Lakers są tak dobrzy, jak przypuszczano – mało się o tym mówi

Lakers są tak dobrzy, jak przypuszczano – mało się o tym mówi

Pewnie wygodniej byłoby pisać taki tekst w momencie, w którym Lakers prowadzą w konferencji zachodniej, albo chociaż mają jakąś dłuższą serię zwycięstw. Tymczasem biją się oni o drugie miejsce z Clippers, a ich seria zwycięstw wynosi trzy mecze – wcześniej przegrali ze słabiutkimi Pistons. Biorąc pod uwagę oczekiwania przedsezonowe, wedle których Lakers mogli być zespołem z absolutnie największymi szansami na Tytuł Mistrzowski, ich obecna sytuacja może się wydawać nieco… rozczarowująca. Takie wrażenie mogą pogłębić fakt, że Anthony Davis spadł statystycznie do poziomu, który prezentował w swoich pierwszych sezonach. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo zmiany w jego grze są naprawdę spore – nie tylko względem początków w lidze, ale nawet minionego sezonu.

No więc podstawowe liczby – średnia punktowa Davisa spadła z 26,1 do 22,3 punktu na mecz. Warto zaznaczyć, że nie jest to wynikiem liczby minut, bo te są bardzo podobne do tych sprzed roku (34,4 – 33,1). Nie jest to też kwestia skuteczności – ta jest nawet lepsza niż w ostatnim sezonie (50,3% – 52,4%). Spadła liczba rzutów. W podobnym czasie gry, Davis oddaje mniej rzutów (17,7 – 16,6), a zwłaszcza rzutów wolnych (8,5 – 5,8). No i tego należało się trochę spodziewać, kiedy do Lakers (po mistrzowskim sezonie) doszło kilku zawodników, którzy potrzebują swoich posiadań. Rok temu nie było w Jeziorowcach takiego zawodnika jak Dennis Schroeder, który miałby potrzebę kreowania sobie samemu rzutów w koźle. Nie było też Marca Gasola i Montrezla Harrella, którzy średnio zajmują 44 minuty na pozycji centra w meczu. Davisovi zostają więc cztery minuty (a jest jeszcze Marcus Morris!) do rozegrania na środku. Gra wiec on 90% czasu jako silny skrzydłowy – to zdecydowanie najwięcej w całej jego karierze. Inna pozycja na boisku staje się pretekstem do nieco innej gry Davisa w ataku. A może dokładnie jest odwrotnie. Wrócimy do tego. Najpierw jednak cofnijmy się o kilka dni do naprawdę fajnego meczu Lakers z Celtics, który Jeziorowcy po zaciętej walce wygrali 96:95, a w którym to Davis zdobył 27 punktów. Spójrzmy na kilka tych trafień:

YT/Los Angeles Lakers

Potężna część z nich to rzuty z półdystansu, z odchylenia. Wiele z nich AD wykreował sobie sam po koźle. W tym akurat meczu było tego wyjątkowo dużo – może to nadreprezentacja – ale gra Davisa poszła w tym sezonie właśnie w takim kierunku. Znacznie więcej jego prób pochodzi z dalszej odległości, niż spod samego kosza. Tutaj procent rzutów, jakie oddawał/oddaje z danej odległości od obręczy:

0-1 1-33-55-77+ (trójki)
2019/2034,3%17,2%15,5%13%19,9%
2020/2124,8%19,7%24,4%15,2%15,9%
(odległość w metrach, w zaokrągleniu, bo przeliczone ze stóp)

W liczbach widać też, o ile więcej rzutów zaczął sobie kreować samodzielnie. Tylko 55% trafionych przez niego prób za dwa padło w tym sezonie po asyście – to najmniej w karierze. Anthony Davis stał się bardzo dobrym strzelcem w izolacjach, na kształt Kevina Duranta. Nie ta skala oczywiście, ale on także korzysta ze swojego przewyższenia, jakie ma nad większością obrońców. Warto cofnąć się do tych highlightów wyżej i popatrzeć, jak blisko są obrońcy – dwóch, trzech – przy jego celnych fade-away’ach.

AD przestał być w tym sezonie zawodnikiem, którego podstawowym zadaniem ofensywnym jest szukanie piłek w okolicach obręczy po zrolowaniu. To logiczne, biorąc pod uwagę, że w piątkach w których grywa, nie ma teraz wokół niego czterech strzelców na obwodzie. W zdecydowanej większości posiadań ma obok Montrezla Harella lub Marca Gasola, z których jeden nie grozi rzutem w ogóle, a drugi może i umie przymierzyć, ale musi grać bliżej środka, żeby robić różnicę. Jego średnia rzutów spod kosza spadła z 6,8 do 4,5. Więcej rzuca z półdystansu, zdobywa punkty z innych sektorów boiska, nie zawsze po podaniu. Wszedł częściowo w rolę tego gracza, którego kibice Lakers domagali się w wolnej agenturze lub z transferu – zawodnika, który sam wykreuje sobie swoje rzuty i nie będzie w pełni zależny od systemu ofensywnego. W tym sezonie w większej mierze to nie dla Davisa jako elementu ofensywy generuje się spacing, ale to on go generuje. Jak do tej pory trafił aż 8/10 trójek z rogów.

Spacing – co by nie mówić – jest kwestią kluczową. Choć nowe nabytki, jak Schroeder i Harrell, teoretycznie nie wpływają dobrze na ogólny wolumen rzutów z dystansu, Lakers radzą sobie w tym elemencie całkiem nieźle. Nie oddają wielu trójek (30,3, 27. miejsce w lidze), ale trafiają je na skuteczności 37,9%, co jest 8. skutecznością w całej stawce. To właśnie skuteczność, a nie liczba prób, jest kluczowa dla stworzenia przestrzeni. Obrońcy rywali muszą mieć świadomość, że przeciwnik potrafi trafiać z dystansu, żeby kryć go blisko. To, jak często te próby oddaje, ma mniejsze znaczenie. Bardzo skutecznym strzelcem w tym sezonie po cichu stał się nawet LeBron James. Przy aż 6,7 próby na mecz (najwięcej w karierze), trafia on aż 40,9% (także najwięcej w karierze).

W ten sposób udaje im się utrzymać ofensywę na poziomie 112,8 punktów na 100 posiadań, co jest 7. wynikiem w NBA. Tym, co jednak faktycznie robi różnicę, jest defensywa. Tę mają Jeziorowcy zdecydowanie najlepszą w lidze – o 1,6 punktu przed drugimi (uwaga!) Houston Rockets. Viralem obiegła internet akcja Dennisa Schroedera z ostatniego meczu z Nuggets, pokazująca stopień zaangażowania:

Trener Frank Vogel był zachwycony:

„Za każdym razem, kiedy zawodnik leci na parkiet po bezpańską piłkę na oczach swojego trenera, jest to ekscytujące. Zdecydowanie szukamy tego rodzaju energii – Denis pasuje do naszej tożsamości zawodników graujących naprawdę twardo.”

To jednak nie Schroeder jest w Lakers zawodnikiem, który wyróżnia się defensywnie. Ze względu na zaangażowanie – owszem. To jednak ten rodzaj defensywy, który potrafi zaważyć na poszczególnych posiadaniach, nie na całych fragmentach meczów. Tego rodzaju obrońcami są z kolei koszykarze z drugiego szeregu – Alex Caruso i Talen Horton-Tucker. To nie przypadek, że dostają od trenera Vogela znaczące minuty. Średnio grają kolejno 18,2 i 16,3 minuty na mecz, natomiast z nimi na parkiecie rywale rzucają średnio (kolejno) 8,5 i 6 punktów na 100 posiadań mniej. Najbardziej plusową piątką Lakers w tym sezonie jest z resztą ustawienie, w którym Marca Gasola zastępuje Alex Caruso właśnie – przez te nieco ponad 20 minut Jeziorowcy byli lepsi o 59,5 punktu (!) od rywali.

Nie można jednak bagatelizować roli Marca Gasola dla tej defensywy. Jest on w absolutnej ligowej czołówce pod względem DBPM (Defensive Box Pus-Minus), która w skrócie określa, ile punktów na 100 posiadań więcej niż przeciętny zawodnik daje swojej ekipie. Przy uwzględnieniu zawodników, którzy zagrali więcej niż kilka razy, jest 7. z wynikiem +2,6. (Dwa miejsca niżej Davis z wynikiem +2,4). Jego wpływ wykracza trochę poza klasyczne zadania boiskowe, o czym mówi choćby Anthony Davis:

„Jest wielki. To były DPOY. Jest w stanie bronić dla nas obręczy, pomaga nam, kiedy switchuje na niższych zawodnikach. Robi dobrą robotę mówiąc o kryciu i rotacjach w czasie gry. Na ławce przez cały czas mówi mi o defensywnych schematach, o tym co widzi na parkiecie. Jego nastawienie, jego mentalność w obronie jest dla nas bardzo ważna. Czyni nas lepszym zespołem defensywnie. Im bardziej opieramy się na nim jak na naszej defensywnej kotwicy, tym bardziej nam to pomaga.”