Agenci już dzwonią, cierpliwości! – Miłoszewski wierzy w Woodarda
Cieszy James Woodard, bo mam już telefony z Polski. Agenci już przysyłają „ja mam lepszego shootera”.. Ludzie, cierpliwości. Wszyscy dzwonią – ten jest zły, tego wymienić. (…) Cierpliwość, praca, ufanie ludziom i wtedy można czegoś oczekiwać. Ja nie mogę po pierwszych trzech meczach zwalniać gracza. A agenci już.., choć podejrzewam, że dzisiaj wygraliśmy, to tak nie będzie – mówił po meczu z Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych trener Kinga Szczecin Arkadiusz Miłoszewski.
James Woodard rzeczywiście nie zaczął najlepiej obecnego sezonu. Podczas rozgrywanego w Radomiu turnieju o Superpuchar Polski nie trafił żadnego rzutu z dystansu z 9 prób, a to przecież jego największy atut. Trener Miłoszewski był właściwie zmuszony do zrezygnowania z Amerykanina w końcówkach obu spotkań.
Woodard w premierowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Petkimsporowi też nie zachwycił – zdobył 8 punktów, trafiając 2 trójki z 6 prób. Już było lepiej, ale na pewno nie na miarę oczekiwań. Amerykanin przychodził do Kinga z łatką łowcy punktów, zawodnika na wielkie mecze i za duże pieniądze.
Próbkę jego możliwości zobaczyliśmy dopiero w meczu inauguracyjnym PLK. Woodard był najlepszym strzelcem Kinga z 17 punktami, trafił 3 trójki, a do tego rozdał 5 asyst. Wyglądał jak gracz, który jest w stanie świetnie uzupełnić Andy’ego Mazurczaka, czyli właśnie tak, jakby tego sobie życzył trener Miłoszewski, a przecież to na pewno jeszcze nie jest jego optymalna forma.
Uzasadnione są wysokie oczekiwania wobec tego koszykarza, w końcu Woodard ostatnio zdobywał średnio 15,4 punktu w mocnej lidze tureckiej (pół sezonu rozegranego w barwach uznanej Darussafaki). To gracz 30-letni, a więc w swoim prime, gracz bez żadnej tak zwanej czerwonej flagi. Wygranie walki o tego gracza na rynku transferowym trzeba było uznać za duży sukces Kinga Szczecin.
Cierpliwość, o której mówi Miłoszewski jest bardzo ważna, także w zawodowym sporcie. Im więcej trenerzy jej mają, im więcej jej ma całe środowisko wokół jakieś organizacji, tym lepiej dla graczy, którzy rzeczywiście mogą zrobić postęp. Trzeba pamiętać, że każdy nowy koszykarz w PLK musi siebie trochę na nowo zbudować – jest w nowym miejscu, w nowym otoczeniu, w nowym systemie. Nie dla każdego to bułka z masłem.
Od razu do głowy przychodzą mi przykład zawodników, którzy ostatnio grali w PLK i byli właśnie beneficjentami cierpliwości trenerów. Trener Miłoszewski miał w swoim składzie Bryce Browna, który wyglądał początkowo jak szalony strzelec, który nie jest w stanie grać dla drużyny, a skończył z MVP finałów. Malik Williams, którego ściągnął do Anwilu trener Przemysław Frasunkiewicz w swoich pierwszych czterech meczach nie zdobył punktu, by potem być kluczową postacią włocławian w triumfie w FIBA Europe Cup, a ostatecznie nawet zapukał do NBA.
Są też oczywiście negatywne przypadki, gdzie nawet cierpliwość nie pomogła – tu też trener Miłoszewski ma doświadczenie – przypadek Jhonathana Dunna z zeszłego sezonu. Bez cierpliwości jednak nie dowiemy się, w którą stronę pójdzie historia Woodarda – Browna, czy Dunna.