Kontuzjowany Westbrook obrzucony popcornem, Trae Young opluty przez kibica
Drugie starcie Wizards z Sixers w pierwszej rundzie Playoffów znów zakończyło się zwycięstwem wyżej rozstawionych 76ers. O ile jednak po pierwszym meczu – przegranym tylko ośmioma punktami – stołeczny zespół mógł mieć jakieś powody, by patrzeć w przyszłość optymistycznie, po drugim meczu nie ma ich za wiele. Tym razem Washington przegrał różnicą aż 25 oczek, a parkiet z kontuzjowaną kostką przedwcześnie opuścił Russell Westbrook.
W Playoffach emocje wyjątkowo często biorą górę – nie tylko wśród zawodników, ale też kibiców. Emocje związane z fazą rozgrywek nijak jednak nie tłumaczą zachowania tego kibica Sixers, który na opuszczającego parkiet Westbrooka wysypał kubeł popcornu. Wściekłego rozgrywającego Wizards uspokajać musiała grupa ochroniarzy:
Kibic został oczywiście usunięty z hali – nie zamazuje to jednak niesmaku, jaki po sobie pozostawił. Russell Westbrook miał
„Będąc kompletnie szczerym, ten szajs wymyka się spod kontroli – zwłaszcza w moim przypadku. Skala braku szacunku, liczba kibiców robiąca cokolwiek k***a chcą – to zaczyna przybierać za dużą skale. Są konkretne rzeczy, które przekraczają granice. W każdej innej sytuacji… Gdyby gość podszedł do mnie na ulicy i wysypał popcorn na głowę, to wiesz, jakby się to skończyło. W halach koszykarskich trzeba zacząć chronić zawodników. Zobaczymy, co zrobi NBA.”
Russell Westbrook nie bez kozery wspomina, że problem przekraczających granice kibiców dotyczy w dużej mierze właśnie jego. Dużym echem odbiła się sytuacja sprzed dwóch sezonów, kiedy rasistowska odzywka kibica rzucona w kierunku Westbrooka doprowadziła do dalszych konsekwencji:
Zachowanie tego kibica nie jest odosobnionym przypadkiem – tylko w ostatnich dniach doszło do kilku innych incydentów. Na przykład do sytuacji, w której kibic Knicks najzwyczajniej w świecie opluł znajdującego się blisko linii bocznej Trae Younga (video dla spostrzegawczych):
W podobnym temacie wypowiedział się też Kyrie Irving, wyrażając nadzieję, że nie będzie słuchał z trybun Celtics rasistowskich odzywek – sugerując jako były zawodnik klubu, że zdarza się to na hali w Bostonie.
Temat kibiców atakujących zawodników w czasie meczu – czy to słownie, czy nawet fizycznie – wraca jak bumerang w środowisku NBA. W porównaniu w niektórymi dyscyplinami sportowymi, pierwsze rzędy trybun znajdują się tu bardzo blisko parkietu, co sprzyja tego rodzaju incydentom. Zagadnienie nie jest nowe. Niesławna 'Malice at the Palace’ w 2004 roku (do dziś z niezrozumiałych powodów otaczana jakimś kultem – come on, będziemy gloryfikować bójki na parkiecie?) rozpoczęła się właśnie od kibica, który rzucił kubkiem z napojem w Rona Artesta. Dwa lata temu, świeżo po incydencie Westbrooka z kibicem, ładnie podsumował to Fred VanVleet:
„Trzeba zdawać sobie sprawę, że my koniec końców jesteśmy dalej tylko ludźmi. To nie jest zoo. Z resztą, kiedy idziesz do zoo, nie przeskakujesz przez ogrodzenie i nie prowokujesz tygrysów Nie robisz takiego szajsu. Takie zachowanie ma swoje konsekwencje.”
Po ponad roku koszykówki bez udziału kibiców, naprawdę stęskniliśmy się za oglądaniem meczów w atmosferze dopingu i emocji na trybunach. Kibice (amerykańscy, czy inni, którzy mają okazję bywać na meczach NBA) na pewno też bardzo stęsknili się za emocjami towarzyszącymi byciu tam na miejscu. Szkoda, że po tak długiej rozłące, niektórzy pajace mają tak dużą potrzebę wypajacowania się kosztem zawodników.