Kiepski początek Westbrooka – jaka będzie jego rola w Lakers?
Transfer Russella Westbrooka do Lakers to był jeden z większych hitów minionego offseason – jeżeli nie największy. Dziś, u progu sezonu regularnego, mamy szanse obserwować pierwsze kroki RW#0 w barwach Jeziorowców i… No nie wszedł w grę najlepiej. Statystyki z trzech pierwszych spotkań (łącznie około 72 minuty na parkiecie) prezentują się następująco:
6,7 punktu
łącznie 7/28 z gry (25%)
6,3 zbiórki
5 asyst
6,7 strat (!)
plus/minus: -27
Ewidentnie nie jest to jeszcze docelowa forma Westbrooka. Nie będziemy się tu jednak skupiać na tym, że w okresie preseason nie siedzi mu rzut, albo że jest na tyle rozkojarzony, że często traci piłkę. Może to zwiastować słaby start sezonu, a równie dobrze może on za tydzień być już znacznie bardziej skoncentrowany. To nie tak istotne. Skupmy się na tym, jaką właściwie rolę może odgrywać Westbrook w nowych Los Angeles Lakers i czy na pewno będzie to klasyczna dla niego rola rozgrywającego, prowadzącego szybkie ataki?
Chciałbym móc napisać: nie, trener Vogel ma dla niego jakiś innowacyjny, wykorzystujący jego zalety, a niwelujący wady schemat gry. Na to się jednak – przynajmniej na ten moment – nie zanosi. Kiedy Westbrook jest na parkiecie, jest rozgrywającym, przekozłowuje piłkę i stara się napędzać szybkie ataki. Właśnie próby podań w pierwsze tempo są przyczynkiem wielu z tych prawie 7 strat na mecz:
Wygląda więc na to, że LeBron James musi po prostu ustąpić miejsca i przestanie być podstawowym zawodnikiem do gry na piłce. Nie jest oczywiście tak, że zostaje on zredukowany do roli zawodnika stojącego w rogu. On też aktywnie decyduje o kształcie ofensywy, zwłaszcza w ataku pozycyjnym. Tu jednak obecność Westbrooka jest problemem. Kiedy bowiem James ma piłkę, Westbrook… No właśnie, jaka jest jego rola? Okazuje się, że jest po prostu twoim podstawowym zawodnikiem rozciągającym grę. Tu LeBron gra akurat koszyczek z Malikiem Monkiem, a po słabej stronie parkietu nie dzieje się w zasadzie nic:
I to jest generalny kłopot, kiedy Russell Westbrook przebywa na parkiecie z innym rozgrywającym – a taka sytuacja ma miejsce przez większość czasu. Tu Rajon Rondo grający zasłonę z Davisem w rogu boiska i znów to samo – Westbrook stoi na szczycie, nie pełniąc w tym momencie żadnej funkcji:
Inną byłaby sytuacja, gdyby Westbrook znany był ze swojego rzutu z dystansu. Tak jednak nie jest – jego obrońca może spokojnie zagęszczać pole gry tam, gdzie toczy się akurat akcja. Jedyny plusik takiego ustawienia, to fakt, że w razie straty, może on szybko wrócić do defensywy. Nie po to jednak ściąga się chyba gracza o renomie Westbrooka. W grudniu minionego roku, u progu rozpoczynającego się sezonu 2020/21, rozpływałem się nad tym, jak dobrze są skonstruowani Lakers i jak sprawnie poruszają się po boisku, z jakim pomysłem zbudowano ten skład. Chciałbym dziś znowu tak pisać, ale… No nie jestem w stanie.
„Na pewno nam to chwilę zajmie, żeby stać się zespołem na miarę naszych możliwości. Będziemy mieli momenty, w których nie wszystko będzie tak jak należy. Możemy wykonać krok w tył, ale to wszystko jest częścią czegoś… Myślę, że nie warto mieć czegoś, na co nie trzeba zapracować.”
„Osobiście nie martwię się o to, jak będę pasował do Russa… Zawsze jakoś sobie z tym radzę, więc się nie martwię. Nie będzie to od początku sezonu połączenie idealne, jak dżem i masło orzechowe, ale to wszystko część procesu i naszej pracy. […]”
– LeBron James
Jak donosili jakiś czas temu dziennikarze z TheAthletic, pierwsza piątka, jaką planował wystawiać trener Frank Vogel, miała się prezentować następująco: Russell Westbrook, Wayne Ellington, Trevor Ariza, Lebron James i Anthony Davis. Kontuzja Arizy trochę krzyżuje plany, ale nie to jest istotne. Plan na pierwszą piątkę poznaliśmy szybko, bo jest to jedna z niewielu dość zbilansowanych piątek, jakie ułożyć można z zawodników w rotacji Jeziorowców. Ellington i Ariza gwarantują wystarczająco dużo spacingu, by Russell Westbrook w roli klasycznego rozgrywającego mógł czuć się stosunkowo swobodnie w znajdowaniu drogi pod obręcz, ale też żeby jego około 30% skuteczności z dystansu nie stanowiło takiego problemu, kiedy znajduje się on poza akcją na szczycie parkietu.
Jest to jedna z bardziej oczywistych tez – Lakers potrzebują spacingu, jeśli Westbrook ma być na parkiecie i jego gra ma przynosić korzyści. Spacing ten uzyskać znacznie łatwiej, kiedy strzelcy (Ariza, Horton-Tucker, Melo, Bazemore, etc.) grają na obu skrzydłach. Vide – Anthony Davis zmuszony jest grać na pozycji centra. Rzut z dystansu to element, który AD poprawił, ale to wciąż tylko 26% skuteczności w zeszłym sezonie. Z pozycji centra, który większość czasu i tak spędzi na rolowaniu do obręczy, jest to wystarczająco. Jako czwórka, u boku centra (Dwight Howard, DeAndre Jordan, goście zupełnie bez rzutu) to zdecydowanie za mało. Zwłaszcza w sytuacjach (a takie też widujemy w preseason), kiedy u boku Westbrooka gra też nie najlepiej rzucający Rajon Rondo.
Problem polega na tym, że Davis nie przepada za rolą centra i jeśli jego relacje z trenerem mają pozostać niezachwiane, raczej nie rozegra na tej pozycji 100% swoich minut. Przed pierwszym sezonem w barwach Lakers mówił wprost: „Lubię grać na czwórce – nie przepadam za graniem centra”. W zeszłym sezonie tylko 11% czasu gry spędził jako środkowy. Co prawda w publicznej wypowiedzi wyraził on ostatnio zrozumienie dla idei, że będzie musiał się przestawić, ale… Sam fakt, że musi to głośno mówić, pokazuje, że nie jest tym zachwycony:
„Były takie oczekiwania, były rozmowy na ten temat i spodziewam się, że będę grał na środku. Nie jestem pewien, jak to się potoczy. Rozmawialiśmy o tym kilka razy z Frankiem [Vogelem] i taki jest teraz plan. Nic nie jest wyryte w kamieniu, ale chcemy zobaczyć, jak to będzie wyglądać. Czuję się z tym komfortowo.”
– Anthony Davis
No ale mocno negatywnie w tych poprzednich akapitach. Powiedzmy sobie jasno – to nie jest tak, że Lakers się w tym sezonie na pewno nie uda. Bilans 0-5 w preseason nie świadczy o niczym. Ba, wiecie jaki zespół wyszedł z zeszłorocznego offseason bez żadnego zwycięstwa? Milwaukee Bucks.
Szybka gra z kontry, pchanie piłki pod obręcz, wielu kozłujących zawodników – to koniec końców może zdać egzamin. Suma talentów, jakimi dysponują Lakers przy tercecie LeBron-Davis-Westbrook, może po prostu wystarczyć, żeby wygrywać mecze. To, co towarzyszy jednak zespołowi z Los Angeles przed nadchodzącym sezonem, to nie ekscytacja, a wątpliwości.