Dyskusja ZKNBA: Coach of the Year
Publikujemy dalsze części naszej redakcyjnej dyskusji na temat nagród za sezon regularny. Ostatnio był najlepszy rezerwowy, to teraz czas na najlepszego trenera.
Kamil Szuleko:
Trener Roku w tym sezonie należy do najciekawszych wyróżnień. Nie ma bowiem jednego pewniaka, a argumenty można przedstawić dla co najmniej kilku szkoleniowców. Moim skromnym zdaniem jednak top3 wydaje się dosyć zdecydowanie wystawać ponad resztę stawki. Tom Thibodeau, Quin Snyder i Monty Williams – czy którykolwiek z pozostałych trenerów ma realne szanse na prześcignięcie kogoś z tej trójki, czy statuetka COTY trafi w tym sezonie do Utah, Phoenix lub Nowego Jorku?
Jacek Gawliński:
To prawda, nagroda jedna a kandydatów znajdzie się kilku. Świetne i głośne offseason poczynione m.in w Phoenix i Atlancie przyniosło im awans do Playoffs. Ekipie z Arizony po 10 latach posuchy, Hawks po 4. Dodajmy jeszcze, że Knicks, z których często wiele osób się śmiało wchodzą do Playoffs po 8 latach przerwy. Do tego mają przewagę własnego parkietu. Z kolei Utah Jazz wygrywają na zachodzie pierwszy raz od 1998 roku, a 76ers są mistrzami Wschodu po 20 latach przerwy, gdy dotarli do Finałów z LA Lakers. Tom Thibodeau, Quin Snyder, Monty Williams, Doc Rivers, Nate McMillan. Jest naprawdę w czym przebierać.
Kamil Kucharski:
Już się o to kiedyś z Tobą Kamil kłóciłem, ale – co takiego zrobił w tym sezonie Quin Snyder? Ten zespół w obecnym kształcie funkcjonuje już od kilku sezonów, a ich sposób gry nie zmienił się przesadnie, tylko poprawił przez powtarzalność i zgranie. To, jak grają w tym sezonie Jazz (vide – fantastycznie), jest zasługą tego, że wcześniej mieliśmy sezony, w których Snyder zasługiwał na tę nagrodę.
Kamil Szuleko:
Pytanie, czy trzeba robić rewolucję, żeby tę nagrodę wygrać? Dla porównania – historie w których nowy trener przychodzi i robi dobrą drużynę ze słabej/średniej zdarzają się niemal co sezon. Historia, w której po kilku latach bycia dobrą ekipą, trener bez wielkich transferów znajduje sposób, aby wejść na poziom walki o tytuł, to rzadkość. I właśnie to zrobił Snyder w tym roku. Nikt nie spodziewał się Jazz w top 5 najlepszych drużyn ligi, nie mówiąc już o pierwszym miejscu, które okupowali przez większość sezonu w świetnym stylu. A zatem gdyby w tym sezonie pojawił się nowy szkoleniowiec w Utah i nagle zrobił z nich pierwszą drużynę ligi to miałby większą szansę na ten tytuł? Tylko dlatego, że byłby nowy? Czemu w takim razie Gregg Popovich ma aż 3 takie nagrody i co takiego zrobił w latach 11/12 i 13/14? Przecież wylał fundamenty w San Antonio na początku tysiąclecia i przez kilkanaście lat jedynie to modyfikował, ulepszał schematy i zgranie, ale kształt niezmiennie był ten sam, a Spurs w żadnym z tych sezonów nie notowali takiej poprawy jak obecni Jazz. Chyba nie jest to więc takie proste. W poprzednich sezonach, jednym z głównych argumentów przeciwko Snyderowi był właśnie bilans Jazz, którzy nie byli w czołówce. Teraz kiedy przerósł oczekiwania i dodał wyniki miałby zasługiwać mniej niż wcześniej?
Kamil Kucharski:
To jest właśnie główny problem z nagrodą dla najlepszego trenera. Bo w ogóle nie jest tak, że ja chcę dyskredytować to, jak świetnie klikają ze sobą Utah Jazz – moim problemem jest ustalenie kiedy to się stało. Często zapominamy, że dobry zespół potrzebuje czasu. Jeśli na przykład Clippers będą świetni w tych Playoffach, to będzie to zasługa nie tylko Tyronna Lue, ale w moim odczuciu w podobnym zakresie Doca Riversa – bo wtedy ułożono ramkę i najważniejsze elementy tych puzzli. Quin Snyder zbiera owoce pracy, którą wykonał – jeśli ma być za tę pracę nagrodzony z opóźnieniem, to może tak musi po prostu być. Tym bardziej szkoda trenerów, którzy są przedwcześnie zwalniani i zdążyli tylko zasiać, a zbiera już kto inny (nie ujmując 'zbieraczom’, to też nie jest prosta zabawa w tak zwane odcinanie kuponów). Koniec końców przez tę niemożność uchwycenia momentu, którym jest 'zbudowanie drużyny’, to często kończy się na wybieraniu trenera drużyny z najlepszym bilansem.
Jacek Gawliński:
Snyder kolejny sezon jest w gronie do nagrody COTY i w tegorocznych rozgrywkach wydaje się być zdecydowanie najbliżej. Skład od paru lat pozostaje ten sam, zawodnicy po prostu musieli się dotrzeć we wspólnej grze, dzięki temu udało się wygrać konferencję zachodnią. Pytanie tylko, jak będą myśleli głosujący. Doceniam kunszt trenerski szkoleniowca Jazz, kolejny świetny sezon pod względem defensywy, ale nie wiem czy coraz bardziej nie patrzy się ostatnio na trenerów, którzy robią rewolucje w grze swojego zespołu. Jeżeli drużyna poprawiła z roku na rok widocznie swój bilans, swoją grę, podskoczyła w tabeli tak jak np. Suns czy Knicks to być może inni bardziej zauważą sukces Thibsa i Monty’ego Williamsa niż Snydera z uwagi, że skład nie przechodził większych zmian, a największym sukcesem był triumf na zachodzie.
Kamil Szuleko:
Myślę, że zawsze się patrzy w pierwszej kolejności właśnie na tych nowych, bo to zwyczajnie świeższa historia. I ja absolutnie nie upieram się przy tym, że Snyder MUSI zostać Trenerem Roku. Nie chcę jedynie, żebyśmy umniejszali jego pracy w tym roku tylko dlatego, że wcześniej też wykonywał dobrą robotę i stawiali niżej niż Thibsa, czy Monty’ego Williamsa. Dla mnie każdy z tej trójki na równi zasługuje na zwycięstwo i tylko osobiste odczucia i to jakie aspekty pracy trenera ktoś ceni wyżej zrobią różnicę w głosowaniu. Mój głos ma Snyder właśnie za zrobienie maszyny z drużyny, która była po prostu dobra. Aczkolwiek dziennikarze wybiorą zapewne Williamsa.
Kamil Kucharski
Tym co łączy tych trzech trenerów jest na pewno fakt, że nie mają w swoich składach elitarnego talentu. Zarówno Suns, Knicks, jak i nawet Jazz, kręcą wyniki powyżej swojego potencjału. To na pewno świadczy o ich warsztacie – dobry trener potrafi ulepić 'coś z niczego’ i to jest najbardziej spektakularne, bo też pewnie najbardziej wymagające. Znamienne, że nasza dyskusja skupia się (nie tylko w tym roku mam wrażenie) akurat na tego typu historiach.