Nagły rozkład Sixers – czy historia pisze się na naszych oczach?
Doc Rivers jest na tropie czegoś wielkiego. Przegrywanie serii, w których prowadził 3-1 już mu spowszedniało. Dokonał tego przecież aż trzykrotnie. Teraz ma apetyt na większą historię – chce zostać pierwszym trenerem w historii NBA, który przegrał po prowadzeniu w serii 3-0.
Żarty na bok. To, jak odwróciła się dynamika serii Raptors z Sixers jest niewiarygodne. To oczywiste, że są czynniki, które po części to tłumaczą. Podstawowym jest oczywiście kontuzja kciuka Joela Embiida, która sparaliżowała jego poczynania w połowie serii. Ale czy to naprawdę wszystko wyjaśnia? Mało było w historii kontuzji, które zabierały zespołom kluczowych graczy? Koniec końców Embiid nie siedzi na ławce. On gra – z trudem, bo z trudem, ale gra. A tu ekipa, która trzy pierwsze mecze wygrała z duża pewnością, nagle traci swoje atuty.
Tu rodzi się teza – Philadelphia 76ers polegają na Joelu Embiidzie tak, jak nie polega na swoim liderze żadna inna ekipa w lidze.
Mavericks jakoś dali sobie radę przez te kilka meczów bez Doncicia przeciwko Jazz. Czy skład osobowy Mavs jest wyraźnie lepszy od tego Sixers? Czy Jazz są znacznie słabszym rywalem niż Raptors? W obecnej formie może są słabsi, ale rozumiesz w czym rzecz – po kontuzji Embiida Sixers zniknęli.
Zasadnym byłoby zadanie teraz pytania: Gdzie jest James Harden? Po to został sprowadzony do Philly, żeby Joel Embiid otrzymał wsparcie w trudnych momentach. Właśnie w takich momentach, jak ten teraz. James Harden tymczasem rozgrywa wybitnie nie-gwiazdorską serię. Jego średnie przy 40 minutach spędzanych na parkiecie wynoszą 18,4 punktu, 4,8 zbiórki, 9,2 asysty, a to na miernej skuteczności 37,3% z gry. Ostatnio słabsze Playoffy grał jeszcze jako zawodnik Thunder. Jako rezerwowy.
On sam jest tego świadomy. Po ostatnim meczu na zaledwie 15 punktów został zapytany, czy Raptors zrobili wszystko, żeby zmusić go do pudłowania rzutów. Odpowiedział wymownie:
„Oddałem 11 rzutów.”
– James Harden
Joel Embiid też nie oszczędził Hardena po ostatnim występie:
„Mówię to przez cały sezon, od kiedy [James Harden] tu trafił – musi być agresywniejszy, musi być sobą. To nie jest tak naprawdę moja robota – to trener powinien z nim porozmawiać, powiedzieć mu, żeby oddawał więcej rzutów. Zwłaszcza, jeśli rywale będą kryli mnie w taki sposób, w jaki kryją. Ale to naprawdę nie jest moja robota.”
– Joel Embiid
On naprawdę brzmi, jakby miał tego dosyć. Dodaje jednak, że sytuacja nie jest tak dramatyczna – trzeba tylko poprawić to i owo:
„Nic nam nie jest. No wiesz, przepis jest dalej ten sam. Nie trać piłki, zbieraj w ofensywie. Zdecydowanie musimy być lepsi defensywnie, grać bardziej razem. Czuję, że było w defensywie kilka takich posiadań, w których nie byliśmy w tempo, nie mieliśmy odpowiedniego wsparcia od siebie nawzajem.”
– Joel Embiid
To, że trzeba poprawić aspekt defensywny, to cenna uwaga. Niestety – słaba defensywa w ostatnim meczu była w bardzo dużej mierze spowodowana postawą samego Embiida. Trochę go usprawiedliwia, bo gra z kontuzją, ale czy to wygląda jak Joel Embiid?:
Albo to:
Albo to:
Z resztą sami zobaczcie, jak wygląda shot chart Raptors, jak zielono jest tam w środeczku:
Niestety – postawa dość biernego minionej nocy Embiida przyczyniła się do tego, że skuteczność Raptors (zwłaszcza spod kosza) była tak wysoka. Koniec końców jednak Raptors zdobyli przecież tylko 103 punkty. Wystarczyło zdobyć więcej, czyli nie tak wcale dużo. Sixers jednak przy Joelu Embiidzie, który zdobywa skromne jak na siebie 20 punktów i Jamesie Hardenie, który oddaje śmieszne 11 rzutów (z których tylko 4 udaje mu się trafić), nie mają już siły rażenia. Trzeba oddać Tobiasowi Harrisowi, że gra niezłą serię. Notuje średnio 17,6 punktu, trafiając aż 45,5% za trzy. Tyrese Maxey też zdobywa średnio ponad 20 punktów. Dalej nie ma jednak nic.
„To był okropny występ w naszym wykonaniu. Okropny ze względu na sam nasz brak zaangażowania. To jest najgorsze.”
– Tobias Harris
Sixers w tych Playoffach grają średnio 10 minut na mecz ustawieniami rezerwowymi. To zdecydowanie najmniej w stawce. Minionej nocy cała ławka złożyła się na 4/15 trafień z gry, czyli całe 11 punktów. Sam Precious Achiuwa zdobył dla Raptors 17 punktów z ławki, trafiając 7/11. Najboleśniejszym elementem tej nieudolnej ofensywnie rotacji zadaniowców jest chyba Mattise Thybulle. Jeden z najlepszych obrońców indywidualnych w całej lidze, bez cienia wątpliwości. W tej serii jednak powiedzieć, że nie istnieje, to jak nic nie powiedzieć. Dwa mecze w Toronto opuścił z powodu braku szczepienia, teraz seria wraca do Toronto, więc go nie zobaczymy. Jeśli jednak dojdzie do meczu numer 7 w Filadelfii, niewykluczone, że trener Rivers już go nie wystawi. W wypowiedziach dla mediów stara się jednak usprawiedliwiać swojego gracza:
„To dla Matisse’a trudna sytuacja. Siedzisz przez dwa mecze i nagle wchodzisz i słuchaj… No nie wiem. To jest trudna sytuacja.”
– trener Doc Rivers
Zobaczcie o ile łatwiejsza jest dla Raptors gra, kiedy Thybulle jest na parkiecie. O ile mnie muszą myśleć o tym, jak rotować w defensywie, co zazwyczaj jest niezwykle istotne przy tego typu obronie, jaką grają. Tego typu, czyli obronie skupionej na podwojeniach:
Jak zwykle Pascal Siakam rzucił wszystko co miał obecnie do roboty, żeby podwoić Embiida tyłem do kosza – jakby ten był zostawionym w domu włączonym żelazkiem. Takim bez systemów bezpieczeństwa, które same żelazko wyłączają po chwili, oczywiście. Ważne jest jednak zachowanie Preciousa Achiuwy, który biegł za pilnowanym przez siebie Thubyllem wzdłuż linii końcowej. Mniej więcej tutaj podjął decyzję, że nigdzie dalej nie idzie – zostaje pod koszem, w celu dojścia z dodatkową pomocą, gdyby Embiid jakoś to minął, albo – co bardziej prawdopodobne – spróbował podać do ścinającego z drugiej strony:
Piłka ostatecznie trafia do Thybulle’a, ale nikt nie zadaje sobie jakiegokolwiek trudu, by znalazł się przy nim inny obrońca, by dokonać jakiejś rotacji, defensywnego przesunięcia. Każdy może bezpiecznie skupić się na pilnowaniu środkowej osi boiska z Embiidem na czele:
Powiedziałbym, że może uda Ci się zgadnąć, czy Thybulle trafił akurat tę trójkę, ale w tym meczu jego skuteczność zza łuku wyniosła 0/3.
No nie wygląda to dobrze dla Sixers. Przed nimi mecz w Toronto, w którym przegrana będzie oznaczać mecz numer 7. Przed serią powszechne były opinie, w tym moja, że Raptors swoją długością, intensywnością i know-how w kryciu Embiida, mogą napsuć Sixers krwi, a może nawet sprawić niespodziankę i awansować. Po trzech wygranych Philly nikt chyba jednak nie trwał przy tym przekonaniu. Ja na pewno nie. Sport jest jednak piękny właśnie dlatego, że nieprzewidywalny. To, że piękna historia może się zrodzić z tak brzydko grających Sixers, można chyba z kolei określić mianem paradoksalnego.
Ale też nie skreślajmy już teraz 76ers. To wciąż oni wygrywają 3-2. To wciąż oni prowadzili 3-0, a prowadzenia 3-0 przecież nikt jeszcze nie wypuścił.