Celtics obejmują prowadzenie, trafione rzuty ważniejsze niż ofensywna zbiórka
BOS – MIA – 93:80 [3-2]
Ale dał… Ale dał!:
Ten wsad Jaylen Brown zapodał w czwartej kwarcie – decydującej o losach meczu. To na przełomie trzeciej i czwartej właśnie odsłony, Boston Celtics wypracowali sobie przewagę, której nie oddali już do końca spotkania. Jeszcze na kilka minut przed końcem trzeciej kwarty prowadzili różnicą zaledwie punktu. Przez kolejne kilka minut Jaylen Brown trafił do kosza sześć razy, Jayson Tatum cztery razy, Heat dalej pudłowali swoje próby i mecz odjechał.
Duet liderów Celtics na przestrzeni całego meczu złożył się na 47 punktów, co ponad połowę wszystkich punktów zespołu w tym meczu. Jaylen Brown uzbierał 25 oczek i 4 zbiórek, a Jayson Tatum 22 oczka, 12 zbiórek i 9 asyst:
Oba zespoły nie grzeszyły skutecznością, jednak to Heat pudłowali znacznie więcej. Fakt, że oddali aż o 23 rzuty z gry więcej a i tak przegrali, o czymś świadczy. Na tyle prób (94) pozwoliła im dobra postawa na atakowanej desce – to głównie zasługa PJ Tuckera (11 zbiórek w tym 6 w ataku), oraz Bama Adebayo, ich najlepszego dziś strzelca (18 punktów, 10 zbiórek, w tym 6 w ataku):
Ofensywna zbiórka niewiele jednak daje, kiedy nie udaje się po niej trafić kolejnego rzutu. Heat znowu zawiedli na tym polu. Trafili zaledwie 31,9% z gry, w tym 15,6% z dystansu. Max Strus 0/7, Gabe Vincent 1/7, Kyle Lowry 0/5, Duncan Robinson 3/10 (nie tak źle, w końcu dostał minuty), PJ Tucker i Jimmy Butler po 1/5.
No właśnie – Jimmy Butler. Może sobie ściemniać, że zdrowie to żadna wymówka, ale od kiedy doznał urazu kolana, stracił mnóstwo koszykarskiej jakości i to nie jest przypadek. Tym razem trafił skromne 4/18 z gry, zdobywając zaledwie 13 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Ofensywa Heat, która od poprzedniej serii nie mogła znaleźć rytmu, zderzyła się dodatkowo z dobrą defensywą Celtics i efekty są dla nich trudne:
Ciekawa metoda kontestowania rzutu za trzy… Ale może skuteczna – tu zadziałało: