Blee i nieblee 10. Nowy rok, to samo blee.

Blee i nieblee 10. Nowy rok, to samo blee.

Hej, hej. Kolejny tydzień i kolejny raz jestem na czas. Złoty chłopak ze mnie. Mamy nowy rok 2020 i właściwie oprócz daty niewiele się zmieni, nie licząc tego, że jesteśmy starsi. Dlatego nie wiem czy jest co celebrować. W nowym roku życzę wam więcej wsadów, więcej obrony, wyśmienitych i emocjonujących playoffs pełnych siedmiomeczowych batalii w najważniejszych seriach. A tak prywatnie to miłości bo jest najważniejsza, wspaniałych dzieci i cierpliwości do kochania ich, oraz ładnych dziewczyn i żon. Dziewczynom, jeśli jakieś mnie czytają, niczego nie muszę życzyć, bo już jesteście na maksa zajebiste. Zapraszam.

Stern – David. Odszedł. Szkoda człowieka, jak wszystkich, których żegnamy.

LA Lakers –  w grudniu nieco gorzej niż wcześniej. 5 porażek i 9 wygranych. Zagrali 9 gier z plusowymi ekipami i przegrali z Clippers, Denver, Dallas, Bucks i Pacers. Oczywiście sprytnie wycofali Davisa i LBJ z niektórych gier, wiec wciąż nie znamy tak do końca ich realnej siły. Dla mnie to jest ekipa na maksymalnie drugą rundę Playoffs. Wszystko zależy do tego kogo dostaną w pierwszej parze. Jeśli trafia niedobrze to dalej nie pójdą.

LaMarcus – Aldridge. W grudniu 45% z dystansu. W styczniu 100%.

LAC – po wielokroć są niechlujni, niestaranni i niezaangażowani w grę. Oni wierzą w to, że jak przyjdą Playoffs to magia Leonarda zadziała, że on włączy tryb boga i pozamiata, a reszta pójdzie za nim. Jest to wielce prawdopodobne, bo mają momenty gdy grają naprawdę wyśmienicie, ale co będzie jeśli to nie nastąpi ? Czy są na to gotowi? Mają plan B?

34 – punkty Jaylena Browna w spotkaniu z Cavs. 5/10 z dystansu i 65% z gry. W grudniu gra jak natchniony 56% z gry, 44% za trzy, 23 pkt., 6,6 zb. Kto z Bostonu powinien być w ASG ? Kemba, Tatum czy Brown, a może wszyscy? Brown zrobił olbrzymi postęp. Oddaje o 4 rzuty więcej niż rok temu, trafia 52% z gry, rok temu 46,5. Za trzy trafia 40% rzutów przy 5,4 oddanych trójkach. Rok temu odpowiednio 3,7 i 34,4%. Zbiera 7 piłek to trzy więcej niż w zeszłym sezonie, oczywiście niezmiernie istotne jest to, że gra o prawie 8 minut dłużej. Jednak przeliczeniu na 36 minut wszystko też wygląda lepiej także to nie tylko czas gry. Kozackie statystyki w typie PER, USG, OWS, WS, VORP itp. również poszły w górę. Brak Irvinga również ma znaczenie, ale najważniejszy jest rozwój tego, wciąż młodego gracza, przecież on ma dopiero 23 lata. W ostatniej serii 5 wygranych Celtów Brown ładował 26,4 pkt. na kosmicznej 60% skuteczności z gry i 47% za trzy.

7-10 – są pluszaki z Philly na wyjeździe.

Hayward – wrócił, wypadł i ponownie wrócił. Jak na razie szału nie ma, ale są momenty. Z dystansu  trafia marne  29%, mimo tego z gry zalicza kozackie 51%, z linii 82%, rozdaje 5 asyst w średnio 29,5 minuty.

16% vs 18% – tak piłką miotali za łuku snajperzy w meczu Thunder kontra Hornets. Z pojedynku wirtuozów celności zwycięsko, po dogrywce wyszły Grzmoty. Prowadził ich stuprocentowy – 1/1 za trzy – SGA. Wsparł go Schroder zdobywca 24 punktów. Naprzeciw nich stanął Rozier, ale nie znalazł wsparcia w nikim, nie miał swojego Robina.

Udało się – Rozier załadował 30 punktów na 50% skuteczności z gry i z dystansu, był liderem i wygrał mecz. Hornets pokonali mocarzy z Cleveland.

Porter Jr. – ciekawe kiedy pojawi się w rankingach pierwszoroczniaków. Ostatni czas naprawdę dobry. Z Pacers 23 minuty, 25 minut, 11/12 z gry. Z Kings 19 pkt., 80% z gry. Zaczyna się poważne granie.

źródło: YouTube/NBA on ESPN

Orlando – w przerwie od surfingu jebnęli sobie Sixers. Nikt nie wie jak tego dokonali, ale wygrana została zaliczona. Sixers próbowali w końcówce wyrwać wygraną, ale nie ogarnęli tego, że mecz trwa dłużej niż ostatnie 5 minut. To wszystko jest nieważne, bo oni mobilizują się tylko na Bucks i ewentualnie Boston. Reszta się nie liczy. Jak to powiedział Brett Brown oni są drużyną na Playoffs. Uważa, że ich droga jest troszkę nierówna, ale miejsce docelowe wygląda ekscytująco. Krasomówca. Czyli teraz Philly będą się zasłaniać taką bajeczką.

2-15 – są Orlando z ekipami powyżej 50% wygranych. Te dwa zwycięstwa są z …. No kto wie bez sprawdzania?  Obie wygrane odnieśli z Sixers.

15 – strat duetu Rubio/Booker w spotkaniu z GSW. Dramatycznie ch..wi byli.

Drugi raz – mój ulubieniec, Dżordżio Hill nie odpalił trójki w tym sezonie. Pierwsza tego typu inscenizacja miała miejsce w spotkaniu z Pistons, druga z Hawks. To jest taka forma najgorszego poniżenia przez Hilla. Manifest pogardy i obrzydzenia – nie muszę odpalać trójki, a i tak was rozjedziemy.

Pistons – jeśli Thon Maker jest twoim starterem, to znaczy, że jest źle.

5/5 – z dystansu Jeremy Lamba w spotkaniu z Denver.

SGA – Shai rozmontował Toronto. Grał jak prawdziwy weteran z 6 letnim doświadczeniem w Playoffs. Z tego chłopaka będzie naprawdę świetny zawodnik, jeśli mu nie odjebie po podpisaniu następnego kontraktu, tego gigantycznego kontraktu. SGA zdobył 32 punkty, 12/21 z gry, 3/5 za trzy, 7 zb., 2 ast., 3 prz. Wsparł go ocierający się o TD Chris mistrz gry bez stawki Paul 25 pkt., 11 zb., 8 ast. Zmasakrowane kontuzjami Toronto walczy dzielnie do samego końca. U nich jest tak źle, że niedługo będą musieli sięgnąć po Gortata.

Wojownicy – 4 wygrane z rzędu to oczywiście najlepszy wynik w tym sezonie, sezonie pełnym porażek i szydery. Pokonali Pelikany, Rakiety, Minny i Suns. Zatrzymali ich dopiero Dallas, ale z Luka Magic Donćiciem i jego świtą nie mają szans.

Graham – Devonte’. Główny kandydat do MIP. Z 4,7 pkt. na 19, z 15 minut na 38. Skuteczność skoczyła na 38% z gry mimo wzrostu ilości rzutów ponad 11. Rok temu zrzucał 4,7 razy i trafiał 34%, teraz odpala 16 razy w meczu. Z dystansu również skokowo z 28% na 39%. Asysty z 2,6 na 7,7. Genialnie wykorzystał odejście Kemby. Dobrze też, że skorzystał z usług fryzjera.

Boston – wiem, że fani cieszą się obecnym sezonem, jednak Boston to jest trochę taką napompowaną wygranymi z leszczami drużyną. Z ekipami poniżej 50% wygranych maja wyśmienity bilans 15-1, z ekipami plusowymi zaledwie 8-7.

Kabaret – tak można nazwać postawę defensywną Sixers w potkaniu z Pacers. W pierwszej kwarcie jeszcze jakoś to wyglądało, ale od momentu gdy stery w ekipie z Indianapolis, po kontuzji Brogdona,  przejął McConnell, Rozruszniki włączyły czwórkę i rozbili Philly jak tłuczek kotleta. Druga kwarta, wygrana 38-16, to był popis koszykówki pięknej, drużynowej, szybkiej, skuteczniej i po prostu cudownej. Gdzie był Ben Simmons? Coś tam grał. Statystyki po meczu niby są całkiem niezłe 18 pkt., 10 zb., 3 ast., 6/11 z gry i -23 w +/- (oczywiście prawdziwi twardziele i znawcy NBA wyśmiewają ten wskaźnik, więc podaje go tak po cichu dla tych ciekawych i głupszych jak ja), ale on sam nie ma siły pociągowej. Najczęściej błyszczy gdy świecą również inni, gdy Embiid odwala brudna robotę, tak jak w meczu z Bucks. Pomyślcie gdzie byliby Dallas, gdyby wymienić Simmonsa za Donćicia? Pacers mieli 36 asyst i 6 strat i wszyscy co do jednego mogli pograć i pohasać. T.J. cieszył się podwójnie, w końcu to Philly wieśniacko rozstała się z nim latem budując swoją gwiazdorska ekipę. Zaliczył 10 ast., 11 pkt. i 4 zb. i zafrasowanego Embiida na ławce rezerwowych. Tragiczny występ zaliczył Horford, który jest jednym z faworytów do najgorszego transferu roku i wygląda na 75 lat, a nie 33. Z drugiej strony mamy tych śmigających po parkiecie wesołych chłopaków z Indianapolis. Prezentują cały zestaw umiejętności zacząwszy od pick-and-rolli granych z Sabonisem, przez dystans, wymuszanie strat, genialne reakcje na podwajanie i kończąc na fantastycznych ścięciach Turnera. Uwielbiam ich oglądać, są prawdziwą drużyną, bez All Starów, bez gwiazd, tylko kolektyw. Mam nadzieję, że powrót Oladipo ich nie zmieni i chcę aby z nim ostro namieszali w Playoffs.

Middleton – jak tam gra Krzyś po podpisaniu mega kontraktu?  Czy błyszczy jak brylant? Nie. Czy jest mizerny jak mizeria? Nie. Krzyś trzyma dobry, równy poziom, a nawet podniósł go nieco i robi dokładnie to czego od niego się wymaga. 19 pkt w meczu, 48% z gry, 40% z dystansu i 89,5% z linii. Wszystkie wskaźniki lepsze niż w zeszłym roku. Do tego gratis dorzuca przewodzenie drużynie gdy greckie bóstwo odpoczywa.

7/12 – z dystansu Lonzo Balla w spotkaniu z drugim składem Rakiet przełożyło się na 27 punktów. Dołożył 10 zb., 10 ast.

Kanter – Enas. Odpalił w kwestii zbiórek. W grudniu 9,2 zb., ale ostatnich 7 gier to średnio 12 zb. Z Pistons 18 zebranych piłek, z Dallas i Hornets po 13. W drugim meczu z Szerszeniami 14. Moc.

Curry – ten mniej znany czyli Seth. Potrafi odpalić piękne trójki. Dobrze, że dał sobie spokój z Portland i wrócił do Dallas. Zalicza wspaniały sezon, w ciekawej, widowiskowej drużynie i jest ważnym elementem ich systemu. W tym sezonie trafia 41%  z  dystansu. Ostatnim czasem, gdy Mavs mają kłopoty kadrowe, Curry gra rewelacyjnie. 25 pkt. z Nets i 100% za trzy, 26 z Bucks, 30 z Pistons i 67% z dystansu. Rezerwowy doskonały.

źródło;YouTube/Dallas Mavericks

Fox – De’Aaron wrócił i jeszcze nie wygrał. Kings są 0-7 od jego powrotu. Oczywiście rywale nie byli najłatwiejsi, ale mecze z Hornets, Grizz i Minny można było ogarnąć, no przynajmniej dwa. Poprawka. W czwartek pokonali Grizz więc Fox jest 1-7 od powrotu.

10:1 – są Pacers gdy mają +28 asyst. Wczoraj Denver ich załatwiło mimo 32 podań.

Luka – bardzo przyjemnie, że wrócił do gry i czarowania. Ile lat dajecie mu na zdobycie tytułu ? Ja stawiam, że zrobi to w maksymalnie 5 sezonów. W zabawie z Nets 31 pkt., 50% z gry, 5/8 za trzy, 13 zb., 7 ast. i całkowita dominacja w czwartej kwarcie.

Toronto – w ramach poobiedniego relaksu i zajęć z wychowania fizycznego poćwiartowali Boston. Pokazali im na czym polega koszykówka grana przez mężczyzn, którzy nie malują paznokci i nie piszczą na widok myszy. 52% z gry, 41% za trzy Raptorów do 40% z gry i 22% za trzy Zielonych. 53 zbiórki, 27 asyst zmarzniętych ziomali z północy kontra 31 zbiórek i 18 asyst dziewczyn z Nowej Anglii.

Heat – są wspaniali i niesamowici. Wszyscy co do jednego. Nunn walczący o ROY, psychol Butler, mięśniak Adebayo, Herro również w wyścigu o ROY, Dragić, tatusiek Jones Jr., Robinson, Leonard, nawet brzydal Olynyk daje radę. Rzucają wyzwanie każdemu, z każdym idą w zwarcie i najczęściej wychodzą zwycięsko. W tym sezonie grali pięć dogrywek i wszystkie z radością wygrali. Ostatnia z Philly, których walnęli drugi raz w tym sezonie. Heat będą najgorszym koszmarem w Playoffs dla każdej drużyny na wschodzie. Nikt z nimi nie będzie murowanym faworytem ani w pierwszej, ani w drugiej, ani nawet w trzeciej rundzie. Chyba, że Wizards, którzy gładko rozpykali Żary waląc w nich od drugiej kwarty jak w bęben. Najlepsze jest to, że nie grał Beal. Czarodziejom wszystko siedziało, 46% za trzy, byli jak drużyna złożona Currych i Thompsonów. Wspaniała wiktoria, o której będą długo opowiadać przy grillu. Wracając do Heat – wątpiłem w nich przed sezonem i niezmiernie się cieszę, że nie miałem racji. Grają rewelacyjna koszykówkę. Butler wpasował się idealnie i wygląda, że po tylu latach poszukiwań znalazł swoja krainę szczęśliwości. Wparował do szatni, zakazał golenia jajek i uczynił z tej nieco zniewieściałej drużyny instruktorów fitnessu prawdziwą bandę rzezimieszków gotowych eksterminować domy spokojnej starości. W spotkaniu z Toronto obdarli ich ze skóry. Żywcem. Raptory zaliczyły 31,5% z gry i 14% za trzy. Okrucieństwo bez zahamowań. Mówiąc o Miami nie można pominąć trenera Erica Spolestry. Bezdyskusyjnie jeden z najlepszych w lidze. Człowiek odpowiedzialny za system, za dobór taktyki, wprowadzanie nowych graczy, wybór pierwszoroczniaków, który jest na kosmicznym poziomie. Nunn już jest sławny, ale Herro? Ten gość gra jak weteran, 14 punktów w meczu robią wrażenie, ale szczeka odpada po jego rzutach w końcówkach. Trafia 60% za trzy w końcówkach i ma 3/3 z dystansu w ostatnich minutach spotkań. Spolestra wyciąga z tej ekipy wszystko co można najlepszego, a gdzieś tam w cieniu, chowając twarz w kapturze stoi Pat Riley. Mam nadzieję, że w Playoffs będą jeszcze bardziej niebezpieczni niż teraz i zabawią w nich bardzo długo.

Young – bezdyskusyjnie najwspanialszy i najskromniejszy gracz Hawks T. Young nie brał udziału w jakże rzadkim ostatnio wydarzeniu ekipy z Atlanty, a mianowicie w wygranej.  Gracze Hawks podzielili rzuty po równo, zagrali, na tyle ile jeszcze pamiętają, drużynowo i wygrali z Orlando.

6-5 – byli Spurs w grudniu. Zaczęli przynajmniej wygrywać z drużynami na podobnym poziomie do swojego. Są w ósemce na zachodzie. Hurra.

Porzingis – ależ on ma zasięg z dystansu. Jest jak gigantyczny Curry.

źródło: YouTube/Ballin 'BG

15% – z dystansu GSW w spotkaniu z Minny.

Pelikany – ostatnie 6 gier to 5-1. Wyśmienity wynik zwłaszcza, że przeciwnicy byli nie tylko z grządki z ogórkami. Pokonali Minny, Portland, Denver, Pacers i Houston.

Spurs – w spotkaniu z GSW testowali nową taktykę pod robocza nazwą jebać obronę, sypiemy ile wlezie. Zadziałała i wygrali, jednak przeciwnik był całkowicie testowy nie odpowiadający nawet średnim standardom ligi. Czekamy więc na kolejne próby. Ostrogi odpaliły 31 trójek i trafiły 14, mieli 30 asyst i 53 zbiórki. Wyglądali świetnie, ale na tle muppetów ja też wyglądam świetnie.

Melo – był najlepszym strzelcem Blazers w spotkaniu z Knicks, zaliczył 26 pkt. Jak nietrudno się domyślić Smugi przegrały. Jaki to jest straszliwy upadek, żeby z finalisty konferencji stać się ekipą Carmelo Anthonego. Melo gra to samo co w nowym Jorku. Złap i rzuć, izolacje, więcej izolacji, holuje piłkę, kocha półdystans kosztem trójek. Jego EFG% wynosi 47,1 i jest poniżej ligowej średniej.

6 – bloków Brooka Lopeza w spotkaniu z Minny.

OKC – w grudniu byli 10 – 4.

Klub Dziurawych Rączek:

6 – D. Brooks, Lowry, Tatum, Sexton, E. Payton, Donćić, Adebayo, K. Huerter, B. Simmons, Jokić, Booker,

7 – Rubio, Drummond, Morant,

8 – Booker

 

Dzięki za przeczytanie i do następnego.

Mam nadzieję, że za tydzień.