Irving: Nikt nie chce być przeciętny, ale wyglądamy przeciętnie
Często mamy – kibice sportu, ale ludzie w ogóle – tendencje do skrajnych osądów. Nie inaczej było przy okazji budowania na Brooklynie super zespołu z big three. Po ściągnięciu do Kyrie Irvinga i Kevina Duranta jeszcze Jamesa Hardena, przeważały dwa rodzaje predykcji. 'Nets nie będą mieli sobie teraz równych’, albo 'Nie wystarczy im jednej piłki, to będzie katastrofa’. Jak do tej pory jest… średnio. Zespół imponuje w ofensywie i wygląda na to, że Harden, Irving i KD mogą grać razem w jednym systemie i się nie pozagryzać. W defensywie z kolei wygląda to miernie. Efektem jest przeciętny bilans 14-12 i przeciętne 3. miejsce z dość dużą stratą do Bucks i Sixers. Przeciętne jak na tę skalę talentu, oczywiście.
Bolesne są zwłaszcza porażki takie, jak ta zeszłej nocy przeciwko Pistons. Detroit to jedna z najsłabszych – jeżeli nie najsłabsza – ekipa na ten moment. Tymczasem Nets ulegli im 111:122 i to nie po wyrównanym meczu – Tłoki raczej kontrolowały wynik. Rozczarowania nie krył po wszystkim Kyrie Irving, mówiąc wprost, że nie wygląda to tak dobrze, jak zakładano:
„Nie sądzę, że wychodzimy każdego dnia życia i poświęcamy swój czas, żeby być w czymś przeciętnym. Wiem, że nikt z nas tutaj nie budzi się rano po to, by być przeciętnym w tym, czym się zajmuje. A my wyglądamy bardzo przeciętnie.”
Brak spodziewanych efektów musi budzić irytację. Chyba byliśmy jej świadkami w trakcie spotkania, kiedy to James Harden wdał się w ostrą wymianę zdań z DeAndre Jordanem:
Okazuje się, że to Harden miał pretensje do Jordana o jego zaangażowanie w defensywie. DeAndre po meczu nie krył, że musi się poprawić:
„Defensywnie muszę grać lepiej dla zespołu. Wszyscy musimy być lepsi. Biorę jednak trochę więcej odpowiedzialności za grę po tej stronie parkietu, bo to coś, co kocham i ze względu na co czuję, że tutaj jestem. Musimy być więc lepsi, ale dużą część tego biorę na siebie.”
Brooklyn Nets to obecnie dopiero 27. defensywa NBA – 30. licząc od momentu przyjścia Jamesa Hardena (i co równie ważne, odejścia Jarretta Allena i Carisa LeVerta). Niestety, DeAndre Jordan jako jedyny nominalny środkowy i właściwie jedyny zawodnik pierwszej piątki mający profil defensywny, to zdecydowanie za mało. Pozyskani naprędce Norvel Pelle i Noah Vonleh mogą nie rozwiązać do końca tego kłopotu.
Kyrie Irving zwraca uwagę na to, że obecna dyspozycja Nets jest wypadkową wielu czynników – generalnie niesprzyjających ekipie z Brooklynu:
„Zmagamy się dość mocno z rzeczywistością zespołu złożonego w pośpiechu. Jesteśmy zespołem, na który NBA nałożyła najwięcej meczów. Jesteśmy zespołem, którego zawodnicy są wyciągani z meczów przez procedury COVIDowe. Jesteśmy zespołem, który musi się zmagać z sędziami. Jesteśmy zespołem, który musi się zmagać z tyloma przeciwnościami, że w tym momencie nie ma nawet sensu dalej tego komentować.”
„Wiele zespołów wychodzi i czuje się komfortowo grając przeciwko nam. A potem przez resztę meczu czujemy, że walczymy o odrabianie strat. To nie jest sposób na grę, w ten sposób zawsze będziemy przegrywać. Musimy tylko odwrócić ten trend. Jeszcze tego nie zrobiliśmy, ale zrobimy to. Liga zauważy, kiedy to się już stanie.”