Ben Simmons oficjalnie zażądał transferu
Sagi transferowej Bena Simmonsa ciąg dalszy. Wczoraj wieczorem doszło do pewnego przełomu w patowej dotychczas sytuacji. Rozgrywający oficjalnie poinformował bowiem zarząd Philadelphii, iż chce odejść z klubu. Simmons nie zamierza być dłużej zawodnikiem 76ers i nie pojawi się na obozie treningowym Philly. Nawet jeśli miałby zostać za to ukarany finansowo.
Zazwyczaj, kiedy na światło dzienne wychodzą takie informacje, znacząco obniżają one wartość transferową zawodnika, stawiając klub pod ścianą. W tym wypadku jednak nie powinno mieć to znaczenia, ponieważ wszyscy w lidze od dawna wiedzą o tym, że Sixers chcą się pozbyć rozgrywającego. Problemem wciąż pozostaje cena. Daryl Morey oczekuje za swojego rozgrywającego podobnego pakietu, jaki Rockets otrzymali za Jamesa Hardena. I gdyby cała saga miała miejsce rok temu lub nawet podczas sezonu zasadniczego, taki pakiet pewnie bez problemu by otrzymał. Po tegorocznych playoffach i postawie Simmonsa, nie można się jednak dziwić pozostałym klubom, że nie chcą przepłacić rozgrywającego:
Całą sytuacją absolutnie nie przejął się natomiast Joel Embiid, co nie powinno szczególnie dziwić, zważywszy na fakt, iż panowie nie utrzymują ze sobą kontaktu od dłuższego czasu:
W negocjacjach na ten moment na pole position wydają się być Leśne Wilki. Minnesota Timberwolves są podobno najbardziej aktywnym zespołem w dotychczasowych rozmowach. Co najciekawsze jednak, plan Wolves zakłada pozyskanie Bena bez konieczności pozbycia się kogoś z trójki: Towns, Russell, Edwards. Simmons podobno jest otwarty na taki kierunek i chętnie połączyłby siły z młodymi liderami Timberwolves.
Niestety dla Wolves, Sixers chcą wygrywać już teraz i potrzebują realnych wzmocnień, a nie całej masy przyszłych wyborów w drafcie. Nawet zresztą włączenie do wymiany D’Angelo Russella mogłoby Moreyowi nie wystarczyć, jeśli spojrzymy na to, czego oczekuje od innych zespołów. Chyba, że zaangażowana zostanie jeszcze trzecia drużyna.
Innym zespołem chętnym na Simmonsa są Sacramento Kings. Chcąc jednak przekonać Moreya do transferu, Królowie musieliby poświęcić De’Aarona Foxa, lub Tyrese’a Haliburtona, na co w stolicy Kalifornii nie są gotowi. Jak bumerang wraca temat Portland Trail Blazers. Sixers bardzo chcieliby pozyskać Damiana Lillarda, lecz dopóki sam rozgrywający nie poprosi władz PTB o transfer, temat ten można uznać za zamknięty. Podobnie w przypadku Golden State Warriors, o których spekulowano jakiś czas temu. Wojownicy nie zamierzają starać się o Simmonsa, dopóki w ich składzie jest Draymond Green. Nie ma co się dziwić – w dzisiejszej lidze wspólna gra duetu Simmons/Green nie mogłaby wypalić, nawet mając w zespole Splash Brothers. Toronto Raptors także wykonywali już telefony w sprawie Bena, lecz według ostatnich doniesień, ich oferta była zbyt niska.
Simmons chciałby odejść przed startem nowych rozgrywek, zatem Sixers mają jeszcze trochę czasu. Być może oficjalne żądania Bena i jego brak na obozie treningowym zmuszą w końcu Moreya do obniżenia ceny. Z drugiej strony, zeszłoroczna sytuacja z Jamesem Hardenem pokazuje, że wcale nie musi tak się stać. Niezależnie od tego, jak toksyczna zrobi się atmosfera wewnątrz klubu. Jak myślicie, gdzie nowy sezon rozpocznie rozgrywający?