28) Suns – Test cierpliwości Devina Bookera
Marcin Gortat w niedawnej rozmowie z Kamilem Chanasem przyznał, że Suns to najbardziej dysfunkcyjna organizacja dla jakiej grał. Czy ten cyrk na kółkach z Arizony ma szanse na wyjście na prostą?
PG: Ricky Rubio / Ty Jerome / Elie Okobo / Jevon Carter
SG: Devin Booker / Tyler Johnson / Jalen Lecque
SF: Kelly Oubre Jr. / Mikal Bridges / Cameron Johnson
PF: Dario Saric / Frank Kaminsky / Cheick Diallo
C: Deandre Ayton / Aron Baynes / Tariq Owens
Phoenix Suns wykonali tego lata kawał świetnej roboty. Dodali do składu Rickiego Rubio, czyli rozgrywającego, którego właściwie nie mieli od czasów Gorana Dragicia. Trochę pewnie przepłacili, dając mu ponad 50 milionów na 3 lata, ale to bardzo ważne wzmocnienie. Oprócz tego dodali kilku innych bardzo solidnych weteranów, jakich brakowało w ubiegłym sezonie – Dario Saric, Aron Baynes – mogą przynieść tej ekipie sporo opanowania. Także sprowadzenie Kelly’ego Oubre wydaje się – zważywszy na jego końcówkę ubiegłego sezonu – strzałem w dziesiątkę. Pozbycie się „zgniłego jaja” Josha Jacksona, który sprawiał problemy wychowawcze i psuł szatnie też wydaje się posunięciem rozsądnym. Zatrudniony na miejsce Igora Kokoskova Monty Williams to z kolei szkoleniowiec z renomowanym nazwiskiem, mający w swoim portfolio zespoły, które wyniósł na wyższy poziom. Wszystko to piękna laurka – pytanie brzmi jednak: Co z tego? Otóż prawdopodobnie nic z tego – te wszystkie wzmocnienia, jakkolwiek trafne by nie były, nie windują Suns z poziomu najgorszego zespołu konferencji nigdzie wyżej. Przedostatnie miejsce to max co może z tego być na silnym i wyrównanym zachodzie. Spójrz jeszcze raz na tę rotacje – o jest zespół, który do Playoffów wprowadziłby Lebron James u szczytu formy, a nie – z całym szacunkiem – Devin Booker.
Booker + Rubio
Devin Booker już teraz – w wieku 22 lat – włączany jet do szerokiego grona gwiazd NBA. Ma w sobie masę ofensywnego ognia, mecz na 70 punktów na koncie i niemal nieograniczone możliwości w systemie ofensywnym Suns. Jego talent jednak miał okazać się nadzieją dla klubu – nadzieją na to, że na jego plecach uda się wejść na wyższy poziom. Jak na razie Booker nie stał się tym liderem, który czyni swój zespół wyraźnie lepszym niż suma jego talentu. Nie ma co jednak rozdzierać szat z tego powodu – chłopak pomimo aż czterech rozegranych w NBA sezonów wciąż jest jeszcze bardzo młody i ma czas na wejście z poziomu bardzo dobrego na elitarny. Do poprawy jest kilka elementów, a wśród nich przede wszystkim defensywa, która nie jest najmocniejszą stroną Bookera. Najmocniejszą jego stroną jest natomiast ofensywa – rzut z dystansu, rzut z półdystansu, wszelka forma zdobywania punktów. Devin nieźle radzi sobie przy tym w grze na piłce, co było skrzętnie wykorzystywane przez te kilka lat posuchy na pozycji rozgrywającego.
https://www.youtube.com/watch?v=NKu3M2VGuuw
źródło:YouTube/FreeDawkins
Booker rozgrywającym nie jest, ale w ostatnim sezonie aż 15% swoich minut na parkiecie spędził jako nominalna jedynka – stąd aż 6,8 asysty na mecz w jego statystykach. Teraz, kiedy w składzie jest Ricky Rubio, ciężar powinien zostać z Bookera zdjęty. Będzie się mógł w większej mierze skupić na zdobywaniu punktów z już wypracowanych sytuacji, zamiast martwić się tym, by sytuacje wykreować sobie i kolegom. Aż 34% rzutów trafianych przez boiskowych partnerów Devina wpadało po jego podaniach – daje mu to miejsce tuż za ligową pierwszą dziesiątką w tej dziedzinie. Nawet jeśli zadaniami na piłce miałby się podzielić z Rubio 50/50, to będzie to dla niego ofensywnie spora ulga.
Dodanie do składu Rubio równie efektywnie może pomóc Bookerowi po drugiej stronie parkietu. Z regularnie grających zawodników Suns w ubiegłym sezonie, tylko Jamal Crawford miał gorszy od niego defensywny plus-minus. Niestety – branie na siebie wielkiej odpowiedzialności za ofensywę wyklucza wielkie wyczyny defensywne – widać to nawet na przykładzie samego LeBrona Jamesa, który prowadząc Cavs praktycznie w pojedynkę nie stanowił wzmocnienia w obronie. Booker jednak, jeśli chce dawać swojemu zespołowi przewagę swoją obecnością na parkiecie, musi się w tym elemencie poprawić. Jak na razie jego braki może zamaskować właśnie Rubio, który na przestrzeni lat stał się naprawdę niezłym obrońcą obwodowym.
Kim będzie Ayton?
Nie jest przecież tak, że Booker to jedyny młody talent w tym składzie. Młodych i zdolnych jest jeszcze kilku, ale chyba tylko co do Devina możemy mieć jeszcze oczekiwania na poziomie All-NBA Team. Ktoś pomyśli, zaraz zaraz, Ayton ma za sobą dopiero jeden sezon, czy nie za szybko, żeby go skreślać? Pewnie tak, ale trudno nie odnieść wrażenia po jego pierwszym sezonie w NBA, że nie ma tam dużo pola do rozwoju. W ofensywie Ayton radzi sobie – ma niezłą techniką użytkową – nie dysponuje wyjątkowo rozbudowanym repertuarem zagrań, ale potrafi się ustawić, potrafi trafić hakiem, rzucić z półdystansu, nawet podać piłkę dalej (prawie 2 asysty na mecz). Warunki fizyczne sprawiają, że często ma przewagi, które skrzętnie wykorzystuje, ale nie ma w tym wirtuozerii i nie ma też materiału na wirtuoza. Oczywiście, może dołożyć jakąkolwiek formę rzutu z dystansu (0/4 w minionym sezonie), może też poprawić grę w obronie i na tym powinien się skupić.
Mając 216 centymetrów wzrostu i naprawdę konkretne możliwości atletyczne trzeba blokować więcej niż 0,8 rzutu przez 30 minut gry. Akurat bloki mogą być kwestią wrodzonego instynktu, który ciężko wypracować, ale nie o same bloki chodzi. Gracze bronieni przez Aytona trafiali aż 48% swoich prób, co plasuje go na dopiero 62 drugim miejscu spośród centrów grających choć jeden mecz w pierwszej piątce (przy 100 sklasyfikowanych zawodnikach). Przy tych warunkach jest to wynik fatalny wręcz. Te słabości przekładają się na fakt, że to, co daje swojej ekipie Ayton, to puste kalorie. Regularne występy na 20 punktów są regularnie oddawane w obronie. Być może defensywną prezencję Aytona jest w stanie poprawić na treningach Aron Baynes, który w uniemożliwianiu rzutów jest profesorem.
źródło:YouTube/NBA
Po co to wszystko?
Ok, Ricky Rubio odciąży w rozgrywaniu Bookera, pozwoli mu skupić się na punktowaniu, jednocześnie grając pick’n’rolle z Aytonem i pomagając mu się rozwinąć w ataku. Co jednak udało się zbudować wokół tego trzonu? Udało się zebrać całkiem fajny zestaw skrzydłowych. Kelly Oubre Jr. ostatnie 40 meczów ubiegłego sezonu rozegrał już w barwach Suns i było to jego najlepsze 40 meczów w karierze. Zdobywał po 17 punktów, 5 zbiórek i swoją obecnością na parkiecie pozwalając Suns zdobywać o blisko 6 punktów na 100 posiadań więcej. Jest też młody Mikal Bridges, z którym Oubre bez problemu może grać razem na parkiecie. Jeśli nie, na silnym skrzydle wyjść może niezwykle uniwersalny Dario Sarić, który weźmie piłkę w rękę i wejdzie w kozioł, ale może też stać za łukiem i rozciągać grę rzutem. I ten właśnie rzut jest w tym przypadku elementem kluczowym – w minionym sezonie tylko Booker trafiał dla Suns więcej niż 40% prób z dystansu, a zespół był w ogonie ligowym jeśli chodzi o ten element gry.
No i fajnie to teoretycznie wygląda, jest tu potencjał na całkiem miłą dla oka koszykówkę, ale co z tego, skoro z racji na ograniczony potencjał nie doprowadzi ona nigdzie. Kolejny stracony rok nie dla każdej ekipy jest zmarnowanym czasem, ale w przypadku Suns chyba właśnie tak jest. Podczas gdy inne drużyny słabsze sezony wykorzystują na rozwój młodzieży i walkę o jak najwyższy pick, management w Phoenix wydaje się zbyt słaby i zbyt chaotyczny, by poprowadzić ten klub w kierunku sensownego rozwoju. Pamiętajmy też, że pomimo zaledwie 22 lat na karku, Devin Booker w tej dysfunkcyjnej i bezowocnej organizacji spędzi już piąty rok. Jego cierpliwość może dobiegać końca i jeśli nic się nie poprawi, prawdopodobnie będzie on chciał zmienić otoczenie. Niestety dla fanów Suns, nie zanosi się na zmiany w nadchodzącym sezonie. Rodzi się więc w głowie dosyć fatalistyczna wizja Phoenix Suns, którzy po kilku słabych sezonach stracą swój jedyny bilet do lepszej przyszłości w postaci Bookera, skazując się na kolejne lata w ligowym niebycie.