Los Angeles Lakers planują dalsze wzmocnienia
Los Angeles Lakers z całą pewnością nie zakończyli jeszcze tegorocznych wzmocnień, muszą w końcu uzupełnić duet swoich gwiazd o trzeciego muszkietera. Nazwiska, jakimi są zainteresowani robią wrażenie.
Transfer Anthony’ego Davisa przywrócił LA Lakers do dyskusji o tytule mistrzowskim w nadchodzącym sezonie. Żeby jednak Jeziorowcy mieli realne szanse na powodzenie, potrzebują kolejnych wzmocnień. Na ich głównej liście znalazły się jak dotąd trzy nazwiska, z których jedno ma pomóc ostatecznie uformować nową Wielką Trójkę w tej lidze.
Pierwszym i chyba najbardziej realnym kandydatem jest Kemba Walker. Zaraz po przeprowadzeniu wymiany pojawiły się informacje, że Kemba został właśnie głównym priorytetem Roba Pelinki i to o jego usługi w pierwszej kolejności postarają się Lakers. Co prawda sam zawodnik do tej pory dość mocno skłaniał się ku pozostaniu w Charlotte, lecz wymiana Davisa może skutecznie zmienić jego podejście.
Drugim nazwiskiem, które musiało się pojawić jest oczywiście Kyrie Irving. Według doniesień amerykańskich mediów, rozgrywający od miesięcy marzył o wspólnej grze z Davisem. Już wcześniej natomiast mówiło się o jego możliwym ponownym połączeniu sił z LeBronem. Teraz Kyrie mógłby spełnić oba pragnienia za jednym zamachem. Co prawda niemal pewnym było dołączenie Irvinga do Nets, lecz to było przed wymianą AD. Teraz rzekomo obóz LeBrona ma optymistyczne podejście w kwestii szans na podpisanie Uncle Drew, chociaż zdaniem Wojnarowskiego faworytem wciąż jest Brooklyn.
Trzecim najpoważniejszym kandydatem jest Kawhi Leonard. Jeziorowcy od początku zeszłego sezonu planowali powalczyć o skrzydłowego i nic się w tej kwestii nie zmieniło, a transfer Davisa ma zwiększyć ich szanse na rozmowę z Leonardem. I choć wspólna gra trójki Leonard/James/Davis pobudza wyobraźnię, to można to dosyć bezpiecznie włożyć między bajki. Przede wszystkim, to backcourt Jeziorowców jest po tym transferze strasznie osłabiony i tam potrzeba w pierwszej kolejności wzmocnień. Po drugie, Kawhi udowodnił, że jako lider potrafi wygrać tytuł mistrzowski, nie ma zatem żadnego powodu, żeby w swoim prime dobrowolnie schodził do 2 czy nawet 3 opcji w zespole.
Największym problemem w kontekście całej trójki mogą się okazać pieniądze. Jak szybko zostało wyliczone, transfer Davisa zabiera Jeziorowcom na tyle dużo pieniędzy, że zabraknie im miejsca w salary cap na kolejny maksymalny kontrakt. Innymi słowy każdy czołowy wolny agent, chcąc dołączyć do LA będzie musiał pogodzić się z umową niższą od maksymalnej. Jeśli wymiana AD faktycznie dojdzie oficjalnie do skutku 6 lipca, Lakers będą mieli 23,7 milionów dolarów wolnych do rozdysponowania. To może być zbyt mało.
I oby tak było. Davis i James to w pełni wystarczający duet do walki z każdymi gwiazdami w tej lidze. To, czego potrzebują teraz najbardziej to solidna ekipa wspomagająca. Weterani i zadaniowcy, którzy znają swoje role. Nie ma potrzeby tworzyć kolejnej Big Three, tegoroczna ekipa mistrzów NBA pokazała bardzo dobrze, że można dominować bez składu wypchanego gwiazdami. Niestety jednak Rob Pelinka raczej skłania się ku jak największej ilości głośnych nazwisk.
Źródło: Youtube.com/Bleacher Report