Koniec Ligi Letniej – typujemy jej 5 wygranych
Liga Letnia dobiegła końca! W ostatniej kolejce tych jakże istotnych rozgrywek, Portland Trail Blazers ograli New York Knicks i zostali pierwszą w historii drużyną, która odebrała pierścienie mistrzowskie za Summer League. Tak, od tego roku mistrzowie Summer League dostają pierścienie:
Brawo Luka Garza, brawo Colbey Ross, brawo Craig Randall II, wpisaliście się do annałów historii. Kończąc jednak ironizowanie – to nie liczba zwycięstw w Lidze Letniej jest tym, co najbardziej nas w tych rozgrywkach grzeje. Zawsze czekamy na młode talenty i oglądamy je w kontekście ich dalszej gry w NBA. W tym roku też było co oglądać.
Jak zwykle, wyłapywanie meczów z udziałem ciekawego, młodego grajka, nie było łatwe. Zarządy klubów dmuchają i chuchają na swoje największe talenty i nawet na przestrzeni tych 5 meczów potrafią ich oszczędzać. Niektórych z gry wykluczyły kontuzje – na przykład Shaedona Sharpe’a i Jadena Ivey’a, których nie dane było nam zbyt długo oglądać. Nasz rodak Jeremy Sochan w ogóle nie był dopuszczony przez klub do gry, ale jak wynika z jego wczorajszej wypowiedzi dla Toma Osborna z San Antonio Express-News, rozumie tę decyzje i nie jest z tego powodu poirytowany:
„Nie miałem żadnych kontuzji, ale COVID zawsze ma na ciebie jakiś wpływ, wpływa na twoje płuca. Nie brałem udziału w treningach, więc nie byłem w formie. Miało to dla mnie sens, żeby nie grać tutaj [w Las Vegas – przyp. red.] – zawsze zamierzam się słuchać ludzi z organizacji.”
– Jeremy Sochan
Jeremy Sochan, grzeczny, ułożony chłopak, słuchający się przełożonych. Swoje jednak potrafi powiedzieć:
Touché! Naprawdę cieszę się, że kiedy już do NBA trafił nasz reprezentant, przy okazji jest on prawdziwym kolorowym ptakiem, który dostarczy nam emocji grą, ale też całą otoczką.
Skupmy się jednak na tym, co mogliśmy w Summer League oglądać – a raczej kogo mogliśmy oglądać. Kilka postaci wyskakiwało bowiem z ekranu.
Chet Holmgren
Choćbyś był nie wiem jak dobrym koszykarze, to jeśli mogę Cię łatwo porównać do 10 innych koszykarzy, nie będziesz tak ekscytujący jak koszykarz, którego trudno z kimkolwiek porównać. Holmgrena trudno porównywać do kogokolwiek, a świetny może być. Potrafi trafiać trójki po step-backu, zbierać ponad 10 piłek, grać mecze na 5-6 bloków, przechwytywać po kilka piłek – a wszystko to przy 213 cm wzrostu, blisko 230 cm zasięgu ramion (!) i zaledwie 88 kilogramach (!!). Znaków zapytania jak było mnóstwo, tak dalej jest mnóstwo. Już na poziomie ligi letniej pojawiały się momenty, w których ktoś zdecydowanie przeważał nad nim fizycznie. Na przykład Kenny Lofton Jr., ważący ponad 120 kilogramów, niewybrany w drafcie zawodnik:
Zazwyczaj to jednak Chet przeważał – wyrastał spod ziemi blokując rzutów, po których nikt nie spodziewał się, że będą zablokowane, trafiając trójki, po których nikt nie spodziewał się, że zostaną oddane. Pomimo wąskiej ramy jest w stanie grać – to udowodnił w tych kilku meczach. A że ta rama będzie mu czasem przeszkadzać… No będzie – na szczęście Thunder nie zamierzają jeszcze wygrywać, więc Chet ma jeszcze czas:
Keegan Murray
Wygląda na to, że Sacramento Kings dokonuje ostatnio trafnych wyborów draftowych. Począwszy od De’Aarona Foxa, który przełamał ich trwającą dobre kilka lat złą passę w wyborach w drafcie, przez wybranego w drugiej rundzie draftu Gary’ego Trenta Jr. (którego jednak od razu oddano), aż po Tyrese’a Haliburtona i Daviona Mitchella, którzy okazali się lepsi niż przypuszczano, a których talent Kings dostrzegli. Teraz Keegan Murray, po którym od razu było wiadomo – nie ma tu materiału na wielką gwiazdę NBA. Był jednak materiał na bardzo porządnego gracza i po tym, co pokazał w Lidze Letniej, wydaje się, że porządnym graczem będzie już od pierwszego meczu. Ponad 23 punkty na mecz, 50% z gry, 40% za trzy przy ponad 8 próbach, do tego średnio po 7 zbiórek, 2 asysty. Keegan będzie trafiał rzuty, a kiedy będzie trzeba zbierze i poda. Nie wiem, czego chcieć więcej od zawodnika grającego obok duetu liderów w postaci Foxa i Sabonisa:
Paolo Banchero
Po dwóch meczach został odsunięty przez Magic od gry, bo już pokazał na co go stać. Trudno się nie zgodzić – w dwóch meczach notował średnio 20 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst i 2,5 przechwytu. Był bardzo zaangażowany i jak zwracał w swojej wypowiedzi na jego temat Draymond Green, zależało mu. Niech świadczy o tym fakt, że w dwóch meczach oddał aż 20 rzutów wolnych (nie jest to takie oczywiste w niepoprzedzonych przygotowaniem meczach o pietruszkę), ale też fakt, że popełnił aż 10 strat i 9 fauli. Pierwszy pick tegorocznego draftu pokazał się nie tylko jako zawodnik utalentowany, ale też wszechstronny i zaangażowany. To bardzo dobre połączenie:
Moses Moody
Żyliśmy raczej tym, że po ponad roku na parkiet wrócił James Wiseman, ale moim zdaniem to postawa Moodey’a w tej lidze letniej była bardziej istotna. Po mistrzowskim sezonie rotacja GSW na skrzydłach trochę się uszczupliła i siłą rzeczy w swoim drugim sezonie Moody będzie musiał wziąć na siebie więcej odpowiedzialności. W pierwszym sezonie nie szło najlepiej, ale i szans nie było wiele – zagrał tylko 52 razy przy średniej minut liczącej niespełna 12 na mecz.
Jeśli Steve Kerr ma ze spokojem dawać mu więcej minut, ta liga letnia mogła go do tego przekonać. Moody został królem strzelców rozgrywek, notując 27,5 punktu na mecz. Gwoli uczciwości, rozegrał tylko dwa mecze. Były to jednak mecze niebyle jakie. W tylko 2 meczach oddał aż 25 rzutów wolnych, kreował sobie rzuty, notował przechwyty i bloki. Powinien być gotowy:
Cam Thomas
Nagrodę MVP Ligi Letniej dostał Trendon Watfrod, ale tylko dlatego, że wypadało dać ją komuś z ekipy mistrzowskiej (jak to brzmi XD). Tymczasem tym, który naprawdę na nią zasłużył, jest jej zdobywca z zeszłego roku – Cam Thomas. Gdyby ją dostał, już tylko krok dzieliłby nas od nazwania nagrody MVP Ligi Letniej jego imieniem. Skoro rozdajemy już pierścienie, to idźmy na grubo.
Teraz jednak już zupełnie poważnie. Cam Thomas rozegrał wszystkie pięć meczów, notując średnio 27,4 punkty (o 0.1 mniej niż wspomniany Moody), 1,6 zbiórki i 4,2 asysty. Niewykluczone, że ten występ w Las Vegas sprawi, że trener Steve Nash będzie pewniej korzystał z niego jako podstawowego zmiennika na obwodzie. W poprzednim, debiutanckim sezonie, już grał sporo, bo średnio ponad 17 minut na mecz. Odejście Bruce’a Browna i Jevona Cartera powinno tylko poprawić jego sytuację: