Damian Durski: Męczyło mnie od środka, że nie mogę pomóc zespołowi na boisku
MVP finałów minionego sezonu Bank Pekao S.A. 1 Ligi, kapitan i wychowanek wałbrzyskiego Górnika. Mało kto miał w sobie ten „górniczy” charakter. Damian Durski tuż przed inauguracją rozgrywek Orlen Basket Ligi i powrotem klubu do ekstraklasy po piętnastu latach, niespodziewanie wraca do pierwszoligowego grania. 26-letni rozgrywający, który całą swą przygodę z koszykówką spędził w Wałbrzychu, zagra dla SKS Fulimpex Starogard Gdański.
Pamela Wrona: Co teraz czujesz, jakie masz w sobie emocje?
Damian Durski: Po odejściu z klubu czuję pewnego rodzaju pustkę, ale jednocześnie ekscytację przed tym, co mnie czeka. To była trudna decyzja, ale uważam, że potrzebna. Chociaż nie zawsze mogłem w pełni realizować swoje ambicje, jestem wdzięczny za każde doświadczenie i relacje, które tutaj zbudowałem. Teraz skupiam się na nowych wyzwaniach i możliwościach, które – mam nadzieję – pozwolą mi pokazać to, na co mnie stać.
Długo dojrzewała w Tobie myśl o odejściu z klubu? Czy miałeś jednak wcześniej świadomość, że upragniony awans do ekstraklasy może będzie jednoznaczny z podjęciem – prędzej czy później – takiej decyzji?
Tak, decyzja o odejściu z klubu nie była łatwa i długo nad nią myślałem. To nie był impuls, tylko proces, który trwał kilka tygodni. Zastanawiałem się nad tym, co jest najlepsze dla mojego rozwoju i kariery, ale także dla drużyny. Było wiele wątpliwości, jednak w końcu doszedłem do wniosku, że potrzebuję nowych wyzwań i świeżego startu. To była trudna decyzja. Ale wierzę, że słuszna.
Jakbyś ją nazwał? Czy to także odwaga, biorąc pod uwagę fakt, ile czasu spędziłeś w klubie?
Tak. Myślę, że to była odważna decyzja. Zmiana klubu zawsze wiąże się z ryzykiem, zwłaszcza gdy opuszczasz znane środowisko i komfort, który masz w obecnym miejscu. Wiedziałem, że mogę spotkać się z różnymi opiniami, ale zdecydowałem się postawić na swój rozwój i poszukać nowych wyzwań.
Dlaczego zdecydowałeś się akurat w tym momencie, tuż przed inauguracją sezonu?
Po dwóch sparingach, gdzie nie wszedłem nawet na minutę, wiedziałem, że nie mogę dłużej bezczynnie siedzieć. Poszedłem do trenera Andrzeja Adamka i powiedziałem mu, że męczy mnie to od środka, jeśli nie mogę pomóc zespołowi na boisku. Ludzie mnie znają i wiedzą, że jestem bardzo ambitny i dla mnie dwa sparingi „DNP” były sygnałem do zmian. Trener od razu dał mi przyzwolenie na zmianę drużyny, znał moje stanowisko w tej sytuacji.
Jak zatem wyglądały kulisy odejścia z klubu i podpisania nowego kontraktu z zespołem ze Starogardu Gdańskiego?
Często rozmawiam z Bartkiem Majewskim, kapitanem Kociewskich Diabłów. Zna mnie bardzo dobrze i już po pierwszym sparingu zadzwonił, pytając, dlaczego nie gram. Odpowiedziałem mu, że to decyzja trenera. Po drugim sparingu zrozumiał, że to nie przypadek – i od słowa do słowa – zapytał, czy jest szansa, żebym zmienił klub. Powiedziałem mu, że muszę porozmawiać z trenerem.
W międzyczasie zadzwonili do mnie prezes oraz trener i przedstawili swoją wizję dotyczącą mojej osoby. Po rozmowie z trenerem wiedziałem, że nie ma dla mnie miejsca, a czekanie na czyjeś potknięcie nie jest w mojej naturze. Dostałem zielone światło i zacząłem rozmawiać o szczegółach kontraktowych w Starogardzie Gdańskim.
Gdy pomyślisz „Górnik Wałbrzych”, to…
Kiedy myślę o Górniku, przywołuję wspomnienia wszystkich chwil spędzonych w Wałbrzychu – zarówno wielkich sukcesów, jak i dużych niedosytów. Widzę wszystkich tych ludzi na trybunach, których traktowałem jak rodzinę. Każdy wiedział, że mógł się ze mną utożsamiać. Partnerzy organizacji stali się moimi znajomymi, którzy zawsze będą mnie witać z otwartymi ramionami. To pokazuje mi, że zrobiłem kawał dobrej roboty dla tego miejsca.