Kolejna porażka Team USA
Już za 10 dni rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie w Tokio, a w nich Team USA stanie do obrony złotego medalu wywalczonego 5 lat temu w Rio de Janeiro. I choć Amerykanie wciąż są absolutnymi faworytami do pierwszego miejsca, to fani mogą się lekko niepokoić. Dzisiejszej nocy bowiem Stany Zjednoczone doznały kolejnej porażki. Tym razem ulegli Australii 83-91.
Można powiedzieć, że to przecież tylko spotkania towarzyskie, więc co za różnica. I słusznie – nie można wyciągać przedwczesnych wniosków na podstawie dwóch meczów o pietruszkę. Tym bardziej, że przecież USA wciąż brakuje kilku kluczowych zawodników grających obecnie w Finałach (Booker, Middleton, Holiday).
Jednak nie ma się też co oszukiwać. To nie jest zasłona dymna, którą Amerykanie porzucą w Tokio, kiedy to wrzucą drugi bieg i spokojnie zdobędą złoto. Te porażki pokazują, że o wygranie Igrzysk będzie trudniej niż się spodziewają, być może najtrudniej od czasu Aten. Warto zaznaczyć, iż to zaledwie trzeci przypadek dwóch porażek z rzędu od 1992 roku i wejścia NBA do rozgrywek międzynarodowych. Oba poprzednie zwiastowały problemy i miały miejsce na nieudanych turniejach MŚ (2002 i 2019). Po raz pierwszy natomiast stało się to w meczach towarzyskich, lecz Igrzyska są już za rogiem. Rywale są gotowi na Team USA i coraz więcej ekip zaczyna wierzyć w to, że można z nimi wygrać. Wspominał o tym Joe Ingles:
„Oczekiwaliśmy zwycięstwa. Nie chcę tutaj okazywać braku szacunku rywalom – USA mają fantastyczną kadrę, w dodatku z Popem na ławce, ale my spodziewaliśmy się wygranej dzisiaj i to zrobiliśmy.”
Joe Ingles
W samym meczu Amerykanie zaprezentowali się bez wątpienia lepiej, niż w poprzednim starciu z Nigerią, choć wciąż daleki od ideału był to występ. W drugiej kwarcie zatrzymali Australijczyków na zaledwie 13 punktach. Widać było wielki nacisk na obronę linii rzutów trzypunktowych po tym, jak Nigeryjczycy trafili 20 trójek. Dzisiejsi rywale rzucili ledwie połowę z tego, lecz bezlitośnie postanowili wykorzystać podkoszowe przewagi. Raz za razem dostarczali piłkę do środka zdobywając aż 44 punkty z pomalowanego (22/35 z trumny). Powoli, acz konsekwentnie najpierw odrabiali straty, a następnie budowali przewagę.
Damian Lillard zwracał po meczu uwagę na brak zgrania:
„Nasi rywale to drużyny, które są doświadczone i spędziły razem wiele lat. My z kolei dopiero się poznajemy i stajemy jedną drużyną.”
Damian Lillard
Amerykanie wyglądali momentami na przemęczonych, będących o pół kroku za rywalami. Jak często bowiem Jayson Tatum rzuca airballe w ostatniej minucie wyrównanego spotkania:
Podkreślał to także Gregg Popovich na konferencji prasowej:
„Niektórzy gracze muszą odzyskać siły i wrócić do normalnego rytmu. Na razie trzymamy się ustalonego planu.”
Gregg Popovich
Oby tym razem plan okazał się być lepszy niż w przypadku ostatniego wielkiego turnieju, jakim były Mistrzostwa Świata w Chinach w 2019 roku. Tym razem bowiem inny wynik niż pierwsze miejsce będzie wielką porażką, nie mówiąc o potencjalnym braku medalu.