Dni Irvinga na Brooklynie są policzone?
Jak informowaliśmy już przedwczoraj, cierpliwość władz Brooklyn Nets w sprawie Kyriego Irvinga została wyczerpana. Rozgrywający został postawiony pod ścianą i dopóki się nie zaszczepi będzie poza zespołem. Ponadto coraz więcej wskazuje na to, że jego dni w Nowym Jorku mogą być policzone.
Jak potwierdził Shams Charania, władze Nets porzuciły rozmowy na temat przedłużenia kontraktu z Kyriem i od dłuższego czasu do nich nie wracają.
„Był gotowy poświęcić 16 milionów dolarów pensji w tym roku i jakieś 186 milionów z nowego kontraktu, którego na razie Nets nie zamierzają już proponować.”
Shams Charania
Irvingowi zostały dwa sezony obowiązującego kontraktu (opcja gracza na rozgrywki 22/23) i jeszcze latem przedłużenie umowy było niemal dopięte. Tymczasem ostatnie wydarzenia sprawiły, że jego przygoda na Brooklynie może potrwać krócej, niż się spodziewał. W obecnej sytuacji nie jest bowiem wcale przesądzone, czy Nets zechcą Irvinga na kolejne lata, nawet jeśli ten będzie po szczepieniu. Tym bardziej, że Kyrie podobno nie zaskarbił sobie sympatii właściciela klubu.
Sam zawodnik wyraźnie zaznaczył w relacji na Instagramie, iż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w NBA:
„Nie, nie przechodzę na emeryturę i nie wierzcie w te bzdury. Nie opuszczę koszykówki w taki sposób. Jest jeszcze tyle pracy do wykonania i tylu młodych ludzi, których można zainspirować. Wiem, że mogą być lepsi ode mnie i nie mogę się doczekać, aż zagram z nimi na największej scenie.”
Kyrie Irving
Niestety, ale tę decyzję mogą za niego podjąć inni, w tym wypadku ligowi menadżerowie. Już teraz wartość transferowa Irvinga ma być praktycznie zerowa. Jeśli Kyrie się nie zaszczepi, niewiele się tu zmieni. Tym bardziej, że zadowolić rozgrywającego jest bardzo trudno. Przekonali się o tym w Cleveland, czy Bostonie. Jeśli nawet super drużynie z Brooklynu nie uda się dogadać z Irvingiem, inni GM-owie mogą zwyczajnie nie chcieć nawet próbować.
Czy same talenty koszykarskie obronią Irvinga przed przedwczesną emeryturą?