Kontuzja Ongendy odwróciła mecz – wnioski po Anwil – Sassari
Środowe spotkanie między Anwilem Włocławek a Dinamo Sassari było starciem właściwie o pierwsze miejsce w grupie w rozgrywkach FIBA Europe Cup (Anwil musiał wygrać czterema i potem wygrać ze Sportingiem). Jednocześnie ten mecz był zapowiadany hasłem „raczej nikt nie będzie chciał go wygrać”. Awans do kolejnej rundy z pierwszego miejsca z grupy „anwilowej” sprawi, że najpewniej trzeba będzie się później mierzyć z trudniejszymi rywalami w kolejnej rundzie, aniżeli w przypadku awansu z drugiego miejsca.
Nie było jednak widać odpuszczania z żadnej ze stron, a już zwłaszcza ze strony Anwilu. Włocławianie rozpoczęli to spotkanie naprawdę dobrze, co przełożyło się na zbudowanie małej przewagi w pierwszej kwarcie. Błyszczał Nick Ongenda, na którego rywale ewidentnie nie mieli sposobu. Środkowy Anwilu zdobywał punkty nie tylko po wykładach od rozgrywających, ale także po grze 1 na 1.
Niestety jednak w drugiej kwarcie Ongenda w pewnym momencie złapał się za nogę, dokładnie w okolice ścięgna Achillesa. Wyraźnie nie mógł postawić ciężaru ciała na tej stopie. Wszyscy we Włocławku zamarli, bo wyglądało to naprawdę nieciekawie – kontuzje związane z Achillesem zazwyczaj oznaczają bardzo długą przerwę. Nick po jakimś czasie wrócił na ławkę, ale na informacje o jego zdrowiu zapewne musimy poczekać do dokładnych badań.
-
Start: 17:30 07/11WIETPTTYPTwarde Pierniki -2,51.97
Sytuacja z kontuzją Ongendy odwróciła to spotkanie – Anwil stracił inicjatywę i to Włosi zaczęli prowadzić grę. Tak jak można było powiedzieć, że to gospodarze byli przez większość pierwszej połowy zespołem lepszym, tak już w drugiej to Sassari wyznaczało rytm tego meczu. Gościom wpadło kilka trójek, udało im się także zatrzymać akcje pick and rollowe Anwilu, w których D.J. Funderburk i Krzysztof Sulima byli mniejszym zagrożeniem niż Ongenda. Włocławianie jeszcze szarpnęli, wyszli nawet na prowadzenie, ale Włosi mieli jak odpowiedzieć i po zaciętej końcówce wygrali 86:83.
Wnioski? Kontuzja Nicka zmieniła rytm tego meczu, zmieniła rotację Anwilu i koszykarze z Włocławka musieli się do tego wszystkiego dostosować. To nie zadziało się z automatu i w efekcie przełożyło się na stracenie prowadzenia, a jak wiadomo, takiego rywala jest już potem naprawdę ciężko „przegonić”.
Kontuzja Ongendy to kolejny problem Anwilu – wcześniej z powodu problemów zdrowotnych z zespołem musiał się pożegnać Emanuel Akot, a teraz poza grą jest jeszcze Luke Nelson. Para Nelson – Ongenda to była w pierwszych tygodniach tego sezonu oś ofensywna Anwilu – z gry dwójkowej tej pary rodziły się okazje na punkty dla właściwie wszystkich graczy biegających w tym momencie po parkiecie.
Sztab Anwilu, trener Ernak, będzie więc zapewne musiał teraz trochę przemodelować plan gry zespołu. Nie da się już go oprzeć na grze dwójkowej w takim stopniu, jak wcześniej, bo czy to Kamil Łączyński, czy Justin Turner, czy D.J. Funderburk to zawodnicy, którzy nie będą w stanie zastąpić 1 do 1 nieobecnych. Oni mają inne atuty i teraz trzeba będzie sprawić, by to oni poczuli się komfortowo w zdecydowanie większych rolach.
Włocławianie jednak zarówno w meczu w Ostrowie, jak i w starciu z Sassari pokazali, że są w stanie przeżyć bez liderów. Potencjał jest na pewno mniejszy, ale nadal jest komu grać. Zbudowanie szerokiego składu procentuje właśnie w takich sytuacjach i być może pozwoli Anwilowi nie wpaść w jakiś duży dołek związany z brakiem dwóch kluczowych zawodników.