Irving: Ten zespół nie wie jak wejść na poziom mistrzowski
Kyrie Irving odszedł z Cavaliers po to, by móc grać gdzie indziej jako lider – teraz przekonuje się jednak, jak niewdzięczna jest to rola.
Sytuacja Boston Celtics jest nieciekawa. Piąte miejsce w konferencji wschodniej to zdecydowanie nie jest spełnienie oczekiwań przedsezonowych – nie tylko kibiców Celtics. Po bardzo udanych ubiegłych rozgrywkach, Boston wrócił w mocniejszym składzie, bo z powracającymi po kontuzjach Haywardem i Irvingiem. Niestety jednak zespół nie spełnia oczekiwań – być może to kwestia gorszego taktycznie poukładania tych utalentowanych graczy, a może po prostu presja związana z oczekiwaniami.
Ten drugi czynnik z pewnością daje się we znaki – Celtics to drużyna oparta w dużej mierze o młodych i siłą rzeczy niedoświadczonych jeszcze tak bardzo Jaysonie Tatumie i Jaylenie Brownie. Z drugiej strony mamy takich weteranów jak Kyrie Irving, który był już w kilku finałach i wie jak działać pod presją. Zaczyna mu powoli doskwierać sytuacja w drużynie, która zrzuca na karb młodości i braku ogrania:
„Ci młodzi goście nie wiedzą jak to jest być drużyną na poziomie mistrzowskim. Co trzeba poświęcić każdego dnia. Jeśli myślą, że teraz jest ciężko, to jak według nich będzie, kiedy będziemy próbować dostać się do Finałów? (…) W ubiegłym roku nie było oczekiwań. Każdy mógł grać swobodnie, na luzie. Właściwie każdy przekroczył w ubiegłym sezonie swoje oczekiwania. A w tym roku? Wszyscy mieliśmy wysokie oczekiwania. Zawodnicy, trenerzy, wszyscy dookoła. To bardzo dobrze, ale na razie tych oczekiwań nie spełniamy. (…) Możemy się jednak wdrapać na ten poziom. Musimy stać się lepszym zespołem, potrzebujemy wygranych w tych meczach wyjazdowych. To ciąży na mnie jako na liderze tego zespołu. Muszę być lepszym liderem i pomóc zespołowi w dotarciu na wyższy poziom.”
Sytuacja w szatni Celtics nie należy chyba do najłatwiejszych. Takie wypowiedzi na pewno nie cementują więzi pomiędzy Irvingiem a młodymi graczami o których się wypowiada. Niech o niesnaskach za kulisami świadczy już kilka spotkań zawodników, które odbyły się w czasie tego sezonu – w szatni Bostonu ciągle jest coś do obgadania. Irving nie hamuje się z kolei, jeśli chodzi o uzewnętrznianie swoich frustracji. Pokazał to chociażby po ostatnim meczu przeciwko Magic, karcąc Haywarda za zły wybór podania.
Kyrie didn’t look happy after this final play in the Celtics’ loss. pic.twitter.com/lPnsjjfg1G
— SportsCenter (@SportsCenter) January 13, 2019
Być może Kyrie ma racje, a być może sam powinien bardziej zwrócić uwagę na swoją rolę w słabszej dyspozycji zespołu? Statystycznie co prawda bryluje, zdobywając raz za razem najwięcej punktów w zespole. Czy jednak Kyrie jest liderem, jakiego potrzebuje ten zespół?
Kyrie zalicza zdecydowanie najwięcej, bo 6,4 asysty na mecz. Żeby być sprawiedliwym, oddam mu także, że asystuje najczęściej w drużynie także w przeliczeniu na 100 posiadań. To jednak dane dosyć powierzchowne – jeśli sięgniemy głębiej, zobaczymy że kiedy Kyrie schodzi z parkietu, wskaźnik asyst zespołu wzrasta z 60% do 67,4% – w skali zespołu jest to ewenement. Warto wspomnieć, że obecność na parkiecie Tatuma podnosi ten wskaźnik o 4,5%, a Haywarda o 5,3%. To tylko statystyka, ale mówi ona coś o ruchu piłki w zespole Celtów.
źródło:YouTube/Tomasz Kordylewski
To nie tak, że Kyrie to jakiś wielki samolub – potrafi on obsłużyć podaniem w pick’n’rollu, a jego ponad 6 asyst nie bierze się znikąd. Rzadko kiedy jednak po akcjach, pickach, penetracjach granych przez Irvinga, piłka trafia na zewnątrz, gdzie mogłaby krążyć w poszukiwaniu czystej pozycji po zaabsorbowaniu jednego z obrońców wcześniejszą penetracją.
Kiedy przegląda się wskaźnik asyst zespołu w dwu-trzy osobowych line-upach, to w czołówce za każdym razem jest kilka ustawień z Alem Horfordem. Podkoszowy jest jednym z lepiej asystujących zawodników w zespole (3,8 na mecz) i to on w dużej mierze zapewnia odpowiedni flow ofensywny. Fakt, że długo pozostawał poza grą z powodu kontuzji, a jego forma nie jest tak wysoka jak przed rokiem, z pewnością robi różnice.