David Stern [1942-2020] – Człowiek, który stworzył NBA na nowo

David Stern [1942-2020] – Człowiek, który stworzył NBA na nowo

Wczoraj wieczorem naszego czasu w wieku 77 lat zmarł David Stern – były komisarz ligi NBA. Człowiek, który przez 30 lat rządził naszą ukochaną ligą. Akurat przez te 30 lat, które były dla NBA najbardziej rewolucyjne i w czasie których amerykańska liga koszykówki wyrosła na światową potęgę.

Na ten wielki sukces – jak to zawsze bywa – złożyło się wiele czynników. Rozwój technologii informacyjnej, postępująca globalizacja, fenomen Michaela Jordana i wiele innych. Wszystko to jednak spinała postać Sterna, który potrafił wszystkim tym pokierować i wyrwać ligę z marazmu lat 80′, prowadząc ją aż do punktu, w którym znajduje się teraz – do bycia jedną z największych – jeżeli nie największą – ligą zawodową na świecie.

David Stern do NBA trafił już po ukończeniu szkoły. Cóż, właściwie trafił do firmy Proskauer, Rose, Goetz & Mendelsohn, która reprezentowała interesy prawnicze ligi. Stern zabłysnął reprezentując NBA w sprawie wytoczonej przez Oscara Robertsona (wówczas prezesa związku zawodników), dotyczącej zmiany przepisów ligowych, które poprzez draft de facto wiązały zawodników z jednym zespołem już do końca kariery. Pokłosiem właśnie tej sprawy stała się instytucja wolnej agentury. Ówczesny komisarz NBA, Larry O’Brien, szybko zatrudnił Sterna jako radcę prawnego ligi, później awansując go na swojego zastępce. Jeszcze przed objęciem stanowiska komisarza, Stern wywarł ogromny wpływ na kształt ligi. To za jego sprawą wprowadzono system kontroli antydopingowej, który – nie ma co się oszukiwać – uratował tę ligę. Słynny raport Los Angeles Times wskazywał, że w tamtym czasie (w latach 80′) od 40 do 75% graczy zażywało kokainę. Liga NBA była pierwszą z amerykańskich lig, która wzięła się za ten problem. To nie tylko kwestia odbijająca się na poziomie sportowym, ale – przede wszystkim – na wartości wizerunkowej ligi. NBA pełna narkomanów i szemranego towarzystwa nie kojarzy się najlepiej i nie ułatwia sprzedaży praw telewizyjnych, sprzedaży całej idei sportu. To dokładnie ten sam problem, który David Stern starał się zwalczać w czasach Allena Iversona, kiedy wprowadzono dress-code, zakazujący spodni baggy i gangsterskiej przewózki. Czy się to komu podobało czy nie, było to potrzebne. NBA musi kojarzyć się z czystymi emocjami sportowymi, z pozytywnymi wartościami – nie z poważnym ówcześnie problemem przestępczości zorganizowanej w gettach. To wizerunkowe wyczucie pozwoliło NBA dotrzeć do tak szerokiego odbiorcy na całym świecie.

Jeszcze przed objęciem posady komisarza w 1984 roku, David Stern zainicjował kolejną rewolucyjną zmianę, jaką było wprowadzenie salary cap – tego samego, które funkcjonuje do dzisiaj i które nie pozwala na monopolizację. Nie trzeba chyba nawet tłumaczyć, jak ogromny wpływ na kształt ligi miało wprowadzenie tej zasady. Tylko dzięki niej takie zespoły jak Indiana Pacers czy Utah Jazz mają w ogóle rację bytu. W innym przypadku zamiast wielkiej trójki rodem z Miami Heat czy Golden State Warriors, oglądalibyśmy wielkie piątki w zespołach z Los Angeles i niekończące się dynastie odbierające tej grze rywalizację.

W 1984 roku David Stern został komisarzem NBA, otwierając zupełnie nową epokę dla ligi. Znamiennym jest fakt, że to właśnie w 1984 roku do ligi wszedł Michael Jordan, Hakeem Olajuwon, Charles Barkley, czy John Stockton. Te osobistości swoją grą przyciągnęły przed telewizory miliony widzów, ale nie stało się to tylko za sprawą ich sportowego talentu. David Stern rozumiał marketing. Wiedział, że wizerunek NBA musi budować w oparciu o twarze, o postaci, z którymi widzowie będą mogli się utożsamiać, których będą mogli podziwiać. Gwiazdy NBA wykreowane przez ówczesną NBA, jak Jordan, Magic Johnson, czy Larry Bird, kojarzone są nie tylko jako zbiór umiejętności sportowych. To osobowości, herosi, postaci z krwi i kości. Pamiętacie tę chemię między Birdem a Magiciem?

źródło:YouTube/Mike Matthews

Starcia Lakers z Celtics przestały być po prostu rywalizacją klubów – nadano im twarz. Dzieciaki chciały być jak Bird, chciały być (częściej) jak Magic, w końcu chciały być jak Mike. Dzieciaki dostały idoli, którzy przyciągnęli je na stałe do ligi. Oczywiście, zbiegło się to  wszystko z erą globalizacji, z powszechną komercjalizacją – świat rosnącej wartości wizerunku w biznesie mocno pomógł NBA stanąć na nogi. (na marginesie polecam Wam książkę „No Logo” Naomi Klein, w której tematyka marketingu przemysłu sportowego jest ciekawie poruszona) Nie mniej jednak te okazje trzeba było wykorzystać. To nie przypadek, że to właśnie NBA jako pierwsza zwojowała ten marketingowo-reklamowy świat lat 90′. David Stern potrafił wykorzystać otaczające go realia.

W końcu my, kibice z Polski – w ogóle spoza USA – zawdzięczamy Sternowi wiele. To on jako pierwszy zajął się sprzedażą praw telewizyjnych poza granice USA. To David Stern nalegał na to, by na Igrzyska Olimpijskie wysyłać zawodowych koszykarzy, co poskutkowało powstaniem Dream Teamu z 1992 roku. Gdyby nie globalne podejście Sterna, boom na koszykówkę w Polsce najpewniej nigdy by się nie wydarzył.

NBA wyszła z bardzo głębokiego dołka. Z ligi narkomanów i szemranych gwiazd, od której dużo chętniej oglądana była NCAA, do wielkie, międzynarodowej organizacji, zapewniającej rozrywkę milionom ludzi na całym świecie. NBA to dziś emocje, rozrywka, herosi, historie. Nawet jeśli nie lubisz współczesnych trendów w koszykówce, musisz docenić to, że NBA to wielkie show. Wielkie show w którym wszyscy uczestniczymy i które na dobrą sprawę stworzył David Stern.

David Stern, który wyglądał niepozornie. Rozumiał jednak show i sam był showmanem. W czasie draftu, kiedy komisarz wyczytuje kolejne wybory, kibice zgromadzeni w budynku buczą. Stało się to pewną tradycją, nie mającą związku z brakiem szacunku. To jak kibice wrestlingu krzyczący do Kurta Angle’a „You suck”. Stern rozumiał konwencję, rozumiał kibiców i ich emocje i za to był – mimo wielu źle przyjętych decyzji – kochany. Po latach buczenia, przy ostatnim wyczytywanym w drafcie nazwisku, pożegnany został owacją. Także my dziś żegnamy Davida Sterna owacją za wszystko to, co zrobił dla ligi, a tym samym dla nas.

źródło:YouTube/Mike Sham

źródło:YouTube/NBA