga w końcu się znajdzie, że razem z nim odejdą resztki starego składu jak Capela czy Bogdanovic, a Atlatna powita długo wyczekiwaną przebudowę. Szanse jednak raczej maleją niż rosną.


Miami Heat

przyszli: A. Burks
odeszli: C. Martin / D. Wright / O. Robnson / J. Cain / C. Swider / A. Williams

Największe zmiany w składzie Heat w te wakacje poczynił nie manager Pat Riley, a czas. Kolejny rok w metryce 34-letniego Jimmiego Butlera i 35-letniego Kevina Love sprawia, że zespół stał się realnie słabszy. Love zalicza obniżkę formy od dłuższego czasu – ta Butlera zaczęła być dostrzegalna w minionym sezonie i istnieje realne zagrożenie, że zacznie postępować.

Zwłaszcza, że klub nie dokonał realnie żadnych wzmocnień po rozczarowującym sezonie zakończonym na pierwszej rundzie playoffów.

Z małych sukcesów, udało się zatrzymać Haywooda Highsmitha. Także dzięki czasowi. – Higshmith nie doczekał się lepszych ofert na rynku. Lekki żarcik, ale poza tym Heat zanotowali w istocie same straty: Caleb Martin, Delon Wright, Orlando Robinson – to wszystko wartościowi gracze rotacyjni.

W Miami nie wydarzyło się jak do tej pory nic, co mogłoby sprawić, że zespół stanie się lepszy. Jedyna nadzieja w tym, że wybrany z 15. numerem draftu Kel’El Ware będzie naprawdę dobry – a zanosi się na to, że może być. Musiałby jednak rozegrać naprawdę imponujący debiutancki sezon, żeby w pojedynkę utrzymać Heat na zadowalająco wysokim poziomie.


Chicago Bulls

przyszli: J. Giddey / Jal. Smith / C. Duarte
odeszli: D. DeRozan / A. Caruso / A. Drummond

W przypadku Bulls mamy casus nieco podobny do Hawks. Grający ze sobą od lat skład, który nie jest w stanie wywalczyć nic więcej. Skład, który trzeba rozbić, a którego rozbicie idzie jak po grudzie i ostatecznie może utknąć w martwym punkcie jak niejedna polska budowa.

Zniecierpliwiony już DeMar DeRozan po prostu odszedł – fakt, że Bulls dostali w zamian cokolwiek wynika tylko z faktu, że podpisujący z nim nowy kontrakt Kings potrzebowali sign’n’trade, żeby zmieścić DeMara do salary cap. Dwa drugorundowe picki i Chris Duearte to oczywiście więcej niż nic, ale niewiele więcej.

Odejście DeRozana to jednak krok w kierunku przebudowy. Krok, którego następstwem muszą być kolejne – inaczej nie uda się dojść do celu. Tymczasem rynek jest bezwzględny dla LaVine’a i Vucevicia. Ich wysokie kontrakty – według wszystkich ostatnich doniesień – są absolutnie niewymienialne. Ofert brak. Na tym etapie Bulls najpewniej oddaliby już swoich liderów za cokolwiek – byleby wejść w utęsknioną przebudowę.

Tymczasem Byki zostają z kilkoma zdolnymi, młodymi graczami (Pat Williams, Josh Giddey, Matas Buzelis), ale i dwójką niebroniących, zarabiających duże pieniądze graczy, których jedyną funkcją obecnie jest pozbawienie zespołu szans na wysokie picki w drafcie. Jak kiepscy dla wygrywania nie byliby LaVine i Vucevic, z ich talentem trudno będzie wygrać mniej niż 25-30 meczów. Bolesne – zwłaszcza przed draftem 2025, w którym Cooper Flagg wygląda na potencjalną mega-gwiazdę, a za nim roi się od potencjalnych „tylko-gwiazd”.