Ben Simmons sabotuje trening i wychodzi – zostaje zawieszony!
Spływają doniesienia z ostatniego treningu Sixers, który… Cóż, nie wypadł najlepiej. Głównym winowajcą nie kto inny jak Ben Simmons. Shams Charania z TheAthletic relacjonuje sytuację w ten sposób:
„Doc Rivers poprosił Bena Simmonsa o wzięcie udziału w treningu defensywnym. Simmons odmówił. Rivers poprosił jeszcze raz. Simmons znów powiedział 'nie’. Wtedy Rivers powiedział Simmonsowi, że ten powinien iść do domu, a Simmons upuścił piłkę i wyszedł.”
Klub postanowił zawiesić Bena Simmonsa na jeden mecz, jako oficjalny powód podając „szkodliwe zachowanie”.
To nie tak, że przez cały trening wydarzył się jakiś jeden incycent. Simmons miał sabotować swoim zaangażowaniem – czy też jego brakiem – całą jednostkę treningową:
„Myślałem, że jest tu dziś dla odwracania uwagi. Nie wydawało się, że zamierza robić to co wszyscy inni. Zamierzam dać Benowi każdą możliwą szansę na to, by być częścią tego zespołu… Ale jako trener, muszę mieć na względzie przede wszystkim dobro zespołu.”
– trener Doc Rivers
Głos zabrał też Joel Embiid i nie zamierzał być dyplomatyczny:
„Na tym etapie nie obchodzi mnie już ten człowiek, szczerze mówiąc. Robi co chce. Naszą pracą nie jest niańczenie kogokolwiek.”
– Joel Embiid
Poniżej mamy krótkie nagranie z treningu, na którym widać, że Ben w praktyce nie jest już częścią tego zespołu:
Tu z kolei mamy kompilację memicznego wręcz braku zaangażowania w wydarzenia na treningu:
Sytuacja jest chyba jasna – Ben Simmons testuje cierpliwość klubu. W takien sytuacji Sixers prędzej czy później będą zmuszeni coś z tą sytuacją zrobić i po prostu wykonać nawet wyjątkowo nieopłacalny transfer, byle tylko wyrzucić z gniazda przysłowiowe zgniłe jajo. Chris Mannix ze SportsIllustrated jest w kontakcie smsowym z jednym z GM’ów, który opisuje sytuację w ten sposób:
„Kiedy sytuacja jest trudna, to tak reaguje? Kto chciałby [w drużynie] takiego gościa?”
Warto jednak pamiętać o tym, jak w zeszłym sezonie skończyła się analogiczna sytuacja z Jamesem Hardenem. Też nie pojawił się on na obozie przygotowawczym, też sabotował treningi – ba, sabotował nawet pierwsze mecze sezonu, w których wyglądał, jakby grał za karę. Koniec koców Rockets oddali go bardzo tanio do Nets, gdzie dziś stanowi on razem z Kevinem Durantem o sile jednego z największych kontenderów ligi. Dziś już nikt o tamtej sytuacji nie pamięta. Czy sytuacja Simmonsa będzie podobna? Tego nie możemy wiedzieć – pewne jest jednak, że chętni na jego usługi się znajdą, niezależnie od jego obecnego zachowania.