KoszKadra: Petrasek, Groselle, Slaughter – potrzebujemy jeszcze kogoś innego

KoszKadra: Petrasek, Groselle, Slaughter – potrzebujemy jeszcze kogoś innego

KoszKadra: Petrasek, Groselle, Slaughter – potrzebujemy jeszcze kogoś innego
Luke Petrasek/ fot. FIBA

Temat zawodnika naturalizowanego w koszykarskiej reprezentacji jest zawsze gorący i mam wrażenie, że tyczy się to nie tylko Polski, ale w zasadzie większości europejskich krajów. Litwini, Serbowie, Hiszpanie, Chorwaci czy Turcy – jedni nie chcą w kadrze takich koszykarzy z powodów moralnych, inni celują w najlepszych dostępnych Amerykanów, by do maksimum wykorzystać furtkę, jaką FIBA zostawiło federacjom narodowym w swoich regulacjach.

W Polsce także zapewne znajdziemy zwolenników rozwiązania, by z graczy naturalizowanych, mówiąc wprost, kontraktowanych do reprezentacji, zrezygnować, ale znajdą się także i tacy, którzy będą wyznawcami teorii, że skoro można tak robić, to czemu z tego nie skorzystać. PZKosz już od dawna wydawał się być po tej drugiej stronie, czyli tej zakładającej posiadanie w zespole obcokrajowca, który miałby dawać dużo wartości całemu zespołowi.

Joe McNull, Jeff Nordgaard, Eric Elliot, David Logan, Thomas Kelati i w końcu ten złoty człowiek, A.J. Slaughter, który naprawdę poświęcił się naszej reprezentacji i przez wiele lat stanowił o jej sile. Gracz naturalizowany jest wpisany w naszą kadrę już od ponad 20 lat i nie odejdziemy raczej już o tego. Teraz tę funkcję pełnił Luke Petrasek, powoływany może być Geoffrey Groselle, a może jeszcze da się namówić na jeden turniej Slaughter, który latem 2025 roku skończy 38 lat.

Niemniej jednak potrzeby reprezentacji Polski tu i teraz są znacznie większe lub po prostu inne niż Petrasek, Groselle czy wiekowy Slaughter. My potrzebujemy A.J.-a, ale takiego z 10 lat młodszego. Petrasek i Groselle, nawet już odchodząc od tego, że są po prostu ligowcami i nie przewyższają reszty polskich graczy podkoszowych potencjałem o głowę (a wypadałoby, żeby gracz naturalizowany jednak był ekstra wartością, a „ciut lepszą” wartością), to są zawodnikami grającymi na pozycjach, na których akurat mamy z kogo wybierać.

Na pozycji numer 4 mamy młodych Sochana i Milicicia Juniora, mamy też weteranów Gielo i Zyskowskiego. Na pozycji numer 5 mamy wciąż będących przed swoim prime Balcerowskiego, Dziewę i odsuniętego na bok Olejniczaka. Czy Petrasek i Groselle wstawiony do tej kadry zamiast kogokolwiek z tej grupy podbije jej wartość jakoś znacząco? No chyba jednak nie.

Problem mamy na obwodzie. Nasi rozgrywający, Andrzej Pluta Jr i Jakub Schenk, w dwumeczu z Estonią, uzbierali w sumie 14 punktów, 7 asyst i 3 straty. Niewiele. Nawet jeśli wrócimy do schematu z Mateuszem Ponitką na pozycji numer 1, to nadal potrzebujemy kogoś, kto będzie w stanie go odciążyć i przy okazji będzie stwarzał duże zagrożenie w ataku.

To chyba w miarę oczywiste, że z wyjściowego składu na pierwszy mecz Eurobaksetu 2025 mamy 4 miejsca w pięciu już obsadzone – Ponitka, Sokołowski, Sochan, Balcerowski. Potrzebujemy kogoś, kto wskoczy do tego zestawienia w roli gracza obwodowego, kogoś komu gra z piłką nie będzie przeszkadzała, kto będzie dość fizyczny i będzie potrafił wziąć na siebie ciężar gry. No i dodatkowo kogoś, kto zdecydowanie poprawi siłę rażenia naszej kadry.

Z PZKosza w ostatnich miesiącach, a nawet latach, wypływały takie nazwiska jak Jordan Lloyd, Kyle Guy, Malcolm Brogdon czy Brandin Podziemski. To byłby wymarzony scenariusz, jeśli kogoś z takiej półki udałoby się namówić do gry w KoszKadrze, ale może czas zejść trochę z oczekiwań i poszukać nieco niżej – właśnie na półce takiego Guya, a nie graczy NBA? W innym przypadku będziemy zmuszeni w sierpniu pisać błagalny listy do Slaughtera, by ten jeszcze jeden raz zgodził się poświęcić swój wolny czas by ratować obwód naszej reprezentacji.