Heat wyeliminowani, Blazers wygrywają przy 1/10 z gry Lillarda, Embiid poziom wyżej
MIL [4] – MIA [0] – 120:103
DEN [2] – POR [2] – 95:115
PHI [3] – WAS [0] – 132:103
UTA [2] – MEM [1] – 121:111
Heat za burtą! Bucks nie dali im wygrać nawet jednego meczu! To była ostatnia seria, o której możnaby pomyśleć, że rozstrzygnie się do zera – a jednak. Heat nieźle weszli w to ostatnie spotkanie, aż do trzeciej kwarty prowadząc kilkoma punktami. Ostatecznie jednak Bucks zwieńczyli dzieła, pokonując rywali 120:103 po meczu Giannisa na 20 punktów, 12 zbiórek i aż 15 asyst:
„Jest takie powiedzenie – nie baw się jedzeniem. Nie chcieliśmy bawić się jedzeniem.”
– Giannis Antetokounmpo
Pierwszy taki mecz tej serii – Jokic zatrzymał się na 16, Lillard na 10 punktach. Ten drugi miał jednak więcej wsparcia – Norman Powell zdobył 29 oczek, a CJ McCollum dodał 21, dzięki czemu Blazers wygrali 115:95, całą serię doprowadzając do remisu 2-2:
Nie jest jednak tak, że Lillard nijak nie odznaczył się w tym spotkaniu. Do swoich 10 punktów (1/10 z gry), dorzucił 8 zbiórek, 10 asyst i tylko 1 stratę, w tym nieskutecznym meczu biorąc się w większej mierze za rozegranie:
Grizzlies naprawdę byli blisko! W czwartej kwarcie udało im się wyjść na chwilowe prowadzenie, ale ostatnie kilka minut meczu przegrali 3:14, ostatecznie przegrywając 111:121. Ostatecznie więc Jazz wychodzą na prowadzenie 2:1 dzięki Mitchellowi i Conley’owi, którzy zrzucili się na 56 punktów:
Ja Morant zagrał kolejny dobry mecz, notując 28 punktów, 7 asyst i jak zwykle kilka widowiskowych zagrań:
Nie wszystkie doszły do skutku – ale wsadzenie nad Gobertem nie należy do najłatwiejszych:
Joel Embiid spędził na parkiecie skromne 27 minut, ale to wystarczyło, żeby zdobyć 36 punktów, a więc wyrównać playoffowy rekord kariery w zdobytych punktach. To z kolei wystarczyło, żeby Sixers wygrali z Wizards 132:103 i wyprowadzili wynik serii na prowadzenie 3-0. Embiid wyglądał na tle Wizards jakby uprawiał inny sport:
Zobaczcie jak działa sama obecność Embiida pod koszem na przeciwników: