Najlepsze i najgorsze kontrakty początku offseason NBA 2021
Offseason dopiero co wystartował kilka dni temu, ale już niewielu interesujących graczy pozostało na rynku. Ostatecznej dezycji nie podjął Kawhi, ale liga chyba mu uciekła i będzie musiał zostać w Clippers. Wciąż nie wiadomo co z Reggiem Jacksonem, zastrzeżonym Lauri Markkanenem, nieznane są też losy Dennisa Schroedera. To jednak kilka wyjątków. Większość wolnych agentów zdążyła już swoje podpisać i można wstępnie pokusić się o jakąś ocenę tego, co podpisano powyżej, a co poniżej wartości. Ocenić oczywiście zupełnie subiektywnie – jeśli jakiegoś oczywistego nazwiska nie ma na liście, albo jakieś zostało ocenione absurdalnie nietrafnie, komentarze są jak zwykle do Waszej dyspozycji!
Opinię oznaczono przy każdym kontrakcie stosownym kolorem.
Suns: Chris Paul – 120M $ / 4 lata
Zaskoczenie? W pierwszej chwili pomyślałem – jak chyba wszyscy – że to ogromna kasa dla 36-letniego weterana. Kluczowe są jednak szczegóły. Okazuje się, że z tych 120 milionów, gwarantowane są jakieś 72 miliony. Sezon 2023/24 jest zagwarantowany tylko w 50%, więc 38-letni wówczas Chris Paul zamiast 31 milionów, może dostać trochę ponad 15 milionów. Zakładając, że salary cap do tego czasu trochę podrośnie, mogą to być (zależnie od jego zdrowia) przyzwoite pieniądze. Sezon 2024/25 z kolei, czyli ostatni rok tej umowy, jest w całości opcją zespołu – Suns zadecydują więc, czy zapłacić 39-letniemu CP#3 ponad 33 miliony dolarów, czy wypuścić go na rynek wolnych agentów. Jaką decyzję podejmą? Tego można się już dziś chyba domyślać.
Finalnie można więc uznać, że jest to dla Suns 3-letnia umowa za 72 miliony, z czego około 55 milionów to płatność za dwa najbliższe lata. W tym kształcie wygląda to sensownie. Tak właśnie Suns udało się nie tylko utrzymać skład, który wywalczył awans do Finałów (Camerona Payna też zatrzymano i to na świetnych warunkach), ale też uzupełnić największą lukę, czyli rezerwowego centra – olimpijczyk JaVale McGee podpisał za okazyjną cenę 5 milionów za rok. Na poważne wzmocnienia nie będzie już wiele miejsca w kolejnych latach, ale biorąc pod uwagę, że to ekipa pełna młodych, mających pole do rozwoju graczy, składa się to wszystko w całość.
Knicks: Evan Fournier – 78M $ / 4 lata
W drużynie, która chciałaby walczyć o najwyższe cele, Evan Fournier byłby pewnie rezerwowym. W ataku niczego mu nie brakuje – może poza trochę większą regularnością. Trudno jednak trzymać w pierwszym składzie mocnego zespołu zawodnika, który jest na tyle ograniczony w defensywie. Wyobrażacie sobie, że Knicks – pod Tomem Thibodeau czwarta najlepsza defensywa w lidze – przyszły sezon rozpocznie z backcourtem Kemba-Fournier w wyjściowym składzie?
Na ruchy Knicks jako trochę rozrzutne spojrzeć trzeba szerzej. 20 milionów za sezon dla Fourniera to za dużo. Ponad 10 milionów za sezon dla rezerwowego centra Nerlensa Noela to dużo (O ile mniej dostał McGee – to powinny być porównywalne umowy). Niespełna 15 milionów za sezon dla rezerwowego, mocno już spranego Derricka Rose’a – z całym szacunkiem – to za dużo. Zrozumiałe, że trzeba dobić do salary cap floor i jakoś te pieniądze wydać, kiedy nie da się akurat ściągać najlepszych graczy. Knicks po najlepszym sezonie od lat chcieli też po prostu zachować ten skład i nie ryzykować spadnięcia znów w przeciętność. To jasne – motywacja jest jak najbardziej zrozumiała. Problem w tym, że te trzy umowy są trzyletnie. Za trzy lata Knicks będą płacić łącznie ponad 47 milionów dolarów za trzech zadaniowców po trzydziestce.
Knicks: Kemba Walker – 8M $ / rok
Przy tych kilku przepłaceniach, udało się trochę nadrobić tym ruchem z Kembą. Wiadomo, że najlepsze lata ma on za sobą, że nie dostarczy Tomowi Thibodeau topowej obrony, że jego stan zdrowia budzi wątpliwości. To jednak wciąż naprawdę solidny ofensywny kozłujący, wart więcej niż te 8 milionów. Zdrowy Kemba to wciąż zawodnik na przynajmniej 20 punktów i 5 asyst w meczu. No i należy pamiętać, że finansowo ten podpis nie tylko się zwróci, ale powinien przynieść sporo dochodu. Walker jest z Nowego Jorku, to postać lubiana w MSG, człowiek z kilkoma występami w All-Star Game na koncie. Koszulki będą sprzedawać się dobrze – jeszcze rok temu Kemba był w top15 najlepiej sprzedających koszulki zawodników w NBA. Dobrze będą się też sprzedawać bilety na nieprzegrywających wszystkiego Knicks, z takimi nazwiskami jak Derrick Rose, Kemba Walker, czy Julius Randle. W tym aspekcie nazwiska grają swoją rolę.
Jazz: Mike Conley – 72,5M $ / 3 lata
Trudno jest jednoznacznie negatywnie oceniać ten kontrakt, znając pełen kontekst. Sytuacja w jakiej znaleźli się Jazz niejako wymusiła na nich spełnienie finansowych żądań Conley’a. Z koszykarskiego punktu widzenia jasnym było, że drużyna potrzebuje mocnego rozgrywającego u boku Donovana Mitchella. Eksperymenty, w ramach których to Mitchell był głównym rozgrywającym koniec końców nie wypaliły. Problem polegał na tym, że Jazz nie mieli w salary miejsca na żadnego powyżej-przeciętnego playmakera. Jako że do Conley’a Utah posiadali prawa Birda, mogli przyjąć jego nową umowę z przekroczeniem granicy salary cap. Siłą rzeczy był to więc jedyny solidny rozgrywający, na którego mogli sobie pozwolić nie oddając w zamian jakości (tylko gotówkę w ramach sporego podatku).
Chociaż nie było innego wyjścia, to wciąż jest to wysoki, trzyletni kontrakt dla 33 letniego zawodnika, który od 10 lat gra średnio około 70% meczów w sezonie. Jeśli wierzyć doniesieniom, jest to kontrakt bez żadnych kwot niegwarantowanych ani opcji, więc w wieku 36 lat będą płacić mu około 26 milionów dolarów. To samo w sobie nie byłoby wcale tak złe, gdyby nie fakt, że praktycznie zamyka im to drogę do realnych wzmocnień czy przetasowań w kolejnych kilku sezonach. Jazz będą walczyć o sukcesy w takim samym, albo bardzo podobnym kształcie jak teraz. Czy Jazz w obecnym kształcie mają szansę powalczyć o tytuł? Moim zdaniem jeszcze jakiegoś elementu brakuje – a kontrakt dla Conley’a odbiera możliwość dodania 'tego czegoś’. Główną różnicą pomiędzy podpisaniem Conley’a przez Jazz, a Paula przez Suns, jest taka, że w Jazz nie ma wielu młodych graczy, którzy na przestrzeni kolejnych sezonów mogą stać się wyraźnie lepsi.
Suns: JaVale McGee – 5M $ / rok
To jest to – Robert Sarver zobaczył, gdzie były największe braki w jego ekipie, po czym wziął i te braki uzupełnił. Wydaje się, że co do zasady trzeba iść na ustępstwa – albo cena, albo jakość. No ale są wyjątki. Świeżo upieczony olimpijczyk, JaVale McGee, weźmie tylko 5 milionów dolarów za rok gry, wchodząc w buty zmiennika Deandre Aytona, którego tak bardzo brakowało. Tym między innymi Suns przegrali Finały z Bucks – brakiem długości ramion. Te McGee ma bardzo długie i z roku na rok coraz sensowniej je wykorzystuje w obronie. Niesamowite, że taki Theis dostał 36 milionów, Holmes 55 milionów, a McGee wziął piątkę za rok.
Spurs: Doug McDermott – 42M $ / 3 lata
Dużo w tym stereotypów, wiem, ale McDerrmott to blisko 30-letni, nieatletyczny biały gość z Indiany. Choć to naprawdę niezły koszykarz, istnieje duża szansa, że wielu mniej wkręconych w NBA kibiców nawet niespecjalnie go kojarzy. Ten ma jednak za sobą najlepszy sezon w karierze, w którym notował średnio 13,6 punktu na 53,2% skuteczności z gry. Jeśli dostanie więcej minut (grał po 24 na mecz, najczęściej z ławki), stać go nawet na więcej. Nie jest to jednak zawodnik za 15 milionów. W mocnym zespole nie będzie pierwszą, drugą, ani nawet trzecią opcją. W niezłej tylko Indianie był szóstą opcją.
Znów – Spurs mieli do wydania masę kasy i na kogoś musieli ją wydać. Kawhi Leonarda raczej by do siebie nie ściągnęli. Postanowili więc zainwestować w klasycznych zadaniowców, ale znowu – czy jest potrzeba płacenia McDermottowi przez aż 3 lata?
Heat: Victor Oladipo – 2,4M $ / rok
To wygląda jak dobra okazja. Czy po tych wszystkich problemach zdrowotnych Victor Oladipo będzie jeszcze w stanie zbliżyć się choćby do tego poziomu, który prezentował? Cóż, jest to mocno wątpliwe. Przez trzy ostatnie sezony nie przekroczył bariery 40 meczów. W minionych rozgrywkach grał w barwach aż 3 klubów i trzeba uczciwie przyznać, że 20 meczów w Rockets było w jego wykonaniu bardzo obiecujących. Problem polega na tym, że był to słaby zespół, w którym łatwo błyszczeć, a poza tym było to tylko 20 meczów, które z resztą przeplótł 10 opuszczonymi meczami. Może nie być już w stanie prezentować się dobrze na przestrzeni całego sezonu w zespole z czołówki.
Może nie być już w stanie, a może akurat będzie w stanie dać coś pozytywnego od siebie. Nawet gdyby najoptymistyczniejszym scenariuszem miało być kilkanaście meczów na 20 punktów, to w końcu mówimy o tylko 2 milionach dolarów. Koniec końców, gdyby Oladipo wyglądał słabo, nie będzie żal posadzić go z takim kontraktem na ławkę. Za tę sumę zawsze łatwo zaryzykować.
Heat: Duncan Robinson – 90M $ / 5 lat
Tu z kolei Heat szastnęli kasą. Co do zasady, kierunek ruchów klubu jest zrozumiały – Pat Riley postanowił pójść all-in. Ściągnięcie Kyle’a Lowry’ego na nowej umowie, wielkie przedłużenie dla Jimmiego Butlera, podpisanie PJ Tuckera i Markieffa Morrisa, czy w końcu zatrzymanie Dewayne’a Dedmona i Duncana Robinsona. Wydano sporo pieniędzy, by upewnić się, że skład na przyszły sezon będzie lepszy, niż w minionym sezonie. To się akurat udało.
Kontraktami dla Lowry’ego i Butlera wpędzili się jednak Heat w pewną pułapkę. Razem z wchodzącym w życie przedłużeniem kontraktu Bama Adebayo, będzie to zajmować mnóstwo miejsca. Dodawanie do tej trójki kolejnych wzmocnień w kolejnych latach będzie raczej niemożliwe – zwłaszcza przy zarabiającym blisko 20 milionów dolarów za sezon Robinsonie. Gdyby była większa nadzieja na to, że się on rozwinie, że stanie się wszechstronniejszym graczem – ale on ma już 27 lat i na koniec kontraktu będzie 31-letnim weteranem.
Bucks: Bobby Portis – 9M$ / 2 lata
To jest fajna historia. Odrzucił wartą 3,8 miliona dolarów opcję gracza – jak się zdaje, by poszukać wyższych zarobków. Rzekomo jednak odrzucił dwie spore oferty: od Heat i Mavericks, by przyjąć niższą, wartą 9 milionów za dwa lata od Bucks. Finalnie więc zarobi podobne pieniądze, jakie miał w opcji, ale zostanie na rok dłużej w klubie, który bardzo polubił. Okazuje się, że nie zawsze wygrywa oferta najwyższa.
Portis to postać drugoplanowa w mistrzowskich Bucks, ale nie oznacza to, że postać nieistotna. Jako rezerwowy center zdobywał średnio 11,4 punktu i 7,1 zbiórki w niespełna 21 minut na parkiecie. Jego wzrost i siła były istotne dla nowego modelu gry Bucks, w którym większy nacisk kładziony był właśnie na grę bliżej obręczy. Sprawdzony grajek za kwotę bliską minimum, bardzo dobry deal. Po zdobyciu mistrzostwa zawodnicy z reguły szukają już raczej finansowego zabezpieczenia.
Rockets: Daniel Theis – 36M $ / 4 lata
To nie tak, że 9 milionów za sezon dla Theisa to jakaś wielka kasa. Sęk w tym, że ten Theis jest w Rockets kompletnie niepotrzebny. Właściwie będzie tylko blokował miejsce dla podkoszowego duetu Christian Wood/Usman Garuba. Wood i Garuba uzupełniają się świetnie – jeden jest wszechstronny w ofensywie, drugi wszechstronny w defensywie, obaj są mobilni i mogą zmieniać. Wszystko wydaje się zgadzać. Może kontrakt dla Theisa miałby sens, gdyby Rockets wiedzieli, że Garuba nie może jeszcze dostawać dużych minut w NBA. Ale Rockets przecież nie grają o żadne zwycięstwa, tylko o rozwój młodych i ewentualnie kolejne picki. Wood i Theis to też raczej średnie połączenie i ich minuty razem nie powinny wyglądać dobrze. Znów – na coś trzeba było tę kasę wydać, ale cztery lata sprawiają, że prędzej czy później zostaną z tym niepotrzebnym Theisem, którego będzie trzeba wymienić. Może za trzy lata jego schodzący kontrakt będzie dobrym assetem w wymianie, a ja się tylko czepiam?