D-Wade chciał kończyć karierę już w czasach Big Three
Era Wielkiej Trójki w Miami to jeden z najważniejszych okresów w najnowszej historii NBA. Jak się jednak okazuje historia mogła się potoczyć całkiem inaczej. Wszystko z powodu problemów zdrowotnych Dwyane’a Wade’a.
W rozmowie z Danem Woike z Los Angeles Times, Wade cofnął się pamięcią do czasu uformowania się słynnego Big Three na Florydzie. Według słów Flasha, było bardzo blisko, aby najlepszy okres w historii klubu nie miał miejsca. Dwyane bowiem bardzo poważnie rozważał zakończenie kariery już wtedy. Wszystko z powodu fatalnego stanu kolan:
„Poranki były najgorsze. Kolana bolały tak bardzo, że ledwo mógł je zgiąć. Najprostsze czynności, jak chociażby zakładanie bielizny stały się prawdziwym wyzwaniem. Spotkania, w których dał radę grać, były równie ciężkie. Zanim doszedł do szatni po skończonym meczu, oba kolana były już ogromne.”
„Kolana strasznie mnie bolały. W prawym miałem dwa siniaki na kościach i chondromalację rzepki, która sprawiała jeszcze więcej bólu. Na lewym miałem przeprowadzone już 3 operacje, więc zmagałem się z zapaleniem stawów, puchnięciem i wszystkim co się z tym wiąże. To był czas, w którym nie chciałem już więcej grać, nie chciałem ciągle czuć tego bólu.”
Liczby niejako potwierdzają te doniesienia. Tylko w jednym sezonie spośród czterech spędzonych wspólnie z Jamesem i Boshem, Dwyane rozegrał więcej niż 70 spotkań. Łącznie w tym czasie opuścił praktycznie 1/4 możliwych spotkań w sezonie regularnym. Ostatecznie perspektywa zdobycia kolejnych tytułów z przyjaciółmi w składzie sprawiła, że Wade nie zrezygnował. Zmienił swój styl gry i udało mu się w produktywny sposób dotrwać nie tylko do końca ery „The Heatles”, ale aż do obecnego sezonu.
Ciekawe jak potoczyłaby się historia, gdyby Wade zakończył karierę powiedzmy w 2011 roku. Bez niego w składzie, Heat mogliby nie wygrać żadnego tytułu (szczególnie patrząc na to, jak zacięte starcia prowadziła Wielka Trójka z Bostonem w 2012 i Indianą w 2013 roku), a wielki eksperyment z trzema gwiazdami zakończyłby się porażką. Również indywidualnie miałoby to ogromne znaczenie. D-Wade byłby kolejnym wielkim graczem, którego przedwcześnie wykończyły kontuzje, legacy LeBrona byłoby całkiem inne, a Chris Bosh najprawdopodobniej nie stałby się prototypem obecnych, rzucających zza łuku środkowych. Na całe szczęście dla fanów NBA, Dwyane był w stanie pokonać kontuzje i dostarczyć nam jeszcze niemal dekadę znakomitej gry, cementując swoją pozycję w czołówce najlepszych rzucających obrońców w historii.
Źródło: Youtube.com/House of Hoops