Jak wygrywać w Europie? Sześciu obcokrajowców? – rozmowa z Rafałem Juciem
Polskie kluby w rozgrywkach europejskich zaliczyły niestety falstart. 0-4 – tak wygląda zsumowany bilans Trefla, Kinga i Śląska w rozgrywkach EuroCup i Ligi Mistrzów. Próbuje sobie od kilku dni odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właściwie znów przegrywamy? Czego nam brakuje? Zapytałem Rafała Jucia, czyli gościa, który europejskiej koszykówki ogląda ze wszystkich Polaków chyba najwięcej, co powinniśmy robić inaczej, by do tej Europy doskoczyć?
Ciężko nam rywalizować z zespołami z Hiszpanii, Turcji czy Włoch. Nie mamy takich budżetów, możliwości finansowych. Może więc optymalną dla nas ścieżką jest taka, jaką obrał w swoim prime zespół z Nymburka, jak to robi Ostenda czy właśnie węgierskie Falco, czyli poprzez kontynuację, podpisywanie trzonu rodzimych zawodników. Kto wie, jakby wyglądał ten mecz z Śląska z Falco, gdyby grali w nim Kolenda, Nizioł czy Dziewa. Jeśli mieliby możliwość gry przez kilka lat, sezonów, może ten okres przygotowawczy nie byłby im wtedy tak potrzebny. – zaznacza Juć.
Rafał w długie rozmowie starał się zdefiniować wiele, nawet najdrobniejszych rzeczy, które w efekcie końcowym wpływają na wyniki naszych zespołów. Często my oszczędzamy tam, gdzie nie trzeba. Pamiętam sytuacje polskich klubów, które jechały 10-12h autokarem, żeby tylko zaoszczędzić na noclegu. Często też nie zaczynamy z pięcioma graczami z zagranicy, żeby trochę zaoszczędzić na budżecie. – dodaje.
Liga musi wyznaczyć cel
Myślę, że ogólnie, jako cała polska koszykówka, przedstawiciele klubów, powinni usiąść i zastanowić się, co jest naszym celem. Jeśli naszym celem jest wygrywanie i odnoszenie sukcesów w Europie, to wszystko trzeba pod to przygotować. (…) Musimy zdecydować, czy celem jest jeszcze większa profesjonalizacja ligi, czy jeszcze większe spolszczenie ligi, czy może właśnie gra naszych klubów w Europie. – mówi Rafał.
Tym samym dotykamy wsparcia ligi, może nawet związku, czyli kwestii terminarza, ale także przepisów, które w Europie wyglądają w tym momencie bardzo różnie.
Każda liga ma momenty przejściowe. Kiedy był problem z graczami polskimi, to była chęć wykreowania polskich zawodników, wprowadzono odpowiednie przepisy, w tym choćby o dwóch Polakach na parkiecie, czy przepis o młodzieżowcu. (…)
Przepisy, które są teraz, długo byłem ich fanem i je rozumiem. Jeśli jednak naszym celem faktycznie jest atak na Europę i odnoszenie sukcesów, zadomowienie się tam, to uważam, że potrzebna jest debata i dyskusja, jak powinno się je zmienić. Widać taki trend, chociażby w Turcji, gdzie wprowadzono przepis, że musi być jeden rodzimy gracz na parkiecie, ale za to kluby mogą mieć aż 7 obcokrajowców w składzie. Potem widzimy spotkanie Kinga z zespołem z Turcji, w którym jest siedmiu graczy z zagranicy, a w Kingu pięciu. To jest pewnego rodzaju dysproporcja. – zauważa Rafał.
Myślę, że dziś już powinniśmy być w erze i momencie, gdzie wszystkie kluby mogą mieć sześciu graczy zagranicznych i to bez dodatkowych opłat, tak żeby właśnie były w stanie budować te składy na Europę. – dodaje Juć.