Kluby dotknięte powodzią walczą o swoje sportowe domy. „Rzeczywistość okazała się brutalna”
Polska zmaga się ze skutkami wielkiej powodzi, która we wrześniu dotknęła południowo-zachodnią część kraju. O sile żywiołu przekonały się także dwa koszykarskie kluby – KS Pogoń Prudnik i MKS Nysa Kłodzko, które walczą nie tylko o własny dobytek, ale i miejsca, gdzie mogą realizować swoją pasję. Choć na co dzień rywalizują w drugiej lidze, teraz, wspólnie apelują o pomoc w zebraniu środków na odbudowę obiektów do których wdarła się woda.
„Z pewnością wielu z Was słyszało o sytuacji, która spotkała nasz klub oraz miasto. „Nasz dom”, którym była od przeszło ponad 30 lat hala Obuwnik, gdzie rozgrywaliśmy niejednokrotnie najlepsze mecze biało-niebieskich w historii, a także gościliśmy wiele drużyn oraz ich kibiców, niestety po przejściu ogromnej fali powodziowej w naszym mieście, nie nadaje się do użytku. Na chwilę obecną nie wiemy, kiedy wznowimy treningi oraz czy wystartujemy w rozgrywkach” – zamieszczono w opisie zbiórki prudnickiego klubu, który obchodzi siedemdziesięciolecie.
Utracono tam między innymi sprzęt sportowy, stroje sportowe i wyposażenie biurowe, jak komputery i drukarki. Ale przede wszystkim chcą jak najszybciej przywrócić halę do treningów i rozgrywek.
„Niestety, nasza ukochana drużyna Zetkama Doral Nysa Kłodzko (obecnie Twierdza Kłodzko) stoi w obliczu niezwykle trudnej sytuacji. Niedawna powódź, która nawiedziła Kłodzko, zniszczyła nie tylko część naszego miasta, ale również halę sportową, w której trenowaliśmy i rozgrywaliśmy mecze. W wyniku tej katastrofy straciliśmy dostęp do naszego sportowego domu, a koszty związane z naprawą infrastruktury są ogromne” – wylicza natomiast klub z Kłodzka w serwisie zrzutka.pl.
– To najtrudniejsza sytuacja, jaka nas spotkała. Nie wszyscy są dobrej myśli. Remont naszego obiektu może potrwać bardzo długo i pochłonie nawet 7-8 milionów złotych. W tym sezonie prawdopodobnie u siebie nie zagramy – przekazał w rozmowie z naszym portalem Jerzy Sierakowski, wiceprezes Twierdzy. – W prudnickiej hali wszystko popłynęło. Pod parkietem w naszym obiekcie jest wygłębienie, które wypełniło się wodą i uniosło parkiet na wysokość jednego metra, niszcząc wszystko. Wszelkie domysły zostały przekroczone i trudno było przygotować się na coś takiego. Rzeczywistość okazała się brutalna.
– Staramy się funkcjonować w takich warunkach, jakie zgotował nam los. Nie poddajemy się. Mamy przede wszystkim problem z dostępnością do hal i sal sportowych. Tych dopuszczonych do rozgrywek, czyli mających certyfikat, po prostu w Kotlinie Kłodzkiej nie ma. Nasza była jedyną w okolicy. Szukamy możliwości w innych miejscowościach i staramy się, aby PZKosz umożliwił nam rozgrywanie meczów w obiektach, które – mam nadzieję – przejdą certyfikację, choć mam świadomość, że nie będzie to łatwe. Nie mamy także gdzie pracować z młodzieżą. Hale szkolne są zajęte przez służby, wojsko, wolontariuszy, a niektóre są zniszczone. Liczę, że media, władze oraz ci, którzy dysponują środkami będą nas dostrzegać i pojawi się więcej nadziei – dodaje.
Zebrane środki zostaną przeznaczone na dalsze funkcjonowanie drużyn, pokrycie kosztów treningów, organizację meczów oraz rozwój młodych talentów. Każda wpłata, nawet najmniejsza, ma ogromne znaczenie i przybliża ich do powrotu na parkiet.
Pomoc dla Zetkama Doral Nysa Kłodzko (Twierdza Kłodzko) | Pomoc dla KS Pogoń Prudnik