Blee i nieblee. Sezon ogórkowy.

Blee i nieblee. Sezon ogórkowy.

Dzień dobry. Lato w pełni, gracze odpoczywają lub grają w jakiś letnich wynalazkach, turniejach i luźnych gierkach. Niektórzy też, w ramach rozrywki rezygnują z kadry lub razem jedzą taco we wtorki. Ogólnie nie dzieje się nic nadzwyczajnego dlatego możecie poświęcić chwilę na przeczytanie ogórkowego blee. Zapraszam.

Talent –  sam się dogada, sam się zrozumie i zgra. Tak twierdzi Harden odnośnie jego gry z Russem. Być może. Ale czy nie słyszeliśmy podobnych gadek po przyjściu CP3? Ta sama śpiewka była wówczas. Chęci starczyło na jeden sezon. Przyznam, że jestem bardzo ciekawy tej drużyny. Sukcesów wielkich im nie wróżę, ale w sezonie zasadniczym mogą naprawdę namieszać i dać dużo rozrywki. Będą mega mecze, podania do Capeli zarówno od Hardena jak i Westbrooka, będą kolejne rekordy, będą napięte mięśnie Russa i walnie się w klatę, a na końcu będzie maksymalnie druga runda w PO i długie wakacje. Wiem, że skład wygląda dobrze, w moim odczuciu lepiej niż w zeszłym sezonie. Jest Chandler, został Green, Capela, Tucker, Shumpert, Gordon. Co najważniejsze są; Austin GOAT Rivers, James MVP Harden i Russ Triple Double Westbrook. Skład na sezon zasadniczy zajebisty. Może nawet na pierwsze miejsce na zachodzie, jednak jeśli będą na czwartym miejscu też mnie to nie zdziwi. Po prostu nie wiem jak oni będą grali i dlatego ciekawi mnie ten eksperyment Rakiet z połączeniem Russa i Hardena. Dwóch anty obrońców i dwóch gości, którzy w PO znikają jak poranna rosa w upalny dzień. Więcej na ten temat w świetnym artykule napisał Kamil Kucharski

Westbrook – Harden: czy ten duet ma prawo zadziałać?

 

LAL – w kontekście mistrzostwa to jest dla mnie taka sama głupota, jak rok temu Thunder. Niektórzy widzieli ich jako kandydatów do finału, jako drużynę mogącą pokonać GSW. Dobre to było, długo mnie śmieszyło, do samego końca ich błyskawicznego ścięcia przez PTB. Coś jak uniwersum Marvela, super, jednak prawdopodobieństwo malutkie jak ziarnko piasku.

Duncan – na ławce trenerskiej San Antonio. Wypas. Będzie kiedyś głównym trenerem ? Czy sam tego chce ? Czy asystent to dla niego plan maksimum ? Nie każdy pragnie stać w pierwszym rzędzie. Mało o tym piszą w USA. Trochę to żałosne, ale w stu procentach amerykańskie. Lepiej pisać o butach LBJ’a niż o Duncanie.

Ploteczki – Kawhi to, Kawhi tamto. Rekrutował tego i owego. Chciał tam i tam. Gość nic nie mówi, więc można wszystko pisać. Amerykanie są mistrzami ploteczek. Trzeba kręcić kliknięcia i zainteresowanie w okresie ogórkowym. Kasa misiu, kasa.

Kliknięcia – zabójcy rzetelnego dziennikarstwa. Zawsze trzeba dodać coś chwytliwego do newsa. Że KD jest skłócony z GSW i dlatego odchodzi itp. Nawet jeśli to nie do końca ma jakikolwiek związek ze stanem rzeczywistym. A tak naprawdę ważne jest tylko to, że odchodzi. Co mnie obchodzi dlaczego. Nic. Istotne jest to, że nie gra w GSW, tylko w Nets. Tyle. Reszta bez znaczenia. Przynajmniej dla mnie.

Zion – planuje spędzić karierę w jednym klubie. Zostawił sobie furtkę na odejście, argumentując to biznesem. Miły z niego chłopak. Zobaczymy co na to Nike, czy nie będą cisnęli na większy rynek, jeśli młodziak naprawdę wstrząśnie liga. Zobaczymy czy w ogóle będzie kogoś obchodził za dwa, trzy lata. Na razie jest młodym, eksplozywnym grubasem bez żadnego doświadczenia w NBA. Ilu już takich było przed nim ? Ilu gości z draftu, którzy byli jedynkami z ostatnich 10 draftów zostało bezdyskusyjnymi gwiazdami, ewentualnie bardzo dobrymi graczami ?  2009 – tu jest dobrze. Mamy Griffina – on ostatecznie dał radę, ale nie w stosunku do tego co działo się w jego pierwszym sezonie. Ten balon był dla kogoś kto powinien grać jak połączeniem Jordana, Chamberlaina i Godzilli. 2010 – Wall – zdecydowanie nie dał rady mimo, że był All Starem, teraz jest grubym, kontuzjowanym kolesiem, którego nikt nie chce. Nawet Wizards modlą się by nie wracał. 2011 – Kyrie dymacz Bostonu Irving – można się sprzeczać, jednak jest gwiazdą, All Starem i mistrzem. Zaliczone. 2012 – Anthony chce transferu Davis – zaliczone. 2013 – Anthony gdzie jesteś Bennet. Niezaliczone. Wtopa totalna. 2014 – Wiggins. Niezaliczone, mimo szczerych chęci. 2015 – KAT – zaliczone, nie będę się czepiał jak Butler, że nie trenuje tyle ile powinien. Istnieje prawdopodobieństwo, że dla Jimmiego nawet Terminator byłby zbyt miękki. 2016 – Ben Simmons. Sami zdecydujcie, dla mnie jeszcze nie. 2017 – Fultz – ciężko oceniać kogoś kto nie gra. Niezaliczone. 2018 – Ayton. Miał tylko rok, jednak to nie była demolka w stylu Doncicia czy nawet Younga. Niezaliczone. Wynik 4:6 dla tych co nie dali rady, lub 5:5 jeśli uznajecie, że Simmons jest ok. Czyli Zion ma teoretycznie 50% szans. Zobaczymy co będzie dalej.

Finały – i playoffs do czterech wygranych. Gdzieś czytałem ostatnio jakieś wypociny, że to słaba formuła, że lepiej tak jak w lidze mistrzów jeden mecz i tyle. Totalnie się nie zgadzam. Ten schemat do czterech gier jest doskonały. Nie ma przypadkowych mistrzów, nie ma gadania w stylu – bo mieli farta, bo wszedł im rzut z połowy i wygrali itp. Nic z tych rzeczy. Aby wygrać cztery razy musisz być lepszą drużyną. Fartem urwiesz mecz, może dwa i nic więcej. To jest esencja koszykówki w przeciwieństwie do piłki nożnej. Jednak z tego co wiem to i UEFA cały czas myśli jak rozbudować finał LM, żeby wycisnąć z niego jeszcze więcej kasy. Podobno najbliższym realizacji pomysłem jest do dwóch wygranych. Inspiracje brali właśnie z NBA. Szczerze to uważam, że tylko debil może nie dostrzegać genialności rozwiązania do czterech zwycięstw. Problemem nie jest formuła finałów tylko fakt, że nie ma czasu na celebrowanie mistrzostwa. Draft już za moment a potem wolna agentura. Oczywiście znaczenie też  ma ilość kończących się kontraktów w tym roku. Jednak NBA powinna to zmienić. Albo draft po sezonie zasadniczym, przed PO, albo większy odstęp od końca finałów.

Skrócenie sezonu – no cóż dla mnie to profanacja, ale rozumiem, że obecne pokolenia są coraz mniej silne bo młodość prze telefonem, konsolą czy kompem nie może się równać z dzieciństwem spędzonym od rana do wieczora na podwórku.  Tak wiem, że metody treningowe są coraz lepsze, dawki TRT lepiej dopasowane itp. ale tego czego nie ukształtujesz w dzieciństwie już nie nadrobisz. Stąd podatność na kontuzje i tak dalej. Kto mi nie wierzy niech spojrzy na klasy teraz i na te z lat 90. Ja w sowim roczniku w całej szkole miałem jednego grubasa. Cztery klasy i jeden gruby gość, który dziś byłby co najwyżej pulchniutki.

Ainge – Danny. Nieco opadły emocje związane z jego geniuszem i mocą wydymania wszystkich, a zwłaszcza Nets. Irving i Durant pozdrawiają gorąco. Bardzo słabo z dzisiejszej perspektywy wygląda fakt, że Danny odrzucił potencjalną wymianę z San Antonio, w której do Bostonu miał trafić Kawhi Leonard, a w druga przejść m.in. J. Brown. Bardzo lubię Browna, dobrze gra, jest świetnym zawodnikiem, ale mówimy o Leonardzie. Danny instynkt ci siada coraz bardziej.

Clippers – wszystko pięknie, jest moc, jest szansa na tytuł i dojechanie Lakersów po raz kolejny. Ja tylko jestem ciekaw dwóch kwestii. Pierwsze to obrona – PG, KL i Beverly to wymiatacze, tu nie ma wątpliwości, Harrell co najwyżej średniak podobnie jak Zubac. Czyli środek to będzie dziura. Oczywiście mogą grać bez centra, niskim ustawieniem, ale wówczas marnują energię i potencjał ofensywny Montrezla i będą musieli ścinać jego minuty. Druga rzecz. Podania. George to nie jest władca asysty, nie twierdzę, że nie umie podawać, ale jednak zdecydowanie lepiej czuje się jako kończący. W karierze ma średnią 3,3 ast. Najwyższy wskaźnik 4,1 zanotował trzy razy; w sezonie 12/13 – 37,5 minuty na boisku, 15/16 – 35 min., oraz w poprzednim sezonie – 37 minut. Słodki Lou czyli ich trzecia/druga strzelba jest w tej kwestii na podobnym poziomie. Średnia z kariery 3,3 asysty na mecz. Najlepszy wskaźnik, co jest dobrym prognostykiem, zaliczył w poprzednich rozgrywkach – 5,4 ast./mecz, grając jedynie przez 26,5 minuty w meczu. Drugi najlepszy rok wcześniej – 5,3 przez 33 minuty. Czyli tu nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Zostaje Kawhi. Największy sęp z całej trójki. Średnia z kariery to 2,4 asysty. Najlepszy sezon to  16/17 i 3,5 ast. na mecz. Typowy strzelec, typowy kończący, który oczywiście umie wprowadzić piłkę na połowę przeciwnika, jednak to nie Magic. Widzieliśmy to wielokrotnie w zeszłym sezonie w barwach Toronto, że po wielokroć nie zauważał idealnie ustawianych kolegów z drużyny. W tej kwestii jest dużo słabszy niż LBJ. Czyli podsumowując; trójka najlepszych ofensywnie zawodników LAC, tych, którzy będą mieli najczęściej piłkę, to nie są podający z krwi i kości, to nie goście, którzy mają oczy dokoła głowy i potrafią rozdawać no look passy jak barman drinki. Nie twierdzę, że to będzie im w czymś przeszkadzało, jednak jest to jedna z kwestii, którą Doc będzie musiał ogarnąć.

Kevin Love – spece wieszczą, że nieuchronnie czeka nas jego transfer. Podają jak cel m.in Denver za Millsapa. Ja się nie znam, ale ze strony Denver to będzie straszliwa wtopa. Takiego mięczaka do szatni wpuścić aby obniżył morale swoją kruchą psychika z pewnością nie pomoże w walce o mistrzostwo. Wiem, że jest mistrzem, wiem, że wtedy ustał Currego, ale wiem też że tam był LBJ. W Denver go nie ma. Podobnie specjaliści przewidują, że Russell jest w GSW tylko na chwilę, tylko do grudnia. Zobaczymy. Jak zaskoczą i to będzie działało, to może jednak niekoniecznie. Jeśli nie to z pewnie go przehandlują. Wskazywany jest kierunek Minny za Teague i Covingtona. To może być niezły ruch. Teague na 1 da Curremu możliwość grania bez piłki, co wzmocni jego ofensywną moc o 347%.

Toronto – wciąż są niezła ekipą z pewnym PO. Na wschodzie wyżej od nich, tak na 100%, stawiam tylko Bucks i Sixers. Reszta spokojnie do ogrania i zrobienia. Tak właśnie wyobrażam sobie tabelę wschodu w nadchodzącym sezonie. Bucks i Sixers na górze z poważną różnica wygranych nad resztą. Za nimi ścisk na pozycjach 3-8. Toronto, Boston, Orlando, Pistons, Nets, Pacers, Heat, może Atlanta. Potem Wiz i Bulls,  NYK, Hornets i na dnie Cavs

Pacers – śmieszne jest to, że mogli mieć George’a i Kawhiego już dawno temu. Pytanie jest jedno. Czy Kawhi z Indiany stałby się tym samym Kawhim  z San Antonio ? Nigdy się nie dowiemy.

Dallas – czekam na nich jak basen na chlor. Mają dobry, ciekawy skład.  Obwód to Brunson i Barea, Doncić i Wright na 2, Lee i Hardaway Jr na 3, Porzingis i Kleber na 4 i środek dla Powella i Bobana. Będzie wesoło, ciekawie i na pewno widowiskowo. Będą grali pewnie dużo osobno Doncicem i Jednorożcem, by wycisnąć z nich 100%. Jednak te minuty, kiedy będą na parkiecie obaj to będzie esencja dallasowatości.

Teraz – to się liczy. LAC wypstrykali się ze wszystkiego co mogło dać im szanse w przyszłości. Teraz albo nic. Jeśli im nie wyjdzie z Leonardem i PG13 i oni zniknął za trzy lata Clippersi zostają z niczym. Tzn. zostają z kupa kasy do wydania, ale bez młodych graczy, wszystko będą musieli ściągnąć z rynku. Zobaczymy jak to będzie wyglądało z perspektywy kilku lat.

Toronto – czy im się opłacało ? Mistrzostwo z Leonardem nie mając żadnej pewności, że on zostanie ? W moim odczuciu tak. Bezdyskusyjnie. To jest sedno sportu. Wygrana. Zrobili to. Ile ekip marzy o choć jednym pierścieniu. Niektóre marzą dłużej niż Toronto Raptors istnieją np. Wizards – ostatni tytuł w 1978, Knicks 1973, PTB 1977. Inni nigdy nie wygrali OKC, Denver, Jazz itd.

Knicks – stolica beznadziei ma ……ciekawy skład. Nie znaczy to, że dobry. Jest ciekawy z czysto koszykarskiego punktu widzenia. Taki eksperyment w pewnym sensie. Jak po totalnie nieudanym okienku transferowym z niczego zrobić malutka kupę. Coś w tym guście. Jednak będę ich obserwował z ciekawością, przynajmniej do grudnia.

Koniec – możemy oficjalnie ogłosić koniec wieloletnich projektów. Drużyn, których trzon przez wieloletnią wspólna grę buduje niesamowitą więź przyjaźni zawodników, więź porozumienia a boisku nieosiągalny dla krótkoterminowych projektów. Buduje głębokie relacje międzyludzkie. Tego nie ma prawie wcale. Po części jeszcze w Denver, PTB  i GSW możemy o tym mówić. Curry, Klay i Green to jest właśnie to. Od samego początku razem, razem przez mistrza, razem przez porażkę, znowu mistrza i to dwa razy i znowu porażka. Za rok Green/GSW zdecyduje czy zostaje czy spada. Czy będzie kontynuacja ich wspólnej jazdy czy jednak nie.

Murray – 170 mln. $ za jego 5 lat, jest dla mnie grubym przepłaceniem. Oczywiście nie on pierwszy i nie ostatni. Jednak to nie jest grajek na taką kasę, przynajmniej na razie.

źródło:YouTube/NBA

Doc Rivers – jeden z sześciu aktywnych trenerów, którzy mają na koncie mistrzostwo NBA. Pozostali to Pop, Nick Pielęgniarz Nurse, Steve Kerr, Erik Spolestra i Rick Carlisle. Tylko Rivers trenuje inną ekipę niż ta z którą wygrał tytuł. Doc mówił, że przychodząc tu miał skład teoretycznie na tytuł. Że to była jego kolejna szansa na wygraną. Nie udało się. Teraz dostał do losu znowu szanse. Że odbiera to jako niesamowite szczęście i wyróżnienie. I że wakacje spędzi myśląc jak poukładać tę ekipę. Powiedział też, że wszyscy gracze mówią, że chcą wygrać, że wszystko musi być dla nich perfekcyjne, idealne. Dodał potem, że tylko nieliczni rozumieją o konieczności poświęcenia dla zwycięstwa, o pokonywaniu przeciwieństw. Boston z 2008 roku, ta ekipa to wiedziała, chciała tego i była gotowa do poświęceń dla zwycięstwa. Nie tylko do mówienia o tym.

Turniej gwiazdorskich duetów klubowych – w skrócie TGDK.  Mamy teraz pełno takich zestawień. System pucharowy, przegrany odpada. Pierwsza tura losowanie, potem kolejne też, aż zostaną dwie ekipy. To moje propozycje  LBJ/Davis, Kawhi/PG13, KD/Irving, Harden/Russ, Curry/Klay, D.Russell/D.Green, Embiid/Simmons, Lillrad/C.J, Giannis/Middleton, Jokić/Murray, Doncić/Porzingis. Walker/Tatum, Griffin/Drummond. Kto miałby największe szanse ? Irving z KD ? Kawhi i Paul ? Curry i Klay waląc za łuku jak psychole. LBJ i Davis niszcząc siłą i zasięgiem ramion ? Obejrzałbym z chęcią

Koniec wielkich trójek – czyżby ? Niby nie ma już gwiazdorskich trio w NBA. Jednak nie do końca jest to prawda. Jeśli chodzi o wielkie nazwiska, to rzeczywiście nie jest tak spektakularnie, jednak patrząc na ten temat nieco szerzej możemy stwierdzić, że wciąż są drużyny oparte o trzech bardzo dobrych graczy. Spójrzmy na kilka przykładów. LAC Gwiazdy PG13, KL i trzeci wyśmienity gracz Lou Williams. Nie jest All Starem, tylko dlatego, że gra na zachodzie. Średnia z dwóch sezonów w Clippers to 21,3 pkt./mecz. Czyli trójka gwiazd. LAL James, Davis i Kuzma. He he he, że niby śmieszne ? Kuzma w dwóch swoich sezonach zaliczył średnią 18,7 pkt/mecz. Oczywiście Kuzma nie jest gwiazdą. Jeszcze. Gra obok Davisa da mu okazje do przyjemnych zdobyczy punktowych. Czy nie będą na poziomie Love’a czy Bosha z czasów ich gry w wielkich trójkach ? Pozatym to jest członek USA Team.  Nets KD, Irving i LeVert. Caris zagrał w playoffs jak rasowa gwiazda. Notował 21 pkt., 4,6 zb., 3 ast. Teraz ma rok na rozwój i potem, wraz z powrotem KD będzie trójka jak ta lala. Rakiety. Harden, Russ i Capela. Czemu nie ? Wielu ekspertów od dawna uważa, że powinien zaliczyć występ w All Star Game. Że w sezonie 2017/18 wręcz go skrzywdzono brakiem powołania. Bez wątpienia jest jednym z najlepszych, klasycznych środkowych w lidze. 16,6 pkt., 12,7 zb. w zeszłym sezonie. Sixers – to nawet czwórkę mają. Embiid, Simmons i do wyboru albo Harris albo Horford. Joel, Ben i AL to All Stars. Więc chyba nie ma wątpliwości. Pistons Griffin, Drummond i Rose. Wszyscy to All Stars, Rose to były MVP. W zeszłym sezonie zagrał na poziomie 18 pkt., 4,3 ast, 48% z gry i 37% za trzy w 27 minut. Denver Jokić, Murray (170 baniek za 5 lat, gwiazda jak się patrzy) i Millsap. Jazz Conley, Mitchell i Gobert. Można jeszcze dorzucić chłopaków z Bostonu Walker, Tatum i Brown i ewentualnie jak się odrodzi Hayward. Może nieco na wyrost jednak Tatum to 15,7 pkt., 6 zb., 37% za trzy i USA Team, Brown zaś w najlepszym sezonie 14,5 pkt., 46,5% z gry, 40% za trzy i w być może będzie w USA Team na MŚ.

 

To tyle ode mnie tym razem. Teraz ubierzcie się i idziecie pobiegać, popływać, pojeździć na rowerze, pograć w coś. Generalnie ruszcie dupy.

 

Dzięki za przeczytanie i do następnego.