Dahntay Jones: Stephen Curry nie jest graczem z top 10 ligi
Bardzo odważną teorię wypowiedział w zeszłym tygodniu Dahntay Jones w podcaście Dave’a Portnoya, który został przepisany przez Dana Feldmana na łamy NBC. Aktualnie wolny agent (wcześniej Cleveland Cavaliers) powiedział, że w ścisłej top 10 zawodników ligi nie widzi Stephena Curry’ego.
Jones mówił, że nie faworyzuje Stephena, ale czy w ten sposób chciałby się przypodobać własnemu klubowi?
Weteran, który był podpisany do końca zeszłego sezonu na ułamku pensji minimalnej zasłynął tym, że gdy wyleciał w maju za 2 techniczne faule w pierwszym meczu półfinałów z Toronto Raptors i musiał zapłacić 6000 $, wstawił się za nim LeBron James i osobiście spłacił jego karę. Równolegle fani Cavs uruchomili też akcję crowdfundingową zbierającą pomoc finansową dla Jonesa, który ostatecznie złapał 3 przewinienia techniczne, każde karane 3 tysiącami kary, a w kontrakcie miał wpisaną pensję w wysokości… 9 tysięcy i 127 dolarów.
Ludzie mogą być na mnie źli, bo nie umieściłem go w czołowej dziesiątce najlepszy graczy ligi. Widzę go na zewnątrz – gdzieś na 11 lub 12 miejscu.
Jones nie przebiera w słowach i czuje, że dwukrotny MVP zaraz się skończy i pryśnie dosłownie jak „bańka mydlana”.
W czołowej dziesiątce, tuż przed Currym, Jones wymienił takich graczy jak: LeBron James, Kawhi Leonard i Kevin Durant. Dalej, na miejscach 4-10, swojej własnej klasyfikacji umieścił już bez przyznawania poszczególnych lokat taką siódemkę graczy: John Wall, Paul George, Russell Westbrook, James Harden, Chris Paul, Karl-Anthony Towns, Anthony Davis.
Curry w ostatnich czterech sezonach finiszował w głosowaniu na MVP dwukrotnie na 6 i dwukrotnie na 1 miejscu, ale widać, że Dahntay Jones ma jakąś zupełnie inną klasyfikację i skalę.