Blee i nieblee. Wakacyjne ostatki.

Dzień dobry ludziska. Wakacje powoli i nieubłaganie zmierzają ku końcowi. Niby nic się nie dzieje, czekamy na mistrzostwa świata, jednak mimo wszystko, można znaleźć smaczki i tematy, którymi warto się zająć. Zapraszam do  czytania kolejnej porcji wieści ważnych i całkowicie nieistotnych z naszej ukochanej ligi NBA. Jedziemy.

Kevin Durant – wspaniale, że wyjaśnił sytuację swojej kontuzji i wszyscy ci idioci publikujące te zmyślone historie o pozwie sądowym, zmuszaniu do wyjścia na parkiet oraz ci, którzy je tłumaczą i puszczają dalej w świat licząc na kliki, mogą teraz wystawić palec wskazujący i mocno walnąć się w czoło. Czy ktoś, choć trochę obserwujący Kevina Duranta mógł uwierzyć w brednie, że on dął się do czegokolwiek przymusić? Być może jest trochę walnięty jeśli chodzi o fałszywe konta i te wszystkie historie, ale co do jednego nie można mieć wątpliwości. Durant to prawdziwy boiskowy T-Rex. Zgrał, tak jak pisałem w jednym z blee podczas finałów, bo chciał zagrać. Bo to były finały, bo to jest jego czas. Zagrał bo tak zdecydował, on, nikt inny. Nie wiem, czy ktokolwiek jest wstanie przymusić KD do czegokolwiek, czego on nie chce. Jest jednym z trzech/dwóch najlepszych koszykarzy na świecie, kiedy miał grać jak nie w finałach. Zaryzykował, to oczywiste, przegrał, ale nie odpuścił, nie będzie nigdy myślał czemu nie spróbowałem, jestem cipą, mogłem zagrać itp. itd.

Gównoburza – Kawhi niby powiedział, że nigdy nie grał z nikim tak utalentowanym jak Paul George. I zaczęło się. Że obraża legendy Spurs Parkera, Ginobiliego i przede wszystkim Duncana. Przyjrzyjmy się sprawie dokładniej. Po pierwsze ani Parker, ani Ginobili, jeśli mówimy o samym talencie, nie dorastają Georgowie do pięt. Nie ta motoryka, nie te możliwości zarówno w ataku jak i obronie. Dyskutować można o Duncanie, który w swoim prime był lepszym, według mnie, zawodnikiem niż kiedykolwiek będzie PG13. Jednak tu dochodzimy do drugiego aspektu. Co dokładnie powiedział Kawhi. Cytuję „this propably the first time I’m playing with someone with elite level talet”. Faktycznie brzmi słabo, jednak to zdanie ma ciąg dalszy i zostało jak to jest teraz modne, wyrwane z kontekstu. Dalsza część brzmi tak „You know, around the same age as me, same talent. I’m excited”. W tym samym wieku – klucz do wszystkiego. To już nie jest takie medialne, jak pierwsza cześć zdania. Nikogo nie obraża, mówi tylko prawdę. Gdy Kawhi dołączył do Spurs w 2011 roku miał 20 lat. Wówczas Duncan liczył 35 lat, Parker 29, a Manu 34. Jeszcze ewentualnie LaMarcus Aldridge rocznik 1985, obecnie 34 lata. Wszystko w temacie.

60 – lat kończył w poprzedni czwartek Magic Johnson. Sto lat, albo więcej. To jest człowiek dzięki, któremu pokochałem koszykówkę. Nie MJ, nie Bird, Dominique, nie ktoś inny, tylko Magic. Mecz Lakersów był pierwszym jaki widziałem w 1989 roku. Nie pamiętam z kim grali, nic nie pamiętam tylko ten jego uśmiech i te podania. Ten luz, radość z gry jakże odmienny od wiecznie rywalizującego i spiętego Jordana (potem trochę wyluzował). Magic to był Magic.

Starks – John. 10 sierpnia obchodził 54 urodziny. Wszystkiego naj. Mówił w jakimś wywiadzie, że zawsze marzył aby wyróżnić się z tłumu szaraków i przeciętnych graczy i być zapamiętanym przez kibiców i ekspertów. K…a, przyznam, że udało mu się w stu procentach. 25 lat minęło, a ja wciąż pamiętam te jego przestrzelone 11 rzutów za trzy w siódmym meczu finałów Knicks z Houston, w 1994 roku (z gry był 2/18). Ale żeby nie było tylko negatywnie, pamiętam też nagrodę dla szóstego gracza w 1997, All Star Game w 1994 roku i drugą piątkę obrońców w 1993 oraz to –

źródło: YouTube/fzerkoau

– dobry soczysty wsad nad Grantem i Jordanem. Ale te 11 pudeł ……

 

Los Angeles Ninjas – to moja propozycja na nową nazwę dla LAC. W wersji mocnej Los Angeles Motherfuckers, ale to nigdy nie przejdzie. Pewnie padnie na jakieś zwierzątko w stylu Los Angeles Alligators albo Los Angeles Wolverines. Można też z nawiązaniem do Hollywood – Los Angeles Stars.

Portland – oddali Kantera i wzięli Whiteside’a i jego ogromny kontrakt. Dostali gościa, który bez wątpienia potrafi bronić obręczy, ma talent do bloków i zbiórek. Za to nie potrafi podawać. Przy nim Kanter jest jak Stockton. Hassan ma średnią z kariery 0,6 asysty na mecz, czyli można przyjąć, że przypadkiem czasem mu piłka wypadnie, ktoś ją złapie i zapunktuje. Niewątpliwie jako zastępstwo dla łamliwego Nurkicia może się przydać, ale minut jakiś potężnych przy pełnym składzie nie dostanie, chyba, że Nurkić będzie oszczędzany na playoffs, wówczas kto wie. Byłoby naprawdę ekstra, gdyby Nurkić w końcu mógł pokazać klasę w PO.

Boogie – kolejna poważna kontuzja. Koniec. To chyba tyle jeśli chodzi o DMC i jego karierę w NBA. Nie twierdzę, że nie wróci, ale kto go zechce ? Za minimum pewnie tak, gdzieś zagrzeje miejsca, może dla odmiany Europa, może Chiny. Zawsze to mniejsze obciążenia, mniej spotkań, rywale mniej wymagający. Wychodzi na to, że nie było żadnego uderzenia kolanem przez innego zawodnika. Po prostu więzadło nie wytrzymało i tyle. Tu filmik z tego zdarzenia.

źródło: YouTube/TMZSports

 

 

Średniaki  – czyli nasza kadra. Rozmawiałem o nadchodzących Mistrzostwach Świata w koszykówce z moim zagranicznym znajomym. Jest fanem kosza wszelakiego NBA, lig europejskich itp. W jego oczach nasza reprezentacja to właśnie średniaki. Oczywiście to tylko jego pogląd, szczery i nienasączony jakąkolwiek niechęcią, pogląd człowieka niezwiązanego emocjonalnie z reprezentacją Polski. Poza granicami naszego kraju właściwie nikt na nas nie stawia. Nawet odnośnie wyjścia z grupy, mało kto w to wierzy. Niektórzy nawet nie wiedzą, że w Polsce gra się w koszykówkę, wódka i kradzione auta to spoko, ale koszykówka ??? W Polsce ??? Parawany tak, ale kosz ???. A tu proszę jesteśmy na Mistrzostwach Świata i zobaczymy co chłopaki dadzą radę wykombinować pod dowództwem trenera Taylora. Ostatnie sparingi nie napawały optymizmem. Wygrane z Holandią i Iranem to bardzo miłe momenty, to oczywiste, ale widać, że chłopaki są w trakcie prac przygotowawczych. Teraz jest czas na eksperymenty i kombinowanie, lepiej teraz niż później. Na MŚ musi być widać pomysł na grę, a z tym różnie na razie bywa. Zobaczymy. Siłą naszej reprezentacji jest kolektyw, wielkich koszykarskich indywidualności odnotowano zero. Oczywiście są lepsi i gorsi koszykarze, jednak to grupa, walka do końca, walka o każdą piłkę, każde posiadanie i unikanie kretyńskich błędów powinny być ich najważniejszą bronią. Oby chłopaki zadrwili ze wszystkich wątpiących, wyszli z grupy, potem znów dali rade wyjść z drugiej grupy, w której zlali jakiegoś potentata, a następnie zagrali z USA Team. Jazda na maksa.

Lampe – nie pojedzie na mistrzostwa świata bo ….sam nie wiem czemu. Jedni m mówią, że się obraził na PZKosz, inni że na trenera, jeszcze inni, że to dlatego bo kazali mu dziękować kibicom czy coś. Powód jest mało istotny. Cały Lampe. Zamiast NBA, lepsze Chiny, lub Europa, zamiast MŚ czyli chyba najlepszej przygody sportowej, nie licząc Olimpiady, lepsza kanapa, chipsy i TV. To jest Maciej Lampe. Nikt i nic na to nie poradzi, taki charakter. Gortat w kwestii talentu wyglądał przy nim jak świnia przy gepardzie, ale w kwestii konsekwencji, pracy i samozaparcia był jak czołg przy Trabancie (młodszym czytelnikom wyjaśnię, że Trabant – taki samochód z NRD – posiadał karoserię z tworzywa sztucznego, zwanego duroplastem). Maciej miał wszystko aby być kimś więcej w NBA, niż gościem, który zajebiście stawia zasłony. Miał wszystko, oprócz całej reszty.

Green – Draymond. W wywiadzie odniósł się do wymyślania chwytliwych nagłówków i rozdmuchiwania błahych tematów do olbrzymich  tylko  dla klików. Mówi, że mało kto chce pisać prawdę, bo prawda jest zwyczajna i sie nie sprzedaje.  Pytany czemu podpisał już teraz z GSW przedłużenie kontraktu, czemu nie chciał przetestować ryku w przyszłe lato opowiedział, że testowanie rynku, może się skończyć pobudką z ręką w nocniku i gównianym kontraktem od słabej ekipy. Dodał, że od początku gra z Stefkiem i Klayem. Razem przeszli przez wszystko od słabych początków, gdy GSW nie było seksowne, poprzez triumfy, przegrane, triumfy itp., i że mając możliwość kontynuowania tej przygody we trzech wybiera tę opcję. Bezapelacyjnie.  Dobry wywiad dał. Widać, że podjął przemyślaną decyzję.

Spurs – skończyli poprzedni sezon z całkiem niezłym wynikiem. Awansowali do PO, zaliczyli świetną, siedmiomeczową serie z Denver. Teraz liczą na więcej bo przecież i skład zdrowszy, czyli głębszy. Mają dwóch All Starów i powracających Dejounte Murraya, Derricka White’a. Zaraz za nimi są Rudy Gay, Bryn Forbes, Jakob Poeltl, Patty Mills, Lonie Walker, DeMarre Carroll.  Z draftu wyciągnęli Lukę Samanica i Keldona Johnsona. Obaj ciekawi, perspektywiczni, młodzi gracze.  W nowy sezon Spurs wchodzą z dobrym, równym składem, a Pop  może wystawić dwie piątki i każda z nich zagra, co najmniej przyzwoicie. Jak dla mnie playoffs pewne.

Przewidywania – tak to widzą w ESPN

1. Denver Nuggets: 54-28

2. LA Clippers: 54-28

3. Houston Rockets: 53-29

4. Utah Jazz: 52-30

5. Los Angeles Lakers: 51-31

6. Golden State Warriors: 49-33

7. Portland Trail Blazers: 47-35

8. San Antonio Spurs: 43-39

9. Dallas Mavericks: 41-41

10. New Orleans Pelicans: 40-42

11. Minnesota Timberwolves: 38-44

12. Sacramento Kings: 37-45

13. Oklahoma City Thunder: 33-49

14. Phoenix Suns: 28-54

15. Memphis Grizzlies: 27-55

 

1. Milwaukee Bucks: 57-25

2. Philadelphia 76ers: 55-27

3. Boston Celtics: 48-34

4. Indiana Pacers: 46-36

5. Brooklyn Nets: 45-37

6. Toronto Raptors: 45-37

7. Miami Heat: 43-39

8. Orlando Magic: 41-41

9. Detroit Pistons: 38-44

10. Atlanta Hawks: 34-48

11. Chicago Bulls: 32-50

12. Washington Wizards: 28-54

13. New York Knicks: 26-56

14. Charlotte Hornets: 23-59

15. Cleveland Cavaliers: 22-60

 

Zobaczymy pod koniec sezonu na ile trafili ze swoim wróżeniem z algorytmów, statystyk, przeliczeń i fusów. Dla mnie na zachodzie SAS będą wyżej, LAL niżej (choć na początku z racji łatwego kalendarza i świeżości będą stosunkowo wysoko, może na prowadzeniu nawet), LAC też niżej, PTB wyżej i stawiam, że w tym tłoku i ostrej jatce będzie jakaś niespodzianka. Jaka to nie wiem, bo niespodzianki mają to do siebie, że są niespodziewane. Ale chodzi mi o to, że ktoś wedrze się do PO, na kogo nikt nie stawia. Może Pelikany, może Dallas, Kings a może ktoś inny. Minny niżej, Kings wyżej i Memphis nie będą ostatni. Na wschodzie, uważam, że Boston będzie miał mniej zwycięstw, Toronto będzie nieco wyżej. Sądzę, że Phily jeśli będą zdrowi to zajmą pierwsze miejsce, Bucks drudzy. Pistons, także jeśli będą zdrowi wszyscy najważniejsi gracze, powinni wedrzeć się do PO, natomiast mam wątpliwości co do Heat. Niby maja wszystko co jest potrzebne aby być w ósemce, ale może zajadą się na treningach, chcąc zadowolić Butlera, może posypie się im zdrowie. Jakoś mnie nie przekonują, sam nie wiem czemu.

Harden – narzeka, że to media pozbawiły go nagrody MVP. Co za hipokryta. Przecież to media wylansowały go na kandydata do tej nagrody w zeszłym sezonie, kosztem choćby Jokicia, czy Lillarda. Klepały w nieskończoność o tych jego pustych cyferkach, o tych niewiele wnoszących rekordach punktowych itp. Byli na czwartym miejscu na zachodzie i na piątym/szóstym w lidze. Co za gość. Może sobie przybić piątkę z koleżką z drużyny i jego papierowym, wykreowanym przez media tytułem MVP za puste, nic nie wnoszące triple double w sezonie 2016/17. Teraz powinni pokazać ile znaczą ich tytuły, bo dwóch MVP w jednej drużynie ostatnio zaowocowało dwoma mistrzostwami, dwoma nagrodami MVP Finałów i całkowitą dominacją na zachodzie, przez trzy sezony. Z pewnością upokorzą zachód, zniszczą wszystkich i zdominują playoffs, mogą to zrobić na przekór mediom, albo właśnie dla nich. Na końcu pobiją się o nagrodę MVP serii finałowej. Dawajcie miśki, pokażcie na co was stać, wy moi prawdziwi MVP.

41 – lat skończył Kobe. Wszystkiego najlepszego. Szanuję go za to, że dzięki ciężkiej pracy zaszedł dalej niż teoretycznie mógł, dalej niż dziesiątki innych, bardziej utalentowanych od niego. Dalej niż setki tak samo dobrych, ale bardziej leniwych. Nie lubiłem jego stylu gry, ale 5 tytułów to jednak 5 tytułów. Numerki z kariery 25 pkt., 45% z gry, 33% za trzy, 48% za dwa, 84% z linii, 5,2 zb., 4,7 ast.,1,4 prz., 3 str. Ładnie, nawet bardzo ładnie.

Howard – w LA Lakers. Nie wiedze tego. Ta zbieranina nie jest dla mnie prawdziwym kandydatem do tytułu. Nie są i nie będą, według mnie, prawdziwą drużyną. Za dużo dziwnych typków w stylu Rondo, Howarda, LBJ’a, to rozsadzi szatnię. Będą awantury, kłótnie i bijatyki. Będzie podział na sługusów, którzy muszą robić na dwóch panów w białych szatach. Z drugiej strony jestem bardzo ciekaw tej armii najemników, zwerbowanych tylko w jednym celu, w celu wygrania tytułu. Biorę pod uwagę, że to może zaskoczyć i wspólny cel pozwoli im odłożyć wszystko na bok. Będzie skupienie, schowane ego, poświęcenie i chowanie LeBrona w obronie. Przecież nic tak nie łączy jak wygrywanie, jednak nawet jeśli uda im się rozkręcić show w sezonie zasadniczym to w playoffs nie dadzą rady. Gdy pojawią się prawdziwe trudności, prawdziwe wyzwania i mecze z trudnymi, głodnymi i gotowymi na wszystko rywalami, brak chemii, brak drużynowości i wzajemne pretensje nie pozwolą im wejść na szczyt.

Wiggins – ma być kluczem do sukcesów Minny. Życzę im jak najlepiej, ale z takimi pomysłami to generalnie mają przesrane. Powinni go błagać, by do lutego spiął poślady, zagrał najlepiej jak umie i szybko go wytransferować. Można zamiast błagania jakiś podstęp zrobić, jakiś zakład za 2 mln. $ że np. nie da rady walić 20 pkt. na mecz na skuteczności 48% z gry. I wówczas szybki transfer, nawet za  trzy wiadra gruszek i cztery wybory w szóstej rundzie draftu do ligi chińskiej. Trzeba jednak pochwalić wiarę ludzi z Minny. Niezachwiana jest. Po prostu skała. Z drugiej strony jak topisz 150 baniek w takim ogórku to musisz wierzyć. Nie ma po prostu innego wyboru. Albo jesteś debilem, albo wierzysz do końca. Teraz pewnie Wiggins zagra jak Jordan i ja wyjdę na głupka. Jednak z takim obrotem sprawy pogodzę się bez problemu.

Carter – Vince zaczyna 22 sezon w lidze. Szacun musi być, umiał się dostosować, stać się zadaniowcem i tak dalej. Wali trójki bardzo ładnie, ale trójki trafiał zawsze. W sezonie 2000/01 ładował 41% rzutów dystansowych, przy ponad 5 rzutach w meczu, więc to żaden przypadek, że wciąż umie to robić. Długowieczność to słowo pada w jego kontekście, teraz niemal non stop. Oczywiście jest to prawda, jednak owe 22 w lidze nie bierze się z niczego. Po pierwsze Carter to leniuch. To wszyscy wiedzą. To nie był gość w typie Kobego, który meldował się na hali gdy wszyscy jeszcze spali i kończył gdy wszyscy już spali. Nic z tych rzeczy. Tylko 8 występów a All Star Game, jedynie dwa wybory do najlepszych piątek NBA. Nikt mnie nie przekona, że to był tytan pracy, który wycisnął z kariery wszystko co mógł. Po drugie, ten gość rozegrał w swojej karierze dwa pełne sezony. 1999/00 82 mecze, 2006/07 – 82 mecze. Trzy sezony gdzie miał co najmniej 80 gier. 2008/09 – 80 spotkań, 2012/13 i 2013/14 po 81 spotkań. Z tym, że w dwóch ostatnich średnio po 25 min. w meczu, więc to nie są kosmiczne obciążenia. Z 1722 gier do rozegrania podczas 21 sezonów, wystąpił w 1481. W playofach wystąpił 11 razy. Najwięcej gier zaliczył w sezonie 2009/10 – 14. 6 razy w PO grał maksymalnie 7 gier. 4 razy w PO spędzał na parkiecie maksymalnie 27 minut w meczu. Krótko mówiąc, nie jest wyeksploatowany do granic i może sobie dalej popykać co nieco.

Dzięki za poświecenie czasu i przeczytanie.

Pozdrawiam.