Dennis Rodman: „Powinienem być już martwy” – konkurs!

Dennis Rodman: „Powinienem być już martwy” – konkurs!

Do sprzedaży trafiło jakiś czas temu wznowienie autobiografii Dennisa Rodmana – „Powinienem być już martwy”. Pisaliśmy o tym na naszych łamach. Dziś macie szansę postawić tę książkę na swojej półce. Wystarczy – tylko lub aż – wygrać konkurs. O tym jednak za chwilę. Pochylmy się najpierw nad samą książką, bo ta jest, jak sam Dennis Rodman, dość nietypowa.

Pierwsze wydanie „Powinienem być już martwy” ukazało się w 2005 roku i nie jest to bez znaczenia. Dennis Rodman miał wtedy już 44 lata, ale wciąż był aktywnym koszykarzem. Jego kariera w NBA skończyła się w 2000 roku w barwach Mavericks, ale w 2003 roku spróbował swoich sił w D-League, grając w kolejnych latach w kilku mniej lub bardziej egzotycznych ligach świata. Przez cały ten czas celem był powrót do NBA, który w 2003 roku był na wyciągnięcie ręki, kiedy to Denver Nuggets chcieli podpisać z nim umowę. Punktem wyjścia tej autobiografii jest właśnie ten moment, kiedy przez swoją nieodpowiedzialność i rock’n’rollowy styl życia w spektakularny sposób zaprzepaścił tę szansę. Ta historia naznaczona jest hektolitrami alkoholu i tabunem nagich kobiet. Podobnie jak reszta książki – wychodząc od tego feralnego dnia, kiedy ocierając się o śmierć pozbawił się szans na powrót do NBA, Rodman zanurza się na ponad 300 stron w swoje liczne życiowe wybryki. Nie oszczędza pikantnych szczegółów i rozlicza się z chyba każdą aferą, jaką wywołał w czasie swojej kolorowej kariery w NBA. Są historie o przygodym seksie z celebrytkami, kulisy obyczajowych skandali, historie o złamanym penisie (tak, liczba mnoga jest użyta z premedytacją) i nazwanie Gregga Popovicha „samozwańczą przyzwoitką”.

Od razu czuć, że to autobiografia. Całość jest opowiedziana z perspektywy bohatera językiem bardzo potocznym, naturalnym, miejscami wulgarnym. Wszystko okraszone gęsto stosowanymi złotymi myślami:

Nie jest to język literacki i trudno nazwać to „dobrą literaturą” w klasycznym rozumieniu tego zwrotu. To długa gawęda, przywodząca trochę na myśl opowieści starszego kolegi o tym, czego to on nie robił w młodości. Z tym, że w bajaniu Rodmana najprawdopodobniej nie ma krzty podkolorowywania. Przy tego typu książce dużo zależy od tego, na ile dasz się tym historiom porwać. Trzeba przyznać, że Michał i Tymon Rutkowscy, którzy odpowiadają za przetłumaczenie tej pozycji, wykonali dużo dobrej pracy, by oddać w języku polskim charakter tego, jak mówi Rodman po angielsku.

Nie ma co się oszukiwać – ta książka nie spodoba się każdemu. Nie jest to typowa autobiografia sportowca. Właściwie o sporcie za dużo w niej nie wyczytamy. Trzeba pamiętać, że w momencie wydania tej książki, Rodman miał już jedną autobiografię na koncie – „Zły do szpiku kości” – wydaną w 1997 roku. „Powinienem być już martwy” traktuje więc o życiu Rodmana od 1997, tylko kontekstowo dotykając czasem wcześniejszych historii. Jest to długi strumień świadomości Dennisa Rodmana, w którym z nutką resentymentu opowiada o swoich wybrykach. Wybrzmiewa jednak z tych opowiadań chęć zamknięcia tego rozdziału. Książka ukazała się w 2005 – był to dla Rodmana ostatni dzwonek, by powrócić jeszcze do NBA. Przynajmniej tak o tym myślał. Z perspektywy czasu wiemy, że mu się to nie udało. Ta wiedza daje czytelnikowi interesującą perspektywę.

Dla fanów Dennisa Rodmana, czy w ogóle koszykówki lat 90′ (razem z całą jej otoczką), jest to jedna z wielu pozycji obowiązkowych. Możesz mieć ją na półce…

KONKURS!

Do wygrania egzemplarz wznowionego wydania „Powinienem być już martwy”. Wszystko co musisz zrobić, to w komentarzu pod tym tekstem wytypować wynik spotkania Chicago Bulls przeciwko Toronto Raptors, który odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek o godzinie 2:00.

Komentarze zamieszczać możecie na stronie pod tym wpisem (nie na Facebooku!) do końca tygodnia, czyli do niedzieli do godziny 23:59. Wygrany będzie ten, kto trafi dokładny wynik – jeśli tak się nie wydarzy, wygrany będzie ten, kto będzie najbliżej finalnego wyniku. Będziemy liczyć punkty każdej z drużyn oddzielnie – jeśli więc wytypujesz wynik 100:90 dla Bulls, a skończy się wynikiem 105:85 dla Bulls, to różni się o 5 punktów w wyniku Bulls i o 5 w wyniku Raptors. Byłaś/eś więc o 10 punktów od celu.

Prosimy o zamieszczanie po jednym komentarzu z jednego adresu e-mail. Ze zwycięzcą skontaktujemy się właśnie poprzez wiadomość na wskazany przy zamieszczaniu komentarza adres mailowy.

Powodzenia!