Mały kryzys Philadelphii?

Mały kryzys Philadelphii?

Philadelphia 76ers przegrali 4 ostatnie spotkania i w ostatnim czasie nie wyglądają wcale jak jeden z faworytów nie tyle do zdobycia tytułu, co wygrania konferencji wschodniej. Chwilowa zniżka formy, czy oznaki większych problemów?

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Ostatnie zwycięstwo Sixers miało miejsce podczas Christmas Day przeciwko Milwaukee Bucks. Od tamtej pory Philly nie potrafi znaleźć recepty na pokonanie swoich rywali. Atmosfera zaczyna robić się lekko nerwowa w Mieście Braterskiej Miłości, a i sami zawodnicy stosunkowo szybko zaczęli wyrażać swoją frustrację.

Pierwszy głos zabrał jeden z nowych nabytków drużyny i zawodnik, który większych problemów nigdy nie sprawiał, czyli Al Horford. Skrzydłowy nie jest zachwycony swoją rolą w ataku zespołu:

„Wychodzę na boisko i staram się robić, co tylko w mojej mocy, żeby pomóc drużynie. Niestety w ataku mam narzucone bardzo duże ograniczenia, więc nie zawsze jestem w stanie pomagać.”

Al w niektórych kwestiach notuje najsłabszy sezon w karierze i o ile pewną odpowiedzialność za to należy zrzucić na nowy zespół, to gołym okiem widać także, że Brett Brown nie potrafi znaleźć sensownego rozwiązania dla pary Horford/Embiid. Gdy grają razem, Al jest zepchnięty do roli totalnego zadaniowca, podczas gdy przy braku JoJo, Horford wyraźnie rozkwita na parkiecie i znacznie bardziej przypomina samego siebie z czasów Bostonu. Na tym etapie sezonu, powinno to już wyglądać nieco inaczej.

Rozwiązanie według Browna jest bardzo proste:

„Ta trumna i wszystko co się w niej dzieje, należy do Joela. To oznacza, że zadaniem Ala jest rzucać zza łuku, a on to bardzo dobrze potrafi, niezależnie od tego, co pokazują cyferki.”

Cyferki faktycznie nie grają na korzyść Sixers. Al oddaje rekordowe w karierze  4 próby zza łuku przy skuteczności niecałych 34%. Oczywiście przy takim centrze, jak Embiid silny skrzydłowy rzucający głównie z dystansu ma jak najbardziej sens. Tylko, że Horford ma całą masę innych zalet, a naturalnym strzelcem zza łuku nie jest i nigdy nie będzie. Trochę dziwne, że za takie pieniądze i przy takiej charakterystyce, jaką posiada Horford, akurat taki pomysł ma na niego Brett Brown, ale Al obiecał, że jeśli tego wymaga trener, to będzie dalej próbował.

Na wygląd ofensywny narzekał także sam Joel Embiid. Środkowemu wciąż brakuje wokół strzelców, a w swej niedawnej wypowiedzi dosyć łatwo dał do zrozumienia, do kogo ma największe zarzuty w tej materii:

„Musimy sobie pomagać, nawet jeśli oznacza to wyjście z własnej strefy komfortu dla dobra zespołu. To oznacza, że jeśli masz czas i miejsce do rzutu z dystansu to musisz go oddać. Wszyscy w zespole muszą myśleć w ten sposób.”

Jak wiadomo, z pierwszej piątki drużyny, tylko jeden gracz wciąż uparcie nawet nie chce próbować i to mimo nakazów trenera.

Problemy niekoniecznie ze stylem gry, lecz z atmosferą wewnątrz drużyny zgłaszał z kolei Josh Richardson:

„Uważam, że mamy kilku nowych zawodników, wliczając w to mnie, którzy nie chcą się nikomu narazić. Po prostu wychodzimy i gramy, ale nie walczymy wystarczająco mocno.”

„Były spotkania, w których walczyliśmy i wyglądało to świetnie. Ale kiedy nie idzie nam najlepiej, też musimy wziąć na siebie odpowiedzialność. I to właśnie tutaj zaczyna się wiele naszych problemów.”

Wygląda więc na to, że atmosfera w Philly daleka jest od dobrej. Zwycięstwo na pewno rozwiąże wiele problemów, zwłaszcza wewnątrz szatni, lecz Bretta Browna czeka spory ból głowy, żeby znaleźć odpowiednie rozwiązania na dłuższą metę, bo w tym roku finały konferencji to plan minimum w Philadelphii. Tym bardziej, że pierwsza piątka, jaką dysponują na papierze wygląda na jedną z najlepszych w lidze. Rzeczywistość zwykle jednak nie wygląda już tak dobrze.

https://www.youtube.com/watch?v=iP2UV62RELA

Źródło: Youtube.com/Inside The NBA