Mistrzostwo Celtics: ulga Tatuma, odkupienie Browna i ukoronowanie Horforda
Chwile im to zajęło. Od kiedy myśleliśmy o Bostonie jako ekipie, której celem jest tytuł? Od 2017 roku, kiedy pod wodzą Brada Stevensa i z nieoczekiwaną życiówką Isaiah Thomasa weszli oni do Finałów Konferencji? Od tamtego czasu – z przerwą na nieudany sezon 2020/21) – regularnie wygrywali oni w sezonie regularnym około 50 spotkań, a młodzi liderzy w osobach Tatuma i Browna już od wtedy byli skazywani na tytuł – prędzej czy później.
W pewnym momencie Tatum i Brown przestali mieć po 22 lata i ich porażki w Playoffach zaczęły nam przeszkadzać – w pewnym momencie nie można było już zrzucać tego na karb zdobywanego wciąż ogrania i doświadczenia.
Chwilę im to zajęło. Zdążyli zjeść na tym zęby – niektórzy dosłownie:
„To jest nierealne. Wydaje mi się, że jeszcze to do mnie nie dotarło. To jest naprawdę specjalna grupa graczy, grupa trenerów, jestem im wszystkim wdzięczny, że mogę być tego częścią. Tak, to nierealne. Staram się teraz cieszyć chwilą, nie przywyknąć do tej sytuacji zbyt szybko.”
– Derrick White
Gdyby zastanowić się kto w obecnej NBA potrzebuje tego tytułu najbardziej, to Jayson Tatum z Jaylenem Brownem musieliby chyba znaleźć się na szczycie tej listy. Mamy chyba wszyscy przekonanie, że pierwsza wizyta Luki Doncicia w Finałach (nieudana – co tu dużo mówić) to nie ostatnia jego szansa na pierścień. 25-letni Słoweniec może po tym sezonie patrzeć optymistycznie w przyszłość – Dallas Mavericks po kilku latach po raz pierwszy stworzyli mu prawdziwą okazję i wszystko wskazuje na to, że powinni mieć te okazje jeszcze w kolejnych latach. Większość dużych gwiazd tej ligi ma już to, na co czekało: Giannisowi udało się sięgnąć po tytuł, podobnie Nikoli Jokiciowi. Joel Embiid pewnie będzie miał zaraz przysłowiowy „ostatni dzwonek, a jego kariera nie zakończona tytułem byłaby rozczarowaniem, ale jego Sixers przez lata nie było tak blisko jak Celtics, nie ocierali się o ten tytuł w takim stopniu.
Ten sezon od początku układał się tak, że każde inne zakończenie niż mistrzostwo Celtics byłoby być może punktem granicznym. Przebudowani Bucks w kryzysie, słaby wschód – Celtics od początku byli głównymi faworytami. Kontuzje rywali w Playoffach, stosunkowo łatwa ścieżka. Za wyjątkiem Kristapsa Porzingisa zespół z Bostonu pozostający we względnym zdrowiu. Porażka w tym roku – w połączeniu z ostatnimi sezonami – mogłaby rozsadzić tę ekipę:
„To będzie noc, którą zapamiętam do końca życia. Od meczu aż do celebracji, wszystkie te momenty. Przez ostatnie kilka lat mieliśmy kilka bolesnych playoffowych przegranych na własnym parkiecie. Przegraliśmy mistrzostwo przed własnymi kibicami. Mieliśmy szansę pokonać Miami w 6. meczu kilka lat temu i też to przegraliśmy.”
– Jayson Tatum
To na pewno duża ulga Jaysona Tatuma. Nawet, jeśli nie był on bohaterem tych Finałów. Zagrał bardzo dobry ostatni mecz, ale do tego momentu trafiał tylko 36,5% z gry, poniżej 30% za trzy, zdobywał rozczarowujące jak na lidera 20 oczek na mecz. Nie można pomijać jego roli w obronie; tego, jak dobrze wypełniał zadania taktyczne Joe Mazzulli w kryciu centrów, jak pomagał w kreowaniu gry. Nagrodę MVP Finałów zgarnął jednak Jaylen Brown, dla którego ta kampania była być może nawet większym odkupieniem. Kiedy Brown podpisywał maksymalny kontrakt z Bostonem – w tamtym momencie najwyższy w historii – opinie były dosyć jednoznaczne. Jednoznacznie negatywne. Dziś trzeba brac pod uwagę, że bez Jaylena Browna nie byłoby tego 18. tytułu dla Bostonu:
„Nie potrafię nawet wyrazić słowami swoich emocji. Jestem po prostu wdzięczny. To była w pełni drużynowa robota. Mieliśmy świetną drużynę. Moi koledzy byli świetni. Pozwolili mi prowadzić grę po obu stronach parkietu – wyszliśmy na własny parkiet i daliśmy radę. To niesamowite.”
– Jaylen Brown
Brown bardzo zwraca też uwagę, żeby ten moment nie sprowadzał na niego całego światła reflektorów – na każdym kroku zwraca uwagę na wkład Tatuma:
„Wiesz, to mogło być udziałem każdego. To mógł być Jayson. Aż trudno mi nawet mówić o jego braku samolubności, o jego drużynowym nastawieniu. To było jego nastawienie, nie tylko w tej finałowej serii, ale w ogóle w tych Playoffach. Zrobiliśmy to razem, jak drużyna – to jest najważniejsze.”
– Jaylen Brown
Dla Tatuma i Browna ten tytuł mistrzowski jest odkupieniem za ostatnie lata niepowodzeń. Jest odpowiedzią na te kilka lat (pewnie podstawnej) krytyki. Ten tytuł jednak może być ich udziałem jeszcze w przyszłości – Panowie mają kolejno 26 i 27 lat i przed nimi jeszcze kilka lat gry na wysokim poziomie.
To, co cieszy, to fakt, że po tych kilku nieudanych latach udało się sięgnąć po Pierścień Alowi Horfordowi. Podkoszowy Celtics ma 38 lat i jego kariera nieubłaganie zmierza ku końcowi. Al Horford jest symbolem ostatnich kilkunastu lat w NBA. Jest symbolem solidności.
Najwięcej meczów playoffowych w historii NBA rozegrał (oczywiście) LeBron James – było ich do tej pory 287. Za nim kilka legend: Tim Duncan, Kobe Bryant, Kareem Abdul-Jabbar (choć drugi jest Derek Fisher!)… A drugim z aktywnych wciąż graczy na tej liście jest 12. Al Horford. Big Al do wczoraj miał na koncie 185 meczów playoffowych – bez ani jednego tytułu mistrzowskiego. Tylko Karl Malone rozegrał więcej meczów playoffowych (193) bez zdobycia ani jednego tytułu. Karl Malone, który głównie z tego jest zapamiętany – że przez tyle lat grał na wysokim poziomie, a nie zdołał zdobyć tytułu.
Horford pierwszy raz w Playoffach zagrał już w 2008 roku, w swoim debiutanckim sezonie. Przez 17 sezonów rozegranych w lidze, aż 15 razy meldował się w fazie zasadniczej. Najpierw przez 8 lat w barwach Hawks, potem przez 6 lat z Bostonem (z roczną przerwą na Playoffy dla Sixers).
Ta legendarna już solidność Ala Horforda w końcu przyniosła mu tytuł:
„Nasza grupa zmagała się z wieloma trudnościami przez ostatnie kilka lat. W zeszłym roku thriller przeciwko Heat w siódmym meczu, rok wcześniej przegrany Finał z Golden State. Rozwijaliśmy się, pracowaliśmy dalej. Jestem bardzo dumny zarówno z Jaylena jak i Jaysona. Ci dwaj goście wciąż robią postępy. Ludzie krytykują ich przez cały rok, mają ogromne oczekiwania, całą tę presję. No a oni to zrobili. Zrobili to w młodym wieku. Przewodzili naszej grupie. Jestem z tych chłopaków bardzo dumny, że odłożyli wszystko na bok i skupili się na wygrywaniu.”
– Al Horford
Brawo Al Horford, brawo Tatum z Brownem, brawo Boston. Dzięki Wam za ten sezon – przechodzimy już w pełni do offseason!