Load management zatrzymałby Rose’a w Chicago?
Oszczędzanie zawodników to w tym sezonie znów bardzo gorący temat, głównie za sprawą Kawhi Leonarda. Głos w tej sprawie postanowił zabrać Derrick Rose, który przez kontuzje stracił sporą część kariery.
Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł
Wokół naprawdę niewielu zawodników w historii NBA jest tyle gdybania, co wokół Derricka Rose’a. Najmłodszy MVP w historii, fantastyczny gracz, którego karierę w ogromnym stopniu zniszczyły kontuzje. Mimo tego, po serii poważnych urazów i operacji był w stanie wrócić do gry, rzucając nawet rekordowe dla siebie 50 punktów. To oczywiście tylko dolewa oliwy do ognia w dyskusji pt. „Co by było, gdyby nie te cholerne kontuzje…”
Kontuzje, których zdaniem wielu można było bardzo łatwo uniknąć, gdyby nie nadmierna eksploatacja. Temat obecnie niezwykle popularny, na który zresztą wypowiedziało się już większość zawodników tych obecnych, jak i byłych. Teraz przyszedł czas na Derricka, który na własnej skórze przekonał się, jak groźny może być brak tzw. load managementu:
„Wtedy były po prostu inne czasy i tyle. Teraz powstał termin 'zarządzania obciążeniem’ [ang. load management]. Nie sądzę, żebym poszedł z tym aż tak daleko jak obecnie Kawhi, z którym są niezwykle ostrożni, ale gdyby wcześniej stało się to popularne to kto wie? Może do dzisiaj grałbym w Bulls.”
Warto przy tym pamiętać, że D-Rose się myli, a termin ten nie jest żadną nowością. Po prostu teraz za sprawą przypadku Leonarda i sukcesu Raptors, stał się bardzo medialny i popularny. Wcześniej przez lata przecież podobną metodę praktykował Gregg Popovich, regularnie dając pod różnymi pretekstami odpoczynek swoim liderom. Wtedy jednak traktowano to bardziej jako ciekawostkę i kolejny ekscentryzm Popa, aniżeli zwiększanie szans na sukces w playoffach.
Rose miał to szczęście w nieszczęściu, że trafił na Toma Thibodeau. Szczęście, ponieważ zawodnik na każdym kroku podkreśla, że to właśnie dzięki ich wspólnej pracy wszedł na tak wysoki poziom gry. Nieszczęście jednak jest dużo większe – to właśnie zamordyzm Thibsa sprawił w dużej mierze, że organizm Rose’a nie wytrzymał kolejnych obciążeń. Gdyby Derrick (ale także inni jego koledzy, jak chociażby Luol Deng) odpoczywał więcej, całkiem możliwe, że przynajmniej części z tych kontuzji w ogóle by nie było. To jednak znów jest tylko i wyłącznie gdybanie.
Derrick podkreśla jednak, że niczego nie żałuje z czasów swej przygody w Windy City:
„Tak wygląda moja historia. Nie chciałbym, żeby cokolwiek inaczej się potoczyło. Osiągnąłem bardzo dużo grając w Chicago. To mój dom i kochałem tam grać.”
A my wszyscy kochaliśmy Cię oglądać:
Źródło: Youtube.com/RunTillYouPuke