Blee i nieblee 11 i 12.

Blee i nieblee 11 i 12.

Cześć. Kolejna obsuwa z mojej strony. Niedobry Łukasz. Wiem, że jest wam ciężko bez Blee, ale co zrobić czasu się nie rozciągnie, a ja tu piszę całkowicie amatorsko, charytatywnie i poświęcając swój wolny czas, także czasami musicie być wyrozumiali i pogodzić się z brakiem moich słów.  Tym razem przynoszę wam nieco więcej treści niż zazwyczaj, więc zróbcie sobie przekąski, herbatę w termos, usiądźcie wygodnie na kanapie lub w fotelu, otulcie się kocem i wkroczcie w świat NBA widziany oczami przeciętnego fanatyka tej ligi. Zapraszam.

Blee – dla mnie, za to co napisałem o sezonie zasadniczym, że niesie coraz mniej emocji itp. Zachowałem się jak gówniarz i bezdyskusyjnie zasługuje na karę. Źle to ująłem i muszę się wytłumaczyć. Sezon zasadniczy mimo, że to poniekąd poligon doświadczalny to niesie ze sobą mnóstwo emocji, tylko innych niż PO. Oczywiście nie ma i nie będzie w nim takich gier jak w Playoffs, gdzie walka jest na całego i jeden rzut potrafi zakończyć cały rok starań. Nie ma żelaznej defensywy i tak bardzo zgiętych kolan. Nie ma gier numer siedem. Mimo tego, a może właśnie dlatego, sezon zasadniczy jest świetny, bo inny, bo to taka lżejsza i zdecydowanie bardziej zabawowa forma NBA. Jednak to tu rodzą się gwiazdy i tu budują swoją legendę, którą w PO mogą potwierdzić i osiągnąć absolutny szczyt zdobywając tytuły lub stać się Karlem Malone’m. Tylko w RS można obserwować rozwój młodych talentów – zarówno tych z czubka draftu, jak i tych niespodziewanych, przeoczonych przez niezbyt rozgarniętych skautów klubów NBA. Tylko w trakcie RS są takie piękne, często wręcz nierealne batalie o Playoffs, o to magiczne miejsce nr 8, które po wielokroć skutkują ekspresowa gilotyna w starciu z ekipą nr 1. Mimo tego gracze walczą do samego końca bo każdy pamięta o Denver z 1994  roku, czy o Knicks z 1999 roku. Można obejrzeć upadki gwiazdorskich drużyn, można też zobaczyć jak powstają te, które nie miały wcale być wspaniałe. Są pojedynki graczy z ich byłymi ekipami, jak ostatnio Paula czy Melo z Houston, są szalone występy punktowe, jest Russ głupek Westbrook i Ben nie rzucam z dystansu, nie i ch.j Simmons, są długaśne serie wygranych i porażek. Jest zarządzanie obciążeniem, jest jakże wyśmiewany przez tych najprawdziwszych i najmądrzejszych znawców NBA All Star Game, jest wieczny Vince obibok Carter. I jest to wszystko czego nie ma w Playoffs wypełnionych poważną grą i walka o być lub nie być. Dlatego właśnie chcę oglądać i komentować ten 82 meczowy maraton gier, dający nam tyle rozrywki na najwyższym poziomie.

19 – asyst LBJ’a w przegranym spotkaniu z Orlando.

Spurs – odbili się od dna beznadziei. Potężnie zlali Bucks, wszystko im siedziało. 54% za trzy, 19/35. Nie da się tego przegrać, zwłaszcza gdy Giannis, Korver i Middleton są 1/15 z dystansu. Spurs zebrali 54 piłki przy wieśniackich 38 zbiórkach Koziołków. To pierwsza porażka Bucks z minusową drużyną w tym sezonie. Ostrogi w grudniu zanotowały bilans 6-5 co było już całkiem niezłym wynikiem, biorąc pod uwagę ich wcześniejsze wyczyny. W styczniu jak na razie są 4-4, więc też nie najgorzej. Pokonali Bucks, Boston, Toronto i GSW, a to całkiem niezły zestaw. Aktualnie są na 9 pozycji na zachodzie, a ich strata do ósmych Grizz to dwie wygrane mniej i tym bardziej szkoda przegranego spotkania właśnie z Grizz. Jednak nic jeszcze nie jest stracone bo gier zostało mnóstwo.

OKC – są modni, są super i leją wszystkich, nie licząc rezerw Lakers. Chris kocham brak stawki Paul wymiata. Zdobywa najwięcej punktów w czwartych kwartach w całej lidze. Statystycznie rozgrywa jeden z gorszych sezonów w karierze, ale nie liczby grają. Paul kieruje tą ekipą naprawdę wyśmienicie, uruchamia innych, kreuje, pozwala kręcić numerki. Jest prawdziwym generałem parkietu w RS. Licząc od początku grudnia Thunder są 16-6. Wygrali wszystkie cztery dogrywki, które grali. Absolutnie nie jestem zaskoczony takim obrotem sprawy. W jednym z przedsezonowych Blee pisałem, że spokojnie mogą zrobić PO i że nie wolno ich lekceważyć bo to jest niezły i ciekawy skład. Ale się teraz wylansowałem.

11 – wygranych maja OKC w meczach, które przegrywali po trzech kwartach. Inne ekipy dokonały tego co najwyżej sześć razy. Zrobili to Wiz i Hornets, jednak oni są 6-19 w spotkaniach gdy przegrywali po 3 Q. OKC mają bilans 11-14 w takich grach. Dostają ode mnie tytuł mistrzów twardej dupy.

+/- – mówię o nim cichaczem, bo twardzi jak Jimmy Butler komentatorzy i prawdziwi eksperci od NBA, którzy widzieli spocone i umięśnione ciała graczy na żywo, gardzą tym wskaźnikiem. Uważają, że jest dla ludzi, którzy patrzą tylko w boxscory po meczu, którzy nie rozumieją tej gry, nie pasjonują ich trwające 45 minut dwuminutowe końcówki. Ponieważ boje się ich, mówię o +/- cichutko i z taką pewną dozą nieśmiałości.

LMA – gość, który w karierze trafia nędzne 31% trójek w grudniu walił 45% skuteczności. Uznał jednak, że to wstyd i chu…wizna więc w styczniu podkręcił te liczby do zabójczych 53% trafionych prób z dystansu. Odpala 5,7 rzutu w meczu więc nie ma mowy o przypadku. Ale o co chodzi ….?

Melo – rzut na wygraną w spotkaniu z Toronto. Miał mocną czwartą kwartę, w której wsparł go Lillard i Lowry walący raz za razem bezsensowne trójki z kompletnie nieprzygotowanych pozycji. Kyle przegrał im to spotkanie. Blazers mają z Anthonym bilans 12-15. Czy zmienił coś w ich grze? Czy są z nim lepsi? Bez niego 6-9. Mimo wszystko dobrze, że wrócił, bo mógł wystąpić i wygrać spotkanie z Houston. Miał 70% skuteczności z gry i 50% za trzy. Grał nieźle, dając sporo w ataku i niewiele w obronie, ale z Rakietami to nie przeszkadza, bo oni też nie bronią jakoś specjalnie, a gdy Russ jest ich najlepszym strzelcem, to porażka staje się wielce prawdopodobna. Smugi wsiadły na Hardena jak piranie. Mając mobilny obwód była to najlepsza taktyka jaką mogli zastosować. Broda 13 pkt., 3/12 z gry i 1/6 za trzy. Niewidzialny.

Kleber – Max. Niemiecka siła w Dallas. 40% trafionych trójek w tym sezonie robi wrażenie. Nowy Dirk to on nie jest, ale bezdyskusyjnie daje radę. Przyjemnie się gra z Donćiciem.

Denver – przepięknie załatwili LAC. Z drugiej strony, to niespecjalnie może dziwić, skoro Clippersi męczą się z GSW. Los Angeles stają się coraz większą zagadką, niby wszystko jest, ale nic działa tak do końca. Są momenty, wspaniałe zagrania, niesamowite rzuty i akcje, ale w moim odczuciu jest za mało zwycięstw. Takich wygranych wynikających z tej ilości talentu jaką posiadają, wygranych płynących jak rzeka, które są naturalne i niewymuszone. Z drugiej strony to jest świeża drużyna, w której ciągle ktoś odpoczywa, leczy kontuzje, więc ich zgranie jest takie raczej teoretyczne niż praktyczne. Denver obnażyli ich wszystkie braki i pokazali, że ta wybitna defensywa, którą mieli straszyć LAC nie istnieje. Jest jeszcze kwestia podejścia ekipy z Los Angeles do sezonu zasadniczego. W większości ich spotkań można odnieść wrażenie, że ich głownie interesuje to aby statystyki się zgadzały i koszulki pozostały suche.

14-4 – są LAC gdy Leonard i PG13 grają razem.

4-4 – są Mavs bez Porzingisa.

Grizz – pogromcy faworytów. Przepięknie, w oparach fantastycznych zagrań Moranta sklepali Rakiety. Kolejny skalp zdjęty przez Miśki z wyżej notowanej ekipy. Mają na rozkładzie jeszcze Heat i Clippers. To było ich 6. zwycięstwo z rzędu. Obecnie mają bilans 19-22 i zajmują 8 pozycje na zachodzie. Pięknie.

7-13 – są Philly na wyjazdach w tym sezonie.

DeRozan – zniszczył Bouchera. To było jak nokaut Masvidala na Benie Askrenie. 5 sekund i koniec. Ależ to był wsad, ile w nim było złości, ile żalu do Toronto. DeMar wciąż nie pogodził się z tym, że go oddali. Nie sądzę, aby kiedykolwiek tak się stało. Najważniejsze jednak, że to jego ekipa zwyciężyła, ubili Raptory pięknie. W styczniu DeRozan notuje 29 pkt., 59% z gry, 50% za trzy, 91% z linii, 5,5 zb., 5,3 ast. Grubo jedzie bo wreszcie, dzięki trójkom LMA, ma miejsce.

źródło:YouTube/Bleacher Report

8 – 5 – są Suns gdy Rubio notuje +10 asyst.

43 – punkty Zacha LaVine’a w przegranym spotkaniu z  Pacers. Puścili chłopaka niech poszaleje, ale resztę Byków zagryźli jak terier kury.

ROY – w większości rankingów prowadzi Morant, przed Nunnem i resztą. Ja nic nie mam do chłopaka i życzę mu jak najlepiej, bo to jest bez wątpienia utalentowany dzieciak i przyszłość ligi. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że zdecydowanie łatwiej jest błyszczeć w takiej ekipie jak Grizz, niż w takiej jak Heat. Grizz nic nie muszą. Mogą wygrywać i zostanie to przyjęte z zachwytem, mogą również przegrywać, co ludzie odbiorą ze zrozumieniem, bo przecież to Grizz właśnie się przebudowują, ogrywają młodych i tak dalej. W Heat, którzy leją prawie wszystkich, grają niesamowity basket i są rewelacją sezonu, miejsca na błędy jest zdecydowanie mniej. Trzeba grać intensywniej, walczyć i być przygotowanym na to, że rywale traktują cię inaczej. Pozostaje jeszcze kwestia, tego, że na treningach i w siłowni musisz jechać do upadłego, na 179% bo jak nie to Jimmy Fitness Tatuś Butler zajmie się tobą wieczorem i przeszkoli Cię z zasad Błękitnej Ostrygi. Także sami rozumiecie, że istnieje różnica miedzy byciem pierwszoroczniakiem w Grizz i Heat.

Pojedynek –  bałkańskich przeciwników kaloryferów. Luka rzucił rękawicę, a Jokić podjął ją bardzo chętnie. Zadecydowała końcówka, w której Bryłki zneutralizowały Lukę, a Dallas nie mieli planu B. Jokic fantastyczny. Pokazał młodemu, że nie odpuszcza, że też wie o co chodzi na boisku i  że nie da się załatwić gówniarzowi. W drugiej połowie zdobył 26 ze swoich 33 punktów. Maksymalną moc pokazał w trzeciej kwarcie ładując 21 punktów i pod koniec spotkania oddając zwycięski rzut na 7,9 sekundy do końca meczu. Denver ograniczyli Mavs do 6 ofensywnych zbiórek i to grając bez Bartona i Millsapa.

Kyrie – wrócił. Hurra. Wybrali bezpieczny mecz z Hawks, więc ryzyko minimalne. Kyrie zagrał 20 luźnych minut, był 10/11 z gry i zdobył 21 luźnych punktów.

Gdzie  – jest Damian Lillard? Numerki się zgadzają, ale pytam o tego potwora końcówek, władcę ważnych zagrań. Gdzie on jest? Zamiast niego mamy człowieka budynia, który w meczu z Minny wygląda gorzej niż Wiggins. Ja się pytam czy to jest k…a jakiś skecz?

Hawks –  jeśli Warriors to jest skład z G-League, wyśmiewany i zbierający szyderę, który ma bilans 9-32  grając na zachodzie, to Atlanta z wynikiem 8-32 jest skąd? Z ligi eskimoskiej ?

Luka – już się zaczęło, że nie trafia w końcówkach, że wystarczy go podwoić i jest po Dallas, że coś tam, coś tam. Ten gość ma 20 lat. Powtórzmy to głośno – dwadzieścia lat. Bez niego Dallas byliby zbieraniną patałachów i niechcianych w innych klubach nieudaczników. Drużyną gości stworzonych do zbierania łomotów, ekipą tarcz strzeleckich, albo manekinów testowych ADAC. Przed sezonem byli skazywani na walkę o draft i dolną cześć tabeli, a grają rewelacyjny basket, mają dodatni bilans i są na 6 pozycji na zachodzie, który wbrew tej śmiesznej i obowiązującej narracji jest wciąż bezdyskusyjnie mocniejszy niż wschód.

Clarkson – jest 11-0 od przejścia do Jazz. Żeby tylko nie przeżył jakiegoś napadu paniki od tej ilości wygranych.

Jeśli – Harden zdobywa +30 pkt. Rakiety mają bilans 22-5, gdy mniej 4-8.

Houston – bezlitośnie rozbili Sixers. Capela przeskoczył Embiida i wszystkich wysokich z Phily ustawionych w rzędzie. Zaliczył 30 punktów, 14 zbiórek i wyglądał jak profesor basketu wśród gości bez matury. Rakiety wiedząc, że to będą nieistotne fajerwerki dały poszaleć Simmonsowi, który zaliczył piękne TD 13 zb., 11 ast. i 29 pkt. Dla odmiany Sixers nie skapnęli się, że jak pozwolą grać Hardenowi jego basket to złoi im dupska bez litości. Nietrudno zgadnąć, że właśnie to zrobił. 44 pkt., 13/24 z gry, 50% z dystansu, 11 zb., 11 ast. i ubaw po pachy patrząc na bezradność defensywną Sixers. Muszę dodać, że na ich tle Broda wyglądał na gościa z drugiej piątki obrońców.

Suns – grający Baynes’em i Aytonem w pierwszej piątce są naprawdę ekstremalni. Oni wiedzą co znaczy wyjść bardzo wysoko. Teksańskie wieże przeciwko Knicks zaliczyły 23 zbiórek i 35 pkt.

43 – punkty Leonarda z Cavs.

1996/97 – to ostatni sezon gdy z zachodu do PO awansował drużyna z ujemnym bilansem. Byli to LA Clippers kończący sezon z wynikiem 36-46. Dostali pięknego sweepa od Jazz. Od tamtej pory ósme miejsce na zachodzie zajmowały ekipy z średnim wynikiem na poziomie 55% wygranych spotkań, czyli 45-37. W tym samym czasie 12 ekip na wschodzie weszło do PO mając ujemny bilans. W sezonach 03/04, 07/08 i 14/15 było takich drużyn więcej niż jedna. Średnia na wschodzie ósmego miejsca to 49,4% wygranych. Dodam jeszcze jako ciekawostkę, że dziewiąte miejsce na zachodzie w tym okresie to 51,3% wygranych.

107 – magiczna liczba Celtów. Gdy ograniczają przeciwnika poniżej to mają bilans 22-3, gdy pozwalają na więcej 5-9

Thunder vs Houston – Świetne spotkanie mimo, bezproblemowego zwycięstwa Grzmotów. Piękne siekanie na plasterki przy okazji pierwszej wizyty Russa w Oklahomie. To był mecz z tych, w których wszyscy mają ochotę na granie i to na poważne granie. Westbrook zagrał tak jak można było się spodziewać. Od początku wrzucił najwyższy bieg, biegał jak szalony, walił paczki, rzucał i zdobył dużo nic nie wnoszących punktów podczas masakry jego ekipy. W efekcie już w połowie drugiej kwarty był zajechany jak koń po westernie. Ciekawe jak tam cierpliwość Hardena? Szkoda mi tego gościa, który nigdy nie dostał pasującego do niego na parkiecie partnera. Mogłoby być naprawdę ciekawie. Z kolei OKC rozegrali ten mecz jak ruski maratończyk zaczęli na maksa, a potem tylko przyśpieszali. 38% z gry Rakiet kontra 49% OKC. 27,5% za trzy Rakiet kontra 34% OKC. 52:39 w zbiórkach, 22:16 w asystach, 8:4 w przechwytach, wszystko dla Thunder. Schroeder świetny w obronie, a Broda standardowo zabijający piękno basketu i show swoimi wymuszanymi faulami. Najważniejsze, że Russ to najlepszy zawodnik w historii Thunder. Ha ha ha.

Kuzma – gdy wychodzi w pierwszej piątce notuje średnio 28 pkt./mecz. Poprawka, notował. Z Orlando zdobył 4 pkt w 27 minut i sprawa się rypła.

1 – porażkę w domu mają Heat, są najlepsi w lidze. Dwie przegrane u siebie zaliczyli Bucks i Sixers. Następni są Jazz z trzema przegranymi spotkaniami w domu. Za nimi mający 4 takie gry LAC i Celtowie.

Wizards – bez Beala i grając głównie rezerwowymi są wstanie wygrać z Denver, Heat i Bostonem. Potęga lekceważenia zbiera żniwo.

46 – punktów Davisa przeciwko Pelikanom. Nie mogło być inaczej. LBJ 15 asyst. Chodził i podawał.

140 – punktów Grizz władowali Clippersom. Nie grał Beverley i PG, ale to i tak wstyd.

Boucher – jedna z ciekawszych historii tego sezonu. Z marginalnego zawodnika do ważnej części rotacji Mistrzów NBA.

Rozier – znów mus się udało. 29 punktów, 5/8 z dystansu i wygrana Szerszeni z Dallas.

MVP – tak, Luka jest przed LBJ. Po pierwsze to jest mój ranking i jeśli ktoś uważa inaczej, to albo się z tym pogodzi, albo niech stworzy swój ranking i tam może na pierwszym miejscu mieć nawet Dirka Digglera. Po drugie, to nie jest ranking najlepszego ofensywnie gracza, wiec Harden nie jest pierwszy. Po trzecie AD to tylko dodatek, ekskluzywny, świetny i jeden z najlepszych, ale tylko dodatek do LBJ,a. Po czwarte, to nie jest profesjonalny portal, więc proszę nas nie wyzywać od profesjonalistów. Oczywiście, staramy się aby wszystko było jak najwyższej jakości, ale to jest amatorska strona robiona przez fanatyków NBA dla innych fanatyków NBA. Po piąte….. nic już nie napiszę, bo naczelny jest cenzorem jak z najmroczniejszych lat PRL-u, nienawidzi wolności słowa :)), więc i tak to wytnie. He he he.

(Ten naczelny cenzor poprawia też Twoje średnio 4,5 błędu na akapit 🙂 Ale przyłączam się do apelu – nie wyzywajcie nas od profesjonalistów – cenzor)

7 – bloków Brooka Lopeza w spotkaniu z Spurs. San Antonio zaliczyli zero bloków. Nie dali rady nikogo zablokować. To jest zarówno śmieszne jak i słabe.

38 – punktów Marcusa Morrisa w meczu z LAC. 6/7 za trzy. Jest drugim najcelniej rzucającym trójki w lidze. Średnio 47%, pierwszy Hill 52%. W tym meczu  NYK trafili 52% trójek i przegrali, czemu? Bo LAC trafili 56% trójek. 98 punktów z 135 wszystkich LAC rzucili PG, Sweet Lou i Harrell.

8 – bloków AD w spotkaniu z  Pistons.

6 – bloków McGee w tym samym meczu.

5 – Howarda, też z Tłokami. Co oni im zrobili?

Boston – jestem bardzo sceptyczny w stosunku do możliwości tej drużyny w Playoffs. Nie licząc Smarta i ewentualnie Kantera, oni nie mają ławki.

Sixers – po czterech porażkach z rzędu fani braterskiej miłości wciągnęli brzuchy, wypieli klaty, spędzili na boisku ponad 33 minuty każdy (nie licząc Harrisa) i wygrali z Thunder. Trafili 50% trójek, rozdali 31 asyst i mieli 83% z linii. Nawet Ben boję się odległości Simmons trafił 5/6. Generalnie jednak bez Joela są w czarnej dupie, ale mimo tego wypatroszyli zmęczonych Celtów. Zieloni grali swój 5 mecz w 6 dni. Dupsko Philly uratował Richardson i jego 29 pkt. Takie wygrane 76-tek nieco zaciemniają obraz tej ekipy, bo oni są 10-11 z plusowymi ekipami. W kolejnym meczu grający ultra drużynowo Mavs trafiając 41% trójek i 51% rzutów z gry zniszczyli w drugiej połowie Philly. Boban wlepił im 12 punktów na 83% skuteczności. Wrócił Thybulle, jednak bez Jojo ich obrona mocno szwankuje, są jak Smerfy bez Papy Smerfa – wciąż zabawni, weseli i niebiescy, ale gówno wiedzą. Ostatnie 15 gier to bilans 6-9. Różowo nie jest. Na szczecie trafili im się Nets z Irvingiem, więc wygrana została zaliczona. Kyrie zanotował 6/21 z gry i nic się nie zmienił. Stary, dobry, niezbyt rozgarnięty Uncle Drew.

15/27 – czyli 56% za trzy Toronto z OKC.

Klub Strusia Pędziwiatra – Giannis 29 minut i 32 pkt., Middleton 28 min. i 30 pkt., Bledsoe 27 min. i 29 pkt. Wszystko to z Portland. Po meczu z Knicks Giannis został prezesem 21 minut, 37 punktów.

40 – punktów Bookera z Grizz. Suns przegrali.

Fultz – wraz z Vuceviciem zaliczającym 24 zbiórki rozjechali Nets. Markelle zaliczył 25 punktów, 2/5 za trzy, 4 zb., 4 ast i 2 przechwyty. To był jego najlepszy mecz w tym sezonie. Z LAL również fantastyczny występ 21 pkt., 11 zb., 10 ast. i wygrana.

źródło:YouTube/Z.Highlights

47 – tłuściutkich punktów Jokicia z Hawks.

Pacers – już pisałem o nich niedawno, ale oni wciąż nie przestają zadziwiać. Kolejny raz załatwili pensjonarki z Sixers. 18% z dystansu 76-tek, 42% z gry i 17 asyst wygląda kiepsko i dopełnia beznadziejny występ rezerw ekipy z Philadelphii – 18 pkt. Z drugiej strony, sam J. Holiday wchodząc z ławki uzbierał 14 pkt. Pacers zdecydowanie lepiej trafiali za trzy – 38,5% i wywalczyli 31 wolnych, z których trafili 25. Philly są na 6 pozycji na wschodzie z bilansem 26-16.

Jazz – są już trzecią siłą zachodu. Piękny mają teraz kalendarz i biorą z niego ile się da. Ostatnie 15 gier to 15-1. Same minusy, nie licząc LAC, z którymi wygrali i Heat, z którymi przegrali. Są trochę jak Toronto. Z minusowymi drużynami 22-3, z plusowymi 5-9.

Cyrk – Atlanta z Houston poszli na całość. Miotali piłką na 37% skuteczność Hawks i 42% Rakiety. Za trzy również było przaśnie i kraśnie, odpowiednio 29,5% i 29%. Asyst łącznie zaliczyli 42. Nie było Russa, więc Rockets wygrali. Obaj głowni klauni zaliczyli TD. Harden 41/10/10 8 strat i 9/34 z gry, 4/20 z dystansu, Young 42/13/10. Było miło.

Ayton – za każdym razem jak go widzę, to przypominam sobie jakimi niewiarygodnymi głupkami są kolesie z Suns. Przecież oni wybrali go z numerem 1.

11 – strat Brody z Minny. Nic się nie stało, z Wilkami można i tak.

Fox – od powrotu jest 3-11. Ciężko powiedzieć, żeby pomógł jakoś specjalnie.

LBJ – nabuzowany TRT  jak byk przed korridą rozjechał Dallas. 35 pkt., 16 zb., 7 ast., 14/25 z gry i 3/6 za trzy.

Denver – kolekcjonerzy wstydliwych porażek. Z Wiz, z Cavs, z NOP czy z Hawks.

SGA – 20 pkt., 20 zb., 10 ast. Nie ma co dodawać.

41 – punktów Tatuma z NOP. Zero strat, 16/22 z gry, 6/9 za trzy. Czy ktoś go krył choć przez moment? Na pewno nie krył go Jrue Holiday, JJ Redick i Favors – nie wspominając o Zionie – którzy nie grali w tym meczu.

Kings – 15-26 są z Waltonem. Warto było?

Klub Dziurawych Rączek:

6 – Butler, T. Young x 3, J. Brown, Morant, A. Gordon, D. Fox x 2, Donćić x 3, LaVine, D. Russell,

7 – Hield, PG13, L. Williams, T. Young, Russ, Booker, Ball,

8 – Harden,

11 – Harden

 

Dzięki za przeczytanie i do następnego.