Mecze NBA trwające 40 minut? To jeden z pomysłów, który liga rozważa
Turniej w trakcie sezonu? 40-minutowe mecze? Zmiana formatu Playoffów? Władze NBA szukają sposobów, które pozwolą odświeżyć – jak sugerują wskaźniki oglądalności – nieco przestarzałą już formułę ligi.
W biznesie ważny jest rozwój – kiedy wskaźniki przestają rosnąć – albo co gorsza spadają – trzeba szybko znaleźć pomysł na to, co należy zmienić. To straszny truizm – napisałem to, nie mając pojęcia o biznesie, mając jednak poczucie, że tak właśnie jest. Nie bez powodu od dłuższego czasu słyszymy przecież o tym, że wewnątrz ligi dyskutuje się poważnie na temat zmian w formacie rozgrywek, które mogłyby usprawnić NBA. Ratingi telewizyjne z roku na rok spadają, a to właśnie umowy telewizyjne są głównym źródłem zarobku. Skoro widzów ubywa, znaczy, że coś im nie pasuje. Skoro coś im nie pasuje, trzeba to naprawić. Proste? Chyba tak.
We współczesnym świecie (uwaga, znowu garść truizmów), w którym tempo życia drastycznie wzrosło, mało kto ma czas, by posiedzieć trzy godziny przed telewizorem – a tyle przecież nierzadko trzeba poświęcić, by obejrzeć mecz w całości na żywo. Dużo lepiej niż transmisje meczów oglądają się 10-minutowe skróty. Sensownym pomysłem wydaje się więc po prostu skrócenie meczów. Pojawił się więc pomysł 40 minutowych meczów, ale spokojnie – nie wszystkich. Idea ta jest ściśle związana z projektem turnieju w środku sezonu, który ma uatrakcyjnić dłużący się w okolicach stycznia sezon regularny.
Władze NBA chciałyby już w sezonie 2021/22 wprowadzić turniej w trakcie sezonu, który miałby miejsce gdzieś pomiędzy Bożym Narodzeniem a Dniem Martina Luther Kinga (18 stycznia). W turnieju miałoby wziąć udział osiem najlepszych zespołów – ich mecze rozgrywane byłyby równolegle z pozostałymi meczami sezonu regularnego. Kto przegrywa, odpada. Mały turniej miałby rozstrzygać też to, które zespoły załapią się na dwa ostatnie premiowane awansem do Playoffów pozycje w każdej z konferencji – o tym już kiedyś pisaliśmy. Właśnie w kontekście meczów wliczanych do tych turniejów, pojawia się pomysł 40-minutowych meczów – mówi Byron Spruell – prezydent wykonawczy ligi (president of league operations, jak to przetłumaczyć w korpojęzyku?) – w rozmowie z Zachem Lowe z ESPN. Mecze rozgrywane pomiędzy najlepszymi na dany moment ekipami w danym odstępie czasowym, odpowiednio wypromowane rzeczywiście mogą przyciągnąć przed telewizory niedzielnych fanów, którzy w środku sezonu często są znudzeni ligą. Skrócenie czasu gry byłoby ukłonem właśnie w stronę tych kibiców, którzy z reguły na NBA nie poświęcają dużo czasu.
W tej samej rozmowie Spurell wspomina też o tym, jak dużym sukcesem okazało się rozwiązanie zastosowane w tegorocznym All-Star Game, polegające na graniu czwartej kwarty do osiągnięcia danego wyniku punktowego, a nie przez określony czas. Ostatnia część Meczu Gwiazd rzeczywiście zyskała dzięki temu na intensywności, ale liga nie wyciąga z tego natychmiast daleko idących wniosków. Już teraz jest bowiem idea, by za rok spróbować podobnego rozwiązania, jednak na ten moment nie jest to jeszcze nic pewnego.
Obecne władze ligi z Adamem Silverem na czele nie boją się zmian – zarówno tych kosmetycznych, jak i tych wywracających do góry nogami niektóre reguły, które przez swoją długowieczność traktowaliśmy już niemal dogmatycznie. Czasem zmiany są konieczne. Czy te proponowane przez ludzi Silvera są słuszne? Okaże się z czasem – o ile oczywiście wejdą one w życie. W tym momencie wciąż rozmawiamy bowiem o pomysłach, których los rozstrzygnie się dopiero na kwietniowym głosowaniu w ramach spotkania Rady Gubernatorów (Board of Governors, to chyba dobre tłumaczenie), w skład której wchodzą właściciele wszystkich 30 zespołów. Oni zadecydują.