Czy oglądamy najlepsze wydanie Stepha Curry’ego?
Zacznijmy mocną tezą – ostatnie popisy Stepha Curry’ego to jeden z lepszych wycinków koszykówki w wykonaniu jednego zawodnika, jaki kiedykolwiek było nam dane oglądać.
Ostatni mecz przeciwko Wizards, w którym Steph trafił tylko 7/25 rzutów z gry, przerwał jego serię 11 z rzędu występów na przynajmniej 30 punktów. Najdłuższą tego rodzaju serią w historii jest ta innego zawodnika Warriors – Wilta Chamberlaina – to w ramach ciekawostki. Nikt nie zanotował jednak dłuższej serii, będąc w tak zaawansowanym jak Curry wieku – Steph ma już bądź co bądź 33 lata. Najdłuższa taka seria dla zawodnika majścego tyle i więcej lat, wcześniej należała do Kobe Bryanta i wynosiła 10 spotkań.
„To była świetna seria. To było coś, czego wcześniej nie dokonano. Musiało się to w pewnym momencie skończyć. Teraz trzeba zacząć coś innego. To kwestia mentalności nastawionej na kolejne wyzwania. […] Nigdy tak naprawdę nie starałem się nakręcać na indywidualnych seriach i innych tego rodzaju osiągnięciach. Są pewne historyczne już nazwiska, które byłem w stanie przebić. Dokonanie czegoś takiego w tym wieku to coś specjalnego.”
Curry – mimo nienajlepszego początku sezonu – jest obecnie najlepszym strzelcem w lidze, notując średnio 31,1 punktu na mecz. Same statystyki z kwietnia to jednak jakiś kosmos:
punkty | zbiórki | asysty | FG% | 3P% | |
---|---|---|---|---|---|
Stephen Curry 04.2021 | 38,7 | 6,3 | 4,7 | 52,3% | 47,1% |
„To kwestia złapania formy na odpowiedni moment. Zazwyczaj trend jest taki, że nasze sezony, czy moje sezony, stają się lepsze z meczu na mecz. cieszę się, że i tym razem nie jest inaczej. Po prostu staram się wciąż być lepszym i budować w sobie pewność, by grać swoją najlepszą koszykówkę aż do końca sezonu.”
Wiemy, że nie jest to wymarzony sezon dla zespołu Warriors. Po bardzo słabej kampanii 2019/20, naznaczonej kontuzjami liderów, oczekiwano spektakularnego odbicia się od dna – zwłaszcza, że dokonano pewnych wzmocnień. Niestety, kolejna kontuzja Klay’a Thompsona zepchnęła GSW do roli ekipy bijącej się o Playoffy. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że kontuzja Thompsona dzieli Curry’ego od kolejnej nagrody MVP sezonu regularnego. Bo czy jest w tym sezonie zawodnik, który aż tak zmienia grę swojego zespołu, będąc na parkiecie?
„No, powinienem być. Powinienem. Prawdopodobnie tego nie dostanę, ale cóż.”
– Curry zapytany o to, czy jest w tym roku MVP
zawodnik | Box Plus/Minus |
---|---|
1. Nikola Jokic | +11,7 |
2. Giannis Antetokounmpo | +8,4 |
3. Stephen Curry | +8,2 |
Joel Embiid | +8,2 |
5. LeBron James | +7,8 |
„To wygląda jak magia, ale to kwestia połączenia świetnych genów i ciężkiej pracy. Nie ma żadnych wątpliwości, że ma niesamowite predyspozycje, jego rodzice to bardzo atletyczni ludzie. Oczywiście, Dell [Curry, ojciec Stepha – przyp. red.] był jednym z najlepszych strzelców w historii tej gry; widzisz Setha, który też jest jednym z lepszych strzelców w lidze – więc w grę wchodzi oczywiście genetyka. To jednak etyka pracy jest tym, co wypchnęło Stepha na taki poziom.”
– trener Kerr o grze Curry’ego
Ostatnie występy Stepha zrodziły w koszykarskim internecie pytanie, czy obecny Curry jest lepszy niż ten, który w 2016 roku dostawał nagrodę MVP? Do dziś jest to jedyna nagroda MVP wręczona przez gremium jednomyślnie. Blisko byli jedynie Shaq (99/00) i LeBron (12/13), którym zabrakło po jednym głosie. Wtedy około-koszykarska debata publiczna pochylona była nad tym, że Curry jest innowatorem koszykówki, że jego podejście do gry i niewiarygodna łatwość oddawania rzutów jest jednym z głównych zapalników przemodelowania tego sportu, zmiany jego środków ciężkości. Dziś tej dyskusji nie ma – ten sport zdążył się zmienić, rzut z dystansu spowszedniał jako jedna z głównych broni w systemach ofensywnych zespołów NBA. To trochę osłabia wydźwięk obecnego sezonu Curry’ego. To, oraz fakt, że Warriors nie są na szczycie tabeli. Porównajmy na wstępie podstawowe liczby:
PTS | REB | AST | FG% | 3P% | |
---|---|---|---|---|---|
Curry 2020/21 | 31,1 | 5,5 | 5,9 | 48,6% | 42,5% |
Curry 2015/16 | 30,1 | 5,4 | 6,7 | 50,4% | 45,4% |
Różnice są minimalne – oba sezony są kosmiczne. Trudno bronić tezy, że obecny sezon Stepha – całościowo – jest lepszy niż tamten. Sezon indywidualnie porównywalny – to jest coś, na czym można przystać. Tamte rozgrywki były przede wszystkim równiejsze – bez tylu opuszczonych meczów, z może kilkoma 'słabszymi’ dniami. Gdyby jednak zawęzić okres o jakim mówimy, dyskusja może się trochę zmienić. Ben Cohen z The Wall Street Journal sporządził wykres pokazujący średnią punktową Curry’ego liczoną z ostatnich 10 meczów na przestrzeni całej jego kariery – obecnie jest ona najwyższa:
Nie ma wątpliwości, że Steph nawiązuje do swoich osiągnięć z legendarnego sezonu 2015/16. Wtedy jednogłośny MVP, dzisiaj raczej w dyskusji o MVP nieobecny, albo obecny na dalszych pozycjach. Świadczy to oczywiście o miejscu, w którym znajduje się Golden State Warriors, ale też o tym, o ile większa jest dziś konkurencja. Dla przykładu – Joel Embiid jest na najlepszej drodze, by stać się drugim w historii zawodnikiem, który rozegra sezon na przynajmniej 30 punktów na mecz, 50% skuteczności z gry i 40% skuteczności za trzy. Drugim po – a jakże – Stephie Currym z sezonu 2015/16. Wtedy wystarczyło to do jednogłośnego MVP – dziś Embiid tylko u niektórych prowadzi w wyścigu po tę nagrodę.
Realia się trochę zmieniły, zmieniło się otoczenie Stepha, koszykówka poszła do przodu – niech to jednak nie przysłania nam faktu, że oglądamy indywidualne popisy na historycznym poziomie.