Lillard: Wielu prawdziwych fanów GSW nie stać nawet na bilety
Jesteś fanem Warriors? Ciesz się, że mieszkasz w Polsce! Bycie kibicem GSW w Stanach Zjednoczonych jest bowiem bardzo drogą rozrywką.
Każdy dąży do sukcesu, ale najczęściej niesie on ze sobą też jakieś kłopoty. Łatwo stać się – jak to się czasem ładnie mówi – zakładnikiem własnego sukcesu. W kontekście NBA nie sposób nie spojrzeć pod tym względem na Golden State Warriors, którzy są zdecydowanie najbardziej utytułowaną ekipą ostatnich kilku lat. Kilka pierścieni mistrzowskich przypłacają jednak ogromną presją, problemami z utrzymaniem składu i stopniowo postępującym wypaleniem. Wszystko to jednak problemy zawodników, sztabu trenerskiego – generalnie członków zespołu.
Co z całą otoczką? Kibice to motor napędowy każdego klubu sportowego – oni kupują bilety na mecze, kupują klubowe gadżety, czy wreszcie oglądają mecze w telewizji, umożliwiając klubowi wchodzenie w lukratywne kontrakty reklamowe. Czy fani Warriors mogą być zadowoleni? Z naszej, polskiej perspektywy, wydaje się że jak najbardziej mogą. W końcu ich zespół wygrywa, a to jest dla kibica najważniejsze.
Sytuacja jest jednak trochę bardziej skomplikowana. Lata sukcesów GSW sprawiają, że klub musi się rozwijać – również w kontekście infrastruktury. Stąd też decyzja o przeniesieniu Warriors z Oakland, do sąsiedniego – znacznie większego – San Francisco. Dla wieloletnich kibiców z Oakland będzie to utrudnienie. Wspomina o tym Damian Lillard w rozmowie z Markiem Mediną z Mercury News. Wypowiada się na ten temat nie bez powodu – sam pochodzi z Oakland i wychował się na GSW z przełomu XX i XXI wieku:
„Kibice się tym martwią. To jedna z tych sytuacji, w których sukces sprawia, że musisz się ruszyć z miejsca. Prawdziwi fani Golden State Warriors i tak często nie są sobie w stanie pozwolić na pójście na mecz. Nie stać ich na to. W tamtych czasach byliśmy w stanie chodzić na mecze. Dzisiaj bilety na dobrych miejscach są bardzo drogie. Ludzie, którzy są prawdziwymi fanami Warriors nie są w stanie chodzić na ich mecze.”
Dojazd kilkukilometrowym mostem San Francisco-Oakland Bay Bridge na nową halę to niewielki problem w porównaniu z cenami biletów na mecze. Wszedłem na pierwszą lepszą stronę z biletami, żeby sprawdzić ceny na najbliższy mecz w Oakland, czyli starcie z Rockets. Najgorsze miejsca – pod samą kopułą i za koszem – zaczynają się od stu dolarów. Z kolei za miejsca przy samej linii bocznej zapłacić trzeba już w okolicach 2-3 tysięcy dolarów! Cena jest kosmiczna jak na nasze polskie realia, ale i w amerykańskiej rzeczywistości finansowej jest to duża suma. Generalnie za niezłe miejsca, nie pod samą kopułą i nie za koszem, zapłacić trzeba dobre kilkaset dolców – ceny wahają się od 300 do 700 w środkowych sektorach. Oczywiście mówię o meczu z Rockets – jeśli do Oakland przyjedzie na przykład Suns, trzeba liczyć się z tym, że cena powędruje w dół. Już na odbywający się kilka dni później mecz z Knicks bilety są sporo tańsze i za niecały 1000 dolarów można usiąść całkiem blisko linii bocznej. Świąteczny mecz przeciwko Lakers był najdroższym meczem świątecznym w ostatniej dekadzie. Ceny zaczynały się od 280$ za najgorsze miejsca, a średnia cena biletu wynosiła – według portalu TicketIQ.blog – prawie 1300$. Nawet nie chcę wiedzieć, ile kosztowały miejsca przy ławce rezerwowych. To wszystko, żeby zobaczyć jak GSW dostają bęcki od Lakers.
źródło:YouTube/MLG Highlights
Dużo łatwiej mają chociażby fani Phoenix Suns – na dzisiejszym mecz z Nuggets można pójść za nieco ponad 100 dolarów i usiąść w naprawdę dobrym miejscu, na wysokości linii środkowej, choć nie przy samym parkiecie. To kilkaset dolarów różnicy na jednym meczu. Średnia cena biletu na mecz w Oracle Center to według TicketIQ.blog 463$. NBA to jednak nie jest zabawa dla wszystkich – zwłaszcza na dużych rynkach. Wygląda na to, że sukces w tej lidze powoduje wymianę fanbase’u na… Bogatszy. Jestem ciekaw, czy mniej zamożni kibice zespołów NBA w głębi duszy trochę cieszą się, że ich drużyna nie jest ligową potęgą. Smutne, ale tak wygląda rzeczywistość NBA. Możemy cieszyć się, że w Polsce niezależnie od klubowych preferencji, abonament za LeaguePassa kosztuje tyle samo dla każdego.