Na każde twoje usprawnienie, Eric Spoelstra znajdzie 3 odpowiedzi – w tym nadzieja Heat
Jesteśmy na takim etapie sezonu, na którym w grze pozostały cztery ekipy. Teoretycznie mamy do czynienia z czterema najlepszymi ekipami w tym sezonie, choć wiemy, że to uproszczenie – ścieżka sezonu NBA jest kręta i czasem trzeba trafić z formą na odpowiedni moment, czasem trzeba dostać korzystny match-up w serii. Trudno bowiem spojrzeć na obecny skład Miami Heat i z pełnym przekonaniem stwierdzić, że pod względem talentu jest to TOP4 zespół ligi. Tacy gracze jak Gabe Vincent, Max Strus, czy Caleb Martin to nie są talenty, które same grają i przeważają losy serii.
Heat przewagę talentu mają na ławce trenerskiej.
Na tym etapie rozgrywek w grze nie został już trener lepszy, czy choćby porównywalnie dobry jak Eric Spoelstra. Łączy on nie tylko umiejętność przygotowania dobrego systemu, ale też sprawnego reagowania na sytuację boiskową. Sprawnego, gęstego reagowania, jakiego nie uskutecznia nikt.
Eric Spoelstra wprowadza na przestrzeni jednego meczu więcej zmian w defensywie, niż niejeden trener przez całą serię.
Pierwszy mecz z Celtics jest tego przykładem. Heat wyszli na parkiet z najbardziej standardowym rodzajem obrony – każdy bronił swego. Bam Adebayo i Kevin Love kryli duet podkoszowych, najlepszy w obronie Jimmy Butler krył najlepszego gracza rywali, Jaysona Tatuma, a Strus i Vincent pozostałych, czyli Smarta i Browna.
Już na starcie stworzyło to miss-match, w którym mający znaczną fizyczną przewagę Jaylen Brown atakował swojego obrońcę:
Heat byli przygotowani na to, że Celtics to ich najlepiej rzucający w tych Playoffach rywale. W przypadku meczów z Bucks i Knicks można było zagęszczać środek, odpuszczając trochę rzuty za trzy. Przeciwko Bostonowi nie można tego błędu popełnić. Heat agresywnie atakowali więc zawodników z piłką na zasłonach. Celtics tę agresję wykorzystywali, by wydobyć obrońców spod kosza:
Heat w pierwszej fazie meczu napotkali więc problem. Celtics w pierwszej połowie sprawnie dostawali się do kosza, wymusili 13 rzutów wolnych, a Robert Williams III z gry przy obręczy zdobył 12 punktów (skuteczność 5/5). Eric Spoelstra spróbował znaleźć więc rozwiązanie.
By zagęścić strefę podkoszową, Spoelstra sięgnął po to, czego jest największym w NBA entuzjastą – obronę strefową. Ta jednak ma ten minus, że często pozostawia rywalom otwarte pozycje do rzutu na dystansie. Była to więc obrona strefowa z Bamem Adebayo głęboko cofniętym i czwórką graczy ustawioną wysoko, agresywnie wychodzącą do piłki:
Jak widzisz bardzo otworzyło to przestrzeń w narożnikach boiska. Trener Spoelstra wiedział jednak, że groźniejsze są trójki Tatuma i Browna, oddawane ze szczytu boiska, a nie Derricka White’a, czy Paytona Pritcharda z rogów. Udało się więc utrudnić rywalom grę przy obręczy, jednocześnie zatrzymując duet Tatum&Brown na skuteczności 0/1 za trzy (choć grali oni po 11 i 9 minut w tej kwarcie).
W trzeciej kwarcie na parkiet wrócił Kevin Love, który w ataku robił dobrą robotę, rozciągając grę, wprowadzając akcje pick’n’pop. W obronie obecność Kevina Love tworzy jednak problem – nie może on być elementem aktywnej, rotującej strefy, gdyż jest po prostu za wolny. Dla trenera Spoelstry rozwiąznaiem był powrót do obrony każdy swego, jednak z usprawnieniami. Przede wszystkim z kolegami aktywniej pomagającymi niższym obrońcom w kryciu Jaylena Browna:
Kiedy jednak Al Horford zszedł z boiska, Kevin Love został przy centrze rywali (kryjąc Roberta WIlliamsa III nie musiał tyle biegać), a Jaylena Browna przejął Bam Adebayo, który zdecydowanie nie miał problemów z fizycznością Browna. Nie każdy trener może sobie pozwolić, żeby rzucić swojego centra do krycia kozłującego lidera rywali:
Kiedy dobry trener widzi pewien problem, stara się znaleźć rozwiązanie. Nie zawsze jednak odpowiadanie na grę rywala jest wystarczające. Czasem trzeba wyjść z inicjatywą, zaskoczyć, zmusić rywala do odpowiedzi, do zastanowienia się, zawahania. Czasem trzeba mieć własny pomysł.
Eric SPoelstra potrafi wpaść na coś, czego nikt by nie wymyślił. Na kilka posiadań czwartej kwarty znów postawił strefę. Znów była to strefa na kształt 2-3, jednak tym razem jej centralnym punktem nie był Bam Adebayo. To znaczy nie był geometrycznie centralnym punktem, czekającym przy obręczy. Czy nie jest tak, że całym sensem strefy jest zostawienie wysokiego gracza przy obręczy? Spoelstra widzi to inaczej. Bam stanął jako jeden z obwodowych obrońców w strefie:
Dużo rzeczy w życiu widziałem, ale czegoś takiego nie widziałem. To było dosłownie kilka posiadań, po których Heat wrócili do standardowej obrony. Były to jednak posiadania, zmuszające rywali do zastanowienia. Zastanowienie wymaga z kolei zawahania.
W końcówce prym wzięły indywidualności – przede wszystkim 3 przechwyty w samej czwartej kwarcie Jimmiego Butlera, który pewnie i agresywnie atakował linie podań:
Żeby Jimmy mógł w końcówce błysnąc instynktem, trzeba było jednak przez trzy kwarty zbudować mu ku temu okazję. Sprawić, żeby rywale nie mogli pewnie i na pamięć posyłać piłki za każdym razem w te same miejsca. Eric Spoelstra robi to kapitalnie.