Dziś start sezonu! Bucks podejmą Nets, Lakers zawalczą z Warriors!
Jest! Początek sezonu! W kalendarzu fana NBA, jest to jedno z trzech świąt, obok początku Playoffów i Finałów NBA. Początek sezonu jest chyba jednak najbardziej ekscytującym z nich, bo następuje po dobrych kilku miesiącach posuchy. Czas jednak na koszykówkę. Już pierwszego dnia rozgrywek NBA serwuje nam dwa naprawdę mocne starcia:
1:30 Brooklyn Nets – Milwaukee Bucks
4:00 Golden State Warriors – Los Angeles Lakers
To ciekawe, że właśnie pierwszy mecz całego sezonu może okazać się tak ważny dla retoryki, którą przyjmiemy na najbliższe kilka miesięcy. Obecni mistrzowie NBA, Milwaukee Bucks (którzy nota bene tego wieczoru oficjalnie odbiorą pierścienie mistrzowskie), zmierzą się z zespołem, który teoretycznie może im najbardziej zagrozić w konferencji wschodniej – Brooklyn Nets. To dwóch największych kontenderów nie tylko konferencji, ale całej ligi. Od początku znajdą się na kursie kolizyjnym – tylko duża niespodzianka może sprawić, że nie zobaczymy ich w bezpośrednim Playoffowym starciu. Takim starciu, które może w dużej mierze zadecydować o tym, kto znajdzie się w Finale NBA.
Stąd bierze się ciężar gatunkowy meczu otwarcia. Wygrany może zyskać pewną przewagę mentalną już na starcie. Będziemy się też bacznie – już teraz – przyglądać rozwiązaniom taktycznym, match-upom, silnym i słabym stronom obu zespołów w bezpośrednim starciu. To będą takie detale, które zostaną z nami w dyskusji już do końca rozgrywek – od nich będziemy wychodzić, dyskutując o rywalizacji tych ekip.
Przejdźmy jednak do konkretów. Żaden z zespołów nie przystąpi do meczu w pełnym składzie. Dla Nets nie zagra oczywiście odsunięty od składu z powodów szczepiennych Kyrie Irving. Po stronie Bucks nieobecnych jest więcej. Z powodu kontuzji stopy, leczonej jeszcze od zeszłego sezonu, mecz opuści Donte DiVincenzo. Problemy ze stopą zatrzymają też Rodney’a Hooda. Ponadto nie zagra Semi Ojeleye (łydka) i chyba największe osłabienie, a więc Bobby Portis (ścięgno udowe).
Motywem przewodnim będzie oczywiście zagwozdka, jak Nets zamierzają zatrzymać (czy choćby ograniczyć) Giannisa Antetokounmpo. Spośród zawodników, którzy są wystarczająco wysocy, by stanąć naprzeciwko niemu, niewielu ma tyle mobilności, by cokolwiek zdziałać. Rotacja podkoszowa Nets jest w tym sezonie dość szeroka, ale czy to Blake Griffin, czy Paul Millsap, czy LaMarcus Aldridge, raczej nie będą mieli zbyt wiele do gadania przeciwko rozpędzonemu Giannisowi. Tym, który radził sobie z tym zadaniem przyzwoicie w zeszłym sezonie, był młody Nicolas Claxton – długi i stosunkowo mobilny center, który nie boi się wyjść trochę wyżej w kryciu. Ten jednak w zeszłym sezonie grał średnio tylko 18 minut na mecz, a przy tak licznej rotacji podkoszowej, te minuty nie muszą wcale pójść tak mocno w górę. Poza tym, może być mu jeszcze ciężej z tegorocznym Giannisem, który – jeśli wierzyć temu, co pokazał preseason – znacząco poprawił rzut. Statystyki z 3 jego przedsezonowych meczów:
vs Thunder: 17 min, 8 pkt, 0/1 za trzy
vs Jazz: 20 min, 21 pkt, 2/3 za trzy
vs Mavs: 25 min, 26 pkt, 2/2 za trzy
Łącznie daje nam to 4/6 za trzy – bardzo dobra skuteczność, jednak na dość małej próbie. Warto obserwować co się dzieje z rzutem Giannisa, bo wydaje się, że sama mechanika jego rzutu stała się bardziej płynna i pewna:
Jeśli Giannis ma w końcu stanowić zagrożenie rzutem z dystansu, utrudnia to nie tylko indywidualne krycie przez któregokolwiek z rywali, ale też bardzo komplikuje ewentualny plan krycia strefowo. To może okazać się game-changer.
Mecz o 4:00 naszego czasu nie będzie miał być może aż tak dużego ciężaru gatunkowego, ale z pewnością nie będzie mniej emocjonujący. Golden State Warriors wybiorą się do Los Angeles, zmierzyć się z Lakers, z nowym trio LeBron-Westbrook-Davis. Będzie się działo – choć preseason wyraźnie pokazuje, który z tych zespołów jest w gazie, a który w ewidentnym dołku:
Warriors: 5-0
Lakers: 0-6
Jasne, to tylko preseason, ale fakt, że Lakers okazali się jedną z tylko trzech ekip bez żadnego zwycięstwa (jeszcze Blazers i WIzards) nie bierze się zupełnie znikąd. Russell Westbrook nie wpasował się jeszcze w ten zespół tak, jakbyśmy tego oczekiwali, o czym w dużej mierze mówią jego liczby:
Forma Lakers na ten moment nie wydaje się być szczytowa – także ta fizyczna. LeBron James, ostatnio trapiony trochę kontuzjami, w końcu miał czas na rekonwalescencję – do tego sezonu przystąpił znacznie smuklejszy. Być może jest to motywowane zmniejszeniem ryzyka kolejnego urazu? W końcu – choć jest pieprzoną maszyną – ma już prawie 37 lat. Sam twierdzi jednak, że o oszczędzaniu się nie ma jeszcze mowy:
„Nie gram w te grę myśląc o kontuzjach. Czuję się też gorzej, kiedy gram mniejsze minuty.”
– LeBron James
Choć miał on czas na leczenie kostki, przyznaje mimochodem, że ból nie zniknął całkowicie – zniknął tylko 'ostry ból’ [sharp pain – tłum red.]:
„Najlepsze tego lata było to, że w końcu miałem czas. W końcu miałem czas na to, by uznać, że jestem gotowy, kiedy moja kostka jest gotowa. cały czas byłem w treningu, ale nie byłem przez cały czas na parkiecie. Zawsze robię jakieś inne rzeczy, pracuję and sobą, sprawdzam, na ile stać moją kostkę. Dotarłem do momentu, w którym nie czuję już ostrego bólu, a mój zakres ruchów wrócił do stanu początkowego. Wtedy wiedziałem, że mogę wrócić na parkiet.
– LeBron James
Wracając jednak do samego meczu – starcie z Lakers może być dla Warriors bardzo dobre na otwarcie. Jest to rywal mocny i medialny, ale też taki, nad którym tu i teraz GSW wydają się mieć wyraźną przewagę. Kryje się ona w braku indywidualnych obrońców obwodowych w składzie Jeziorowców. Talen Horton-Tucker i Trevor Ariza pozostają na starcie sezonu poza grą, a to chyba dwa pierwsze wybory, jeśli chodzi o zawodników, których trener Vogel mógłby chcieć rzucić na Stepha Curry’ego i świetnie wyglądającego w preseason Jordana Poole’a. Pozostaje liczyć na to, że prawie 34-letni już Rajon Rondo ma na starcie sezonu wystarczająco dużo energii, by biegać za kozłującymi rywali. Ci natomiast w preseason kreowali sobie pozycje do rzutu jak szaleni:
Steph Curry: 22,8 min, 24,5 pkt, 50%FG, 40,5%3PT, +7,3
Jordan Poole: 22,7 min, 21,8 pkt, 50,6%FG, 36,4%3PT, +12
Jeśli nagle, nieoczekiwanie nie rozregulują im się celowniki, przed Lakers będzie stało naprawdę trudne wyzwanie. Nawet przy przewadze podkoszowej, jaką generuje sama obecność Anthony’ego Davisa, a w jeszcze większym stopniu jego ustawienia u boku drugiego centra. Choć te ofensywnie często (przez brak spacingu) nie mają tak dużo sensu na dłuższą metę, krótka rotacja podkoszowa Warriors może mieć z nimi trochę kłopotów. Draymond Green, Kevon Looney, Jordan Bell – klasycznie już może zabraknąć tu trochę 'długości’. Zwłaszcza w połączeniu z mobilnością – atuty podkoszowych Lakers nie będą raczej wykorzystywane w ataku pozycyjnym, a w kontrach i pół-kontrach. Kluczem dla Jeziorowców powinna być więc wygrana na deskach – tych ofensywnych, ale też przede wszystkim defensywnych, z których biorą się szybie ataki, nie dające rywalowi czasu na ustawienie defensywy.
Niezależnie od wyników, będzie to na pewno starcie pełne emocji. Pierwsze od dawna starcie o coś. Jak dobrz ejest znowu być w sezonie NBA!